Rozdział IX

582 42 5
                                    

Reszta oddziału Amadei dosiadła się do ich stolika.

— Kochani, to Chiara, Alberto, Zita i Livio — przedstawiła wszystkich ciemnowłosa. — Moi powietrzni.

— Miło was wszystkich w końcu poznać — powiedziała entuzjastycznie pierwsza dziewczyna, nazwana Chiarą, zakładając ciemne włosy za ucho.

— Tak, wiele o was słyszeliśmy — dodał Alberto.

— Czkawki siodła uratowały nam tyłki — przyznała Zita ze śmiechem. — I to dosłownie.

Amadea uśmiechnęła się.

— Może przyszlibyście do nas jutro na trening? — zapytała lidera Wikingów. Szatyn zamyślił się.

— W sumie, czemu nie?

— A pojutrze może wy nam poprowadzicie trening? — Błysnęła zębami Chiara. Astrid zaśmiała się.

— Jeśli wasz dowódca się zgodzi, to my bardzo chętnie.

Amadea pokiwała głową z uśmiechem. Zaraz jednak przypomniała sobie o sytuacji z dzisiejszego ranka.

— Czkawka, chciałbyś ze mną pójść obejrzeć Zmiennoskrzydłego winnego dzisiejszemu pożarowi?

Wiking popatrzył na swoją narzeczoną pytająco, a gdy ta nieznacznie skinęła głową, znów wrócił spojrzeniem do ciemnowłosej.

— Chętnie. Naprawdę chciałbym się dowiedzieć, co się z nimi dzieje.

Amadea westchnęła bezsilnie.

— Ja też. To zdecydowanie nie jest normalne.

— Zaprowadzę was — zaoferował się Matteo. Jego dziewczyna pokiwała głową i odtąd posiłek przebiegał w swoim zwyczajnym rytmie. Powietrzni śmiali się i wymieniali doświadczeniami z zakończonych właśnie patroli. Amadea przybliżyła im problem ze Zmiennoskrzydłymi, ale temat szybko został uznany za psujący nastrój przy posiłku, więc prawie natychmiast go porzucono. Chiara z fascynacją opowiadała o akrobacjach powietrznych; była przy tym tak ekspresywna, że niemal przewróciła kubek z gorącym napojem. Sączysmark zwrócił na nią szczególną uwagę — wydawała mu się idealną potencjalną kandydatką na partnerkę. Zauważył, że często się śmiała i dużo mówiła, czasem szukając aprobaty u słuchających. Najczęściej na tę potrzebę odpowiadał Dazio lub Amadea, od czasu do czasu komentując jej wypowiedzi. Alberto dorzucał czasem swoje trzy grosze, szybko gasząc entuzjazm przyjaciółki, gdy zaczynała podkoloryzowywać pewne części opowieści. Zita i Livio prowadzili jakąś zażartą dyskusję niezależnie od reszty, jednak nikt nie miał odwagi im przerywać, zważywszy na ich pełne zacięcia i determinacji miny. Czkawka przyciszonym głosem rozmawiał z Astrid, ustalając dalszy czas ich pobytu w ojczyźnie powietrznych. Bliźniaki grały w jakąś dziwną grę polegającą na uderzeniu rąk przeciwnika jak najszybciej, choć nie zawsze kończyło się tylko na rękach. Sączysmark po raz pierwszy się nie odzywał, ale skupiał na otoczeniu, w szczególności na ekspresywnej Chiarze. Patrzył na nią z zachwytem i niemal spijał słowa z jej ust. Śledzik przeglądał księgę, którą przyniosła mu Mira i zadawał entuzjastyczne pytania, a dziewczyna odpowiadała na nie cierpliwie, pokazując mu najważniejsze informacje i co ciekawsze elementy szkiców.
Gdy wszyscy byli względnie zajęci sobą, Matteo nachylił się do Amadei.

— O co chodzi? — szepnął niby od niechcenia, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Ciemnowłosa westchnęła i wzięła do ust kolejną porcję potrawki w odpowiedzi.

— Chyba jestem przewrażliwiona — stwierdziła w końcu cicho, jednak Matteo nie dawał za wygraną.

— Co on zrobił?

Cień świtu || Blask nocy HTTYD fanfiction cz. 2 ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz