— Łatwo poszło — zdziwiła się Amadea, gdy wychodzili z wielkiego domu namiestnika. Jej chłopak roześmiał się.
— Lubi cię. Co miał, biedny, zrobić?
— Nie, to ty jesteś jego ulubieńcem. Dzięki tobie wygrał wielką bitwę z Kaprami. Zobaczysz, będą o tobie pisać pieśni.
Chłopak uśmiechnął się.
— Daj spokój.
— Słuchajcie historii o wielkim Matteo, który poprowadził swój oddział i całą armię wprost do wygranej! — zaintonowała ciemnowłosa, coraz bardziej wczuwając się w rolę.
— Amadea. — Zaśmiał się, patrząc na nią z uniesionymi brwiami. Wyszczerzyła zęby.
— Dziewczyny będą wzdychały do twoich portretów.
— Am.
— Właściwie to już masz za sobą cały wianuszek.
Matteo przyłożył dłoń do czoła i pokręcił głową z uśmiechem.
— Na szczęście skutecznie je ode mnie odstraszasz, głuptasie.
Spojrzała na niego wesoło, najwyraźniej zadowolona z takiej odpowiedzi. Wskoczyła na pobliski murek i przez chwilę szli w milczeniu.
— Musimy skołować jakieś jedzenie — powiedział po chwili Matteo. — Może chcesz wybrać się z Miko na ryby?
Amadea zastanowiła się.
— Mogę — przyznała w końcu. — A załatwisz koce?
Skinął głową.
— I drewno na ognisko. O czymś zapomnieliśmy?
— Chyba nie... Właśnie, jeśli Mazzini jeszcze nie zaczął plotkować, może na razie nie mówmy o nich naszym ludziom. Niech dzisiaj odpoczną, jutro ich wszystkim przedstawimy.
— Racja. Mam tylko nadzieję, że namiestnikowi nie przyjdzie do głowy wystawienie dwudniowej uczty — westchnął. Amadea zaśmiała się.
— Spokojnie, myślę, że nie będzie sobie zawracał tym głowy. To tylko nasi goście, nie wizytacja z góry. — Zrobiła sugestywny cudzysłów w powietrzu.
— A skoro już jesteśmy przy ludziach... — Matteo przystanął nagle, więc musiała się cofnąć, by do niego dołączyć. — Mieliśmy wrócić do rozmowy o twoich nocnych wyprawach. — Uniósł brwi.
Amadea westchnęła, przysiadając na murku.
— Musimy?
— Tak. Obiecałaś, że będziesz spać normalnie.
— Próbuję! Nie moja wina, że nie mogę. Patrzenie na nich, jak robią nocne schadzki, walczą, śmieją się trochę mnie odpręża.
— Za bardzo się denrewujesz, wiesz o tym? — Podszedł do niej i przyłożył swoje czoło do jej czoła.
— Mhm... — mruknęła, przymykając oczy i delektując się jego zapachem.
— Mówiłem ci, żebyś poszła do uzdrowiciela po jakieś zioła. Jak tak dalej pójdzie, to się wykończysz.
— Nie będę się truć.
— Am, to już paranoja.
— Daj spokój, przecież nie siedzę całą noc. W którymś momencie jednak zasypiam.
— Tak, a potem i tak chodzisz zmęczona. Martwię się o ciebie.
Amadea westchnęła. Oparła dłonie o jego klatkę piersiową.
CZYTASZ
Cień świtu || Blask nocy HTTYD fanfiction cz. 2 ✔
FanfictionOkoliczne wyspy Berk dopada nieznana zaraza - jeźdźcy znajdują coraz więcej chorych Zmiennoskrzydłych. Z nieznanych przyczyn zatruwają się jedynie smoki tej konkretnej rasy. Czkawka niepokoi się coraz bardziej, zwłaszcza że nikt nie jest w stanie mu...