Obawy Amadei wcale się nie zmniejszyły, gdy na polanie dostrzegła smoka Dazia, ale jego samego nie. Spojrzała na Matteo, ale ten zdawał się nie zauważać niczego dziwnego. Westchnęła i zeskoczyła z siodła. Poklepała Miko po pysku. Jeźdźcy, gdy tylko ją zobaczyli, natychmiast zamilkli. Zita uśmiechnęła się i już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale ubiegła ją Chiara.
— Amadea, tak strasznie cię przepraszam — powiedziała cicho, patrząc w ziemię. — Czuję się okropnie. Słusznie mnie ukarałaś. Nawet jeżeli nie przyjmiesz mnie z powrotem do oddziału, chcę, żebyś wiedziała, że żałuję, uważam, że jesteś cudownym dowódcą i to był zaszczyt w ogóle cię poznać.
Ciemnowłosa zacisnęła mocno wargi. W nikłym świetle rozniecającego się dopiero ogniska ledwo widziała twarz swojej podopiecznej. W końcu powoli skinęła głową.
— Nie mam zamiaru wyrzucać cię z oddziału, prędzej mogłabym sobie strzelić w kolano. I przyjmuję przeprosiny, ale też cię jeszcze nie odwieszam. Bądź co bądź, złamałaś mój bezpośredni rozkaz.
Chiara uśmiechnęła się lekko. Już sama wiadomość, że zostaje w oddziale tak czy inaczej przyniosła ulgę, a to, że Amadea jej wybaczyła, dawało jeszcze większą radość. Bertone uniosła lekko kącik ust, ale zaraz potem spoważniała na nowo.
— Muszę porozmawiać z Daziem, gdzie jest? — zapytała swojego oddziału. Zebrani popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.
— Jak to? Myśleliśmy, że jest z wami — odezwał się Livio, patrząc na stojącą obok niego Zitę pytająco.
— No to najwyraźniej mamy problem, bo ja byłam przekonana, że czeka na nas tutaj — odpowiedziała niepewnie, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka. Spojrzała niepewnie na Amadeę.
— Wiedziałam, że coś jest nie tak — mruknęła ciemnowłosa.
— Ale Freccia jest tutaj. — Zmarszczyła brwi Zita, wskazując głową na stojącego wśród reszty smoków Śmiertnika Zębacza.
— Więc coś musiało się stać. To moja wina. — Amadea uderzyła pięścią w otwartą dłoń.
— Uspokój się — poleciła Mira ostro. — Co niby jest twoją winą? Musimy go znaleźć i tyle. Wielka filozofia.
Amadea odetchnęła głęboko.
— Masz rację. Rozdzielmy się. Czkawka, chcecie nam pomóc? — Uniosła brwi, patrząc na jeźdźców z Berk.
— Oczywiście — odpowiedział Haddock bez wahania. Amadea pokiwała głową.
— Świetnie. Mira, weź Śledzika, sprawdźcie mury zaraz za kompleksem — zaczęła rozdzielać zadania, a w tym czasie Matteo analizował wszystkie fakty. Amadei coś nie grało już na samym początku. Wiedział lepiej niż dobrze, żeby słuchać jej instynktów. Szturchnął ją lekko, gdy tylko skończyła mówić.
— Chyba mam pewien pomysł — mruknął.
— Żeby wrócić do sali narad i wszystko tam sprawdzić?
Matteo drgnął lekko kącik ust.
— Wiem, dlatego biorę cię ze sobą.
Skinął głową. Amadea klasnęła w ręce.
— Lecimy, trzeba znaleźć naszego człowieka!
***
Dazio patrzył na Mazziniego wściekle i wymyślał mnóstwo sposobów, na jakie mógłby go ukarać. Pod warunkiem, że wydostałby się z tego więzienia, które właściwie nie było więzieniem. Siedział w kącie sali ćwiczebnej kuszowników i nawet pochodnie nie docierały do tamtego miejsca. Na początku nawet starał się krzyczeć, ale knebel, który założył mu Mazzini, skutecznie to utrudniał. Z dala od niego jego porywacz rozmawiał przyciszonym głosem z jednym z ludzi ze swojego oddziału. Dazio mógłby przysiąc, że widział, jak wymieniają się woreczkiem z pieniędzmi, chociaż kuszownik stał do niego tyłem. Korzystając z wolnej chwili i tego, że nikt go nie pilnował, starał się wykorzystać umiejętności, których uczyła go Amadea i rozwiązać węzły związujące jego ręce. Szło mu całkiem nieźle, dopóki Mazzini do niego nie wrócił.
CZYTASZ
Cień świtu || Blask nocy HTTYD fanfiction cz. 2 ✔
FanfictionOkoliczne wyspy Berk dopada nieznana zaraza - jeźdźcy znajdują coraz więcej chorych Zmiennoskrzydłych. Z nieznanych przyczyn zatruwają się jedynie smoki tej konkretnej rasy. Czkawka niepokoi się coraz bardziej, zwłaszcza że nikt nie jest w stanie mu...