— Czkawka, uważaj! — wykrzyknęła Astrid, jednak było już za późno i pysk Nocnej Furii oplotła siatka.
— Hej, przybywamy w pokoju! — zawołał Wiking, jedną ręką starając się uwolnić swojego smoka. Nie minęła jednak chwila, a w ich stronę poleciały kolejne pociski. Czkawka zachwiał się i nawet nie poczuł, kiedy zaczął spadać. Mieli to szczęście, że wojownicy nie celowali w nogi Furii, by ta mogła wylądować, nie uszkadzając ani siebie, ani swojego jeźdźca. Na wypadek, gdyby przybysze faktycznie przybywali w pokoju.
Zaraz do Czkawki dołączyła reszta jego drużyny. Widać było, że ci ludzie dokładnie wiedzieli, co robią. Unieszkodliwiali najpierw te części smoczego ciała, które były dla nich najgroźniejsze, by za chwilę, powoli i spokojnie, z zimnym opanowaniem, dosłownie zdjąć przybyszów z nieba.Czkawka starał się znaleźć w torbie zwiniętą wstęgę dowódcy. W końcu wyczuł pod palcami delikatny materiał. Wyciągnął go, czując na sobie wzrok kuszowników.
— Znamy Amadeę! — zawołał, machając szarfą na tyle, na ile pozwalała mu siatka.
— Jaką Amadeę? — burknął jeden ze strażników.
— I Matteo! — wykrzyknęła Astrid.
Strażnik jednak pozostawał nieugięty. Uniósł tylko brwi i zadał kolejne pytanie.
— Jakiego Matteo?
Wikingowie spojrzeli po sobie z niepewnością. Czy to nie miało wystarczyć, żeby traktowali ich jak gości, nie najeźdźców?
— Przesuńcie się, powietrzny idzie! — Rozległo się nagle wołanie z tłumu i jeźdźcy odetchnęli z ulgą, dobrze rozpoznając ten głos. — No halo, ludzie, zróbcie przejście! Powietrzny idzie, ruszcie się!
Ciemnowłosa dziewczyna w końcu przepchnęła się przez wszechobecny tłum i stanęła obok kuszownika, który zadawał Wikingom pytania.
— Co, Bertone, bez przywoływania rangi nie umiesz się nawet przepchnąć przez ludzi? — zadrwił.
— Cóż, Mazzini, gdybyś zachował się profesjonalnie, nie musiałabym się przez nikogo przepychać — odpowiedziała niewzruszona.
Kuszownik opuścił broń i spojrzał na nią ze złością.
— Zarzucasz mi brak profesjonalizmu?
— Jeżeli przez profesjonalizm rozumiesz niechlujstwo, to nigdy w życiu.
— Przypominam ci, Bertone, że to ty nie przestrzegasz... niczego i...
— Chcesz o tym porozmawiać z moim smokiem? — zapytała obojętnie. Chłopak o nazwisku Mazzini prychnął.
— Nie umiesz się sama obronić?
— Och, ależ umiem. Po prostu szkoda mi na ciebie czasu. — Wzruszyła ramionami i dopiero wtedy spojrzała na przyczynę tego całego zamieszania. — Hej, ja ich znam! — zawołała zaskoczona. — Odbiło ci, Mazzini?
Chłopak wzruszył ramionami.
— Skąd miałem wiedzieć?
— Mają moją wstęgę — zauważyła ze złością.
— Twoje odznaczenie mało mnie interesuje. — Kuszownik spojrzał na nią z pogardą.
— Ach tak? Wyobraź sobie, że nie tylko ja ich znam. Hej, czy ktoś może zawołać Matteo?! — krzyknęła w tłum i już po chwili parę osób zerwało się, by pobiec po dowódcę. Strażnik pobladł, jednak nic już nie powiedział. Amadea złapała spojrzenie Astrid i porozumiewawczo przewróciła oczami. Blondynka mimowolnie uśmiechnęła się.
CZYTASZ
Cień świtu || Blask nocy HTTYD fanfiction cz. 2 ✔
FanfictionOkoliczne wyspy Berk dopada nieznana zaraza - jeźdźcy znajdują coraz więcej chorych Zmiennoskrzydłych. Z nieznanych przyczyn zatruwają się jedynie smoki tej konkretnej rasy. Czkawka niepokoi się coraz bardziej, zwłaszcza że nikt nie jest w stanie mu...