Rozdział XVI

451 43 17
                                    

Obawy Amadei wcale się nie zmniejszyły, gdy na polanie dostrzegła smoka Dazia, ale jego samego nie. Spojrzała na Matteo, ale ten zdawał się nie zauważać niczego dziwnego. Westchnęła i zeskoczyła z siodła. Poklepała Miko po pysku. Jeźdźcy, gdy tylko ją zobaczyli, natychmiast zamilkli. Zita uśmiechnęła się i już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale ubiegła ją Chiara.

— Amadea, tak strasznie cię przepraszam — powiedziała cicho, patrząc w ziemię. — Czuję się okropnie. Słusznie mnie ukarałaś. Nawet jeżeli nie przyjmiesz mnie z powrotem do oddziału, chcę, żebyś wiedziała, że żałuję, uważam, że jesteś cudownym dowódcą i to był zaszczyt w ogóle cię poznać.

Ciemnowłosa zacisnęła mocno wargi. W nikłym świetle rozniecającego się dopiero ogniska ledwo widziała twarz swojej podopiecznej. W końcu powoli skinęła głową.

— Nie mam zamiaru wyrzucać cię z oddziału, prędzej mogłabym sobie strzelić w kolano. I przyjmuję przeprosiny, ale też cię jeszcze nie odwieszam. Bądź co bądź, złamałaś mój bezpośredni rozkaz.

Chiara uśmiechnęła się lekko. Już sama wiadomość, że zostaje w oddziale tak czy inaczej przyniosła ulgę, a to, że Amadea jej wybaczyła, dawało jeszcze większą radość. Bertone uniosła lekko kącik ust, ale zaraz potem spoważniała na nowo.

— Muszę porozmawiać z Daziem, gdzie jest? — zapytała swojego oddziału. Zebrani popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.

— Jak to? Myśleliśmy, że jest z wami — odezwał się Livio, patrząc na stojącą obok niego Zitę pytająco.

— No to najwyraźniej mamy problem, bo ja byłam przekonana, że czeka na nas tutaj — odpowiedziała niepewnie, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka. Spojrzała niepewnie na Amadeę.

— Wiedziałam, że coś jest nie tak — mruknęła ciemnowłosa.

— Ale Freccia jest tutaj. — Zmarszczyła brwi Zita, wskazując głową na stojącego wśród reszty smoków Śmiertnika Zębacza.

— Więc coś musiało się stać. To moja wina. — Amadea uderzyła pięścią w otwartą dłoń.

— Uspokój się — poleciła Mira ostro. — Co niby jest twoją winą? Musimy go znaleźć i tyle. Wielka filozofia.

Amadea odetchnęła głęboko.

— Masz rację. Rozdzielmy się. Czkawka, chcecie nam pomóc? — Uniosła brwi, patrząc na jeźdźców z Berk.

— Oczywiście — odpowiedział Haddock bez wahania. Amadea pokiwała głową.

— Świetnie. Mira, weź Śledzika, sprawdźcie mury zaraz za kompleksem — zaczęła rozdzielać zadania, a w tym czasie Matteo analizował wszystkie fakty. Amadei coś nie grało już na samym początku. Wiedział lepiej niż dobrze, żeby słuchać jej instynktów. Szturchnął ją lekko, gdy tylko skończyła mówić.

— Chyba mam pewien pomysł — mruknął.

— Żeby wrócić do sali narad i wszystko tam sprawdzić?

Matteo drgnął lekko kącik ust.

— Wiem, dlatego biorę cię ze sobą.

Skinął głową. Amadea klasnęła w ręce.

— Lecimy, trzeba znaleźć naszego człowieka!

***

Dazio patrzył na Mazziniego wściekle i wymyślał mnóstwo sposobów, na jakie mógłby go ukarać. Pod warunkiem, że wydostałby się z tego więzienia, które  właściwie nie było więzieniem. Siedział w kącie sali ćwiczebnej kuszowników i nawet pochodnie nie docierały do tamtego miejsca. Na początku nawet starał się krzyczeć, ale knebel, który założył mu Mazzini, skutecznie to utrudniał. Z dala od niego jego porywacz rozmawiał przyciszonym głosem z jednym z ludzi ze swojego oddziału. Dazio mógłby przysiąc, że widział, jak wymieniają się woreczkiem z pieniędzmi, chociaż kuszownik stał do niego tyłem. Korzystając z wolnej chwili i tego, że nikt go nie pilnował, starał się wykorzystać umiejętności, których uczyła go Amadea i rozwiązać węzły związujące jego ręce. Szło mu całkiem nieźle, dopóki Mazzini do niego nie wrócił.

Cień świtu || Blask nocy HTTYD fanfiction cz. 2 ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz