Rozdział V

698 51 11
                                    

Amadea nie zastała Miry w domu, więc teraz zaczynała żałować, że nie wzięła ze sobą Miko. Postanowiła przejść się na polanę, na której zwykle robili zebrania i zaczynali treningi. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo chwilę po jej przybyciu na ziemi wylądowała czarnowłosa dziewczyna na wyjątkowo pięknym Śmiercipieśniu.

— Tak myślałam, że to ty — rzuciła na powitanie. — Podrzucić cię gdzieś?

— Właściwie to czekałam, aż ty się podrzucisz. — Uniosła brwi Amadea.

— Och — mruknęła Mira i zeskoczyła ze smoka. Poklepała go po szyi i zagwizdała przeciągle, dając mu sygnał, że może lecieć. Śmiercipieśń trącił ją długim pyskiem i posłusznie poderwał się w powietrze. Dopiero gdy odleciał, brunetka znów zwróciła się do Amadei. — Co tam?

Ciemnowłosa pomachała jej przed twarzą wyjętą z torby księgą.

— Poznajesz? — zapytała ironicznie. Mira wzruszyła ramionami.

— No raporty. I co?

— No raporty — powtórzyła Amadea ze złością. — A kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że liczby się w nich nie zgadzają?

Jej przyjaciółka uniosła brwi z zaskoczeniem.

— Jakie liczby?

— Zmiennoskrzydłych?

— Ach, to. Uznałam, że się powybijały.

Amadea otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia.

— Mira?!

— No co? — obruszyła się dziewczyna. — Na początku drastycznie spadła, to fakt, ale potem było to kilka osobników albo nic. Bez przesady, przecież to błahostka, mieliśmy większe problemy.

Amadea na chwilę zaniemówiła.

— No chyba sobie żartujesz — wykrztusiła w końcu z niedowierzaniem. — Nie po to wysłałam na patrole moją najlepszą przyjaciółkę, żeby nie powiedziała mi o drastycznym spadku liczebności smoków z jednego konkretnego gatunku, i to akurat gatunku, z którym na północy mają problemy! Mira! — zawołała ze złością.

— Hej, skąd miałam wiedzieć, że na północy mają problemy? — Uniosła dłonie w obronnym geście. — Poza tym, miałaś księgę, mogłaś do niej zajrzeć. Nie po to ci ją przynosiłam codziennie wieczorem — przedrzeźniła ją.

— Masz rację — wycedziła Amadea. — Wszystko powinnam zrobić i sprawdzić sama. Już więcej nie popełnię tego błędu.

— Dobrze, przepraszam, tak? — Westchnęła Mira z irytacją. — Nie sądziłam, że to może być coś ważnego. Wiem, powinnam ci zgłosić.

Obiecałaś mi zgłosić wszystkie niepokojące rzeczy — przypomniała Amadea. — Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że to nie jest niepokojące? — Przyłożyła dłoń do skroni. Mira wzruszyła ramionami.

— Takie rzeczy się zdarzają.

Ciemnowłosa uniosła oczy ku niebu z irytacją.

— Może u Śmiercipieśni, nie u Zmiennoskrzydłych. Ja nie wiem, w jakim ty świecie żyjesz?

Mira znów uniosła dłonie.

— Dobrze, schrzaniłam to, nie musisz mnie już tak opieprzać.

— Po całości to schrzaniłaś — przyznała Amadea, patrząc na nią groźnie. Wiedziała, że mimo wszystko Mira i tak nie przejmie się jej reprymendą. Miała luźne, wręcz obojętne, podejście do wszystkiego; co nieraz ciemnowłosą irytowało. Obie nie były do końca pewne, jak doszło do tego, że się tak zaprzyjaźniły.

Cień świtu || Blask nocy HTTYD fanfiction cz. 2 ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz