Chuuya skrzyżował ramiona na piersi, gdy sygnalizacja świetlna zalśniła czerwoną barwą, zabraniając mu przejść. Prawdopodobnie zignorowałby prawo, w końcu i tak należał do Mafii Portowej, ale fakt, że znajdował się w centrum Yokohamy, a wokół niego przechodziło mnóstwo ludzi, sprawiał, iż mężczyzna po prostu nie chciał się wyróżniać. Mimo to, wykonany wcześniej gest miał stanowić symbol jego zniecierpliwienia. Po chwili, by zająć czymś swój znudzony umysł, zaczął tupać lewą nogą. Westchnął głęboko, chcąc choć trochę zejść z niego mocno stężonej irytacji.
W końcu, po minucie czekania, sygnalizacja rozbłysła zielonym światłem, na co Chuuya zareagował cichym mruknięciem o treści: No wreszczcie!
Gdy miał już postawić stopę na jezdni, poczuł intensywne wibracje w prawej kieszeni swojego płaszcza. Sięgnął po dzwoniący telefon i spojrzał pośpiesznie na wyświetlacz, kiedy to zobaczył, że dzwoni do niego nieznany numer. Przeklnął pod nosem, odbierając połączenie. Wstrzymał się przez to z przejściem przez pasy, co było raczej odruchowe.
— Nakahara — powiedział do słuchawki, przedstawiając się. Często jacyś podwładni z niższych sfer telefonowali na jego służbową komórkę, więc nie obawiał się żadnej niepożądanej sytuacji.
W jednej chwili poczuł jak coś muska całe jego ciało. Początkowo delikatnie, lecz ta siła z każdą chwilą coraz bardziej wzrastała, ciągnąc za sobą poziom prędkości całego zdarzenia. Poczuł, jakby otaczał go pył niesiony przez niezwykle szybki wiatr otaczający go.
Minęło kilka minut. Widział ciemność, która po chwili przekształciła się w uliczkę oświetlaną przez lampę przytwierdzoną do ścian jednej z budynków. Przed nim znajdował się mur pokazujący, iż Chuuya znalazł się w ślepym zaułku. Usłyszał śmiech i zrozumiał, że padł ofiarą czyjejś umiejętności.
Odwrócił się spokojnie, marszcząc brwi. Miał przed sobą uśmiechniętego mężczyznę, którego twarz zakrywała maska. Dostrzegł tylko włosy w odcieniu jasnego blondu. Błyszcząc w świetle latarni, wyglądały na bielsze niż w rzeczywistości.
Obok niego stała kobieta. Ostry makijaż idealnie przykrywał jej rysy twarzy. Była skąpo ubrana, lecz zdawała się nie czuć chłodu obecnego tamtego wieczoru w Yokohamie. Ciemnoróżowa szminka dziewczyny była dopasowana kolorystycznie do telefonu, który trzymała tuż przy swoim uchu. To ona go tu sprowadziła.
— Śpieszę się do domu — odezwał się głośno Chuuya, ukazując złość płynącą w jego żyłach. — Załatwimy to szybko?
Był pewien, że walka z nimi nie zajmie mu zbyt dużo czasu, ich umiejętności nie wydawały się odpowiednie do walki, a on sam nawet bez użycia swojei zdolności byłby w stanie ich pokonać.
— Oj, nie — powiedziała kobieta, imitując zawiedzenie. — Musisz poczuć naszą zemstę, Nakaharo Chuuyo.
Rudowłosy mimowolnie prychnął lekceważąco. Wiedział, że jest naiwny i jego zachowanie może przynieść mu zgubę, lecz uznał, iż na chwilę obecną nie musi się wstrzymywać z pokazywaniem swojego złego humoru.
— Czekam — pomachał demonstracyjnie dłonią. Czuł przeogromne zmęczenie po całym dniu ciężkiej pracy i jedyną rzeczą, o której z całego serca marzył w tamtej chwili, to powrót do domu, by napić się lampki wina i odpocząć przed kolejnym dniem roboczym.
— Przygotuj się! — Kobieta wydawała się być bardzo porywcza, co egzekutor potrafił zrozumieć z własnego doświadczenia. Wyjęła niewielki nożyk z saszetki umocowanej przy jej prawym udzie i rzuciła się w jego kierunku z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Chuuya przesunął się w bok, unikając niechlujnego ciosu. Dłonie chował w kieszeniach spodni, uciekając od każdego z uderzeń przeciwniczki, nie robiąc jej kompletnie nic. Nie odczuwał do tego potrzeby, stwierdził, że wystarczy ją po prostu unieszkodliwić, gdy już się zmęczy.
CZYTASZ
❝Ukryci w cieniu❞ → Dazai x Chuuya
FanfictionGdzie Chuuya i Dazai spotykają się w sekrecie przed innymi, Atsushi nie jest w stanie pozbyć się rumieńców, a Akutagawa w sumie nie bardzo jest zainteresowany swoim otoczeniem.