Rozdział 1

855 70 4
                                    

22.05.2019r.

Gdy dzień po pojawieniu się dziennika, Harry znów usiadł przed nim, wtedy akurat mając na sobie tylko spodnie i granatowy podkoszulek, spoglądając z uwagą na okładkę, mały wytłoczony gad drgnął, unosząc w górę swój elegancki, pokryty wyraźnymi, maleńkimi łuskami łebek.

-/Missstsssz chce porosssmawiać/ - oznajmił powoli. - /Musssisssz do niego napisssać. Inaczej nie odpowie/ - i wrócił na swoje miejsce, nie czekając na nic więcej.

Harry westchnął, przymykając na moment powieki.
O? Czyżby Draco miał rację? To był kolejny magiczny pamiętnik czekający tylko aż jakaś odpowiednio naiwna osoba zacznie w nim pisać? Tego chciał Salazar Slytherin? Wrócić do świata?

Uh...

Z drugiej strony to on osobiście wysunął pewną propozycje pierwszy.

- Idę do McGonagall, omówić mój plan zajęć na ten rok szkolny - mruknął Draco, narzucając idealnie dopasowaną do koloru oczu, grafitową koszulę i zapinając pospiesznie, ale bez najmniejszej pomyłki, guziki. - Nie zrób nic głupiego przed moim powrotem, skoro twoje szczęście do dziwnych rzeczy trwa. Na obiedzie masz być w doskonałym stanie.

- Coś jeszcze? - zapytał markotnie, mając nieodparte wrażenie, że rówieśnik sobie z niego drwi. Boże... Ten związek czasami kosztował go więcej cierpliwości i odporności niż wszystkie inne dziwne wydarzenia w jego życiu razem wzięte.

- Uczesz się, Potty.

- Tak, tak, mamusiu - uniósł rękę, machając mu na pożegnanie. Draco syknął, wyraźnie rozzłoszczony takim nie docenieniem jego troski, podszedł do biurka stukając wyraźnie obcasami eleganckich, prawie ekstrawaganckich, butów. Zanim Harry zdążył zareagować, jasna dłoń wplotła się brutalnie w jego włosy, ciągnąc, aby odchylić głowę do tyłu, a później wąskie seksowne usta wycisnęły na jego wargach mocny pocałunek.

- Też cię kocham, gryfiński dupku - poinformował Malfoy najzimniej jak mógł, po czym puścił go i wyszedł.

-Ślizgoński egoista - westchnął sam do siebie, muskając opuszkami palców dolną wargę. Czasami Draco zachowywał się tak emocjonalnie nawet pomimo tego, że usiłował być tym .. jak to szło? Stalowym posągiem? Lodowym? Marmurową figurą? Jakiś takich pięknych słówek na to używał. - Do Snape'a to ci bardzo daleko - powiedział, po czym spojrzał jeszcze raz na dziennik, wyjął go z futerału i pogładził palcem brzeg skórzanej oprawy, jeszcze odrobinę się wahając, zanim w końcu otworzył książeczkę.

Żółtawe strony powitały go, czyste, wyglądające jakby nikt nigdy nie napisał na nich nawet słowa.

Ogarnął go niepokój.

Podniósł długopis leżący niedaleko, obok stosu papierów, które już od tygodnia powinien mieć odpowiednio wypełnione i gotowe, aby zanieść je McGonagall.

"Podobno jesteś Salazarem Slytherinem"

Nakreślił krzywo na środku pierwszej strony.
Jego słowa bardzo szybko wniknęły w głąb papieru, jakby wsiąkły, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Ich miejsce zajęło krótkie, lekko jakby zdziwione pytanie zapisane eleganckim, pochyłym pismem:

"Podobno?"

Dziennik działał dokładnie jak stary czarny zeszyt Toma Riddle. Cholera... Powstrzymał pełen frustracji jęk. Jeden rok. Potrzebował jednego wolnego od wszelkich chorych zdarzeń roku!

"Według Historii Hogwartu zginąłeś już prawie 1000 lat temu."

"To prawda."

Nieoczekiwana PomocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz