Ludzka strona widzenia.
Każdy, kto spostrzegł, że nie jest jedyny, ale wyjątkowy idzie przez świat zadumany. Ulice brukowe nie zaznają kropli wody, tu susza trwa od wieków. Opuszczone, a jednak zamieszkałe miasteczko gdzieś zaginione zanika we mgle, jak miasto duchów. Nie mylić z duchowym.
Przechodził tędy co rano godzinę przed zgaszeniem świateł, gdy dzień nowy witał, a noc się żegnała. Uwielbiał to miejsce, ponieważ było puste, wolne od życia, ale nie martwe. Liczyło sobie wiele budynków. Kiedy tylko nastawała noc, wszystko stawało się kolorowe i jasne, spędzając mu sen z powiek. Nie chciał tam być o tej porze. Wolał spokój i harmonię. Teraz tylko bezszelestne listki unosiły się na wietrze, co jakiś czas zahaczając o barki młodego. Szedł pod prąd nie zwracając na nie uwagi. Jedyne co go interesowało, znajdowało się daleko stąd. Niestety, nie potrafił iść cały dzień i spać gdzie indziej niż w domku, który sobie upodobał. Masa mięśni nie oznaczała w tym przypadku silnej osobowości. Kruchy w środku, przekonywał się, że musi tam dotrzeć. Ale był zbyt słaby. Wesoła noc nie dawała mu radości, dlatego pozostał w stanie uśpienia. Szedł tylko tyle, ile zdołał, a po zmroku zaś był w swoim łóżku. Cofał się codziennie. Stał w miejscu, mimo, że biegł do przodu.
Jego cel był za daleko. Miasto było zbyt wielkie. To co widział, było ukojeniem. To co się działo, było utrapieniem. Dlatego porzucił nadzieję, że osiągnie wszystko.
CZYTASZ
Story of the night
CasualeNic nowego. Wymyślone krótkie opowiadania o różnej tematyce, głównie życiowe, nadprzyrodzone, wszystkie z głowy, pisane pod natchnieniem, z nudów.