Gdy przez niezasłonięte okna blask porannych promieni słońca połaskotał powieki Atsushiego, budząc go przy tym, osiemnastolatek musiał przyznać, że nigdy w swoim życiu nie udało mu się doprowadzić do tak błogiego, głębokiego snu. Był tak wyspany, iż nie mógł znaleźć nawet najmniejszego zastrzeżenia w całym tym procesie.
Ale znalazł. Zaraz po otwarciu oczu, wokół siebie nie dostrzegał nic znajomego. Co gorsze, wtulał się w czyjąś klatkę piersiową. Co jeszcze gorsze, miał na sobie jedynie nieco za dużą koszulkę. Kiedy spostrzegł brak bielizny, zleciał z łóżka, odpychając od siebie leżącego obok mężczyznę. I zaczął krzyczeć.
— C-C-CO...?! C-CO TU SIE DZIEJE?! — wydukał, jąkając się niemiłosiernie. Osoba, z którą spał podniosła się do siadu, marszcząc przy tym brwi i pocierając oczy. — A-AKUTAGAWA?! C-CO MY...?!
Ryuunosuke spojrzał na niego zimno, po czym rzucił w niego poduszką. Nakajima oberwał prosto w twarz, co uniemożliwiło mu pełne kontynuowanie jego potoku pytań bez odpowiedzi.
— Tygrysie, przestań się drzeć, boli mnie przez to głowa - mruknął mafiozo z widocznym wyrzutem w głosie. — I zasłoń się czymś, widać ci...
Białowłosy zarumienił się obficie, a jego serce przyśpieszyło jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe.
— GDZIE SIĘ PATRZYSZ?! — Tym krzykiem spowodował późniejszą chrypę. Tym razem to brunet oberwał poduszką, dzięki czemu na szczęście nie zdołał dokończyć swojej wypowiedzi.
Atsushi oparł się o ścianę, oddychając ciężko. Usiadł, rozłożył nieco nogi i przycisnął koszulkę, którą miał na sobie, do ziemi, aby zakryć nią swoje przyrodzenie. Od dawna nie odczuwał takiego zawstydzenia oraz zdecydowanie chciał w tej chwili umrzeć. No, bardziej niż zwykle.
Dlaczego był nagi? Dlaczego spał razem z Akutagawą? Dlaczego nic nie pamietał z ostatniej nocy?
— O, obudziliście się. — Usłyszeli głos dochodzący z progu, gdzie stał trzymający w dłoniach stertę poskładanych dokładnie ubrań Chuuya. Prawą stopą przytrzymywał drzwi, aby te się nie zamknęły. — Skoro słyszałem wrzaski, Osamu jest pewnie zadowolony. Kretyn — prychnął, uśmiechając się jednak pod nosem.
— Czy my...? — Atsushi chciał zadać jedno z tych wszystkich pytań cisnących się na usta najbardziej, ale słowa uprawialiśmy seks nie chciały przejść mu przez gardło. Szczęśliwie, Nakahara zdawał się dokładnie rozumieć, co nastolatek miał na myśli i postanowił mu wszystko wyjaśnić.
— Zamieniliście się w dzieci, gdy wasza dwójka lekkomyślnie rzuciła się na pomoc Dazaiowi — rzekł, wzdychając dość głośno. — Teoretycznie powinienem wam opowiedzieć wszystko, co się wtedy działo, ale sam nie jestem w stanie wam wszystkiego powiedzieć przez pewien... incydent. — Nakahara odchrząknął znacząco. — W każdym razie, jeśli kobieta odpowiedzialna za całe zdarzenie mówiła prawdę, powinniście odzyskać wspomnienia z ostatniego dnia w przeciągu kilku następnych godzin — dodał, kładąc ubrania w rogu łóżka.
Akutagawa zerknął pod kołdrę, by przyjrzeć się swojemu ciału, lecz nie dostrzegł żadnych oznak działania jakichkolwiek indywidualności. Szybko zgarnął swój płaszcz ze sterty poskładanych w kostkę części garderoby, by narzucić go jak najszybciej na siebie, odsłaniając przy tym swoje nagie ciało. Wywołał tym pisk u Astushiego, mający prawdopodobnie wyrażać zawstydzenie, ale nie za bardzo się tym przejął.
Zaraz po tym, wziął ze sobą swoją bieliznę oraz pozostałe ubrania, by ubrać je w trakcie wychodzenia. Bez pożegnania opuścił pomieszczenie, by po chwili wyjść również z samego domu i wrócić do siebie pogrążony w myślach.
Nakajima nie ruszył się ani o milimetr od chwili, kiedy to Ryuunosuke zniknął. Mimowolnie dotknął swojego zarumienionego policzka i westchnął, zapominając kompletnie o obecności rudowłosego. Ten jednak postanowił się o sobie upomnieć, chichocząc pod nosem.
Nastolatek momentalnie oprzytomniał, odruchowo uderzył się w twarz, chcąc powstrzymać przypływ niewygodnych myśli tudzież emocji.
— Dziękuję za pomoc — wymamrotał w stronę Nakahary, uśmiechając się promiennie. — I... Przepraszam za kłopoty, które panu sprawiłem... — dopowiedział, odwracając wzrok wyraźnie zatwstydzony. — I... Przepraszam również w imieniu Akutagawy, bo domyślam się, że on sam tego nie zrobi, przynajmniej nie w tej rzeczywistości. — Zaśmiał się cicho.
Gdy ponownie spojrzał w kierunku mężczyzny, ujrzał na jego twarzy ekspresję, która choć wydawała mu się znajoma, nie mógł nigdzie jej znaleźć pośród swoich wspomnień. Poczuł niespodziewanie ciepło rozchodzące się po jego ciele, więc jedną ręką dotknął lewej strony swojej klatki piersiowej, gdzie najprawdopodobniej znajdowało się źródło całej tej stopniowo zachodzącej zmiany.
Chuuya uśmiechał się z niewyobrażalną dla kogokolwiek czułością.
Niebieskooki zbliżył się i pogłaskał jego głowę delikatnym ruchem.
Atsushi już wiedział. Zrozumiał czymże była ta wielka niewiadoma, której treść gdzieś w nim była.
Aura, którą emanował Nakahara była niezmiernie podobna do takiej, którą miały zatroszczone i kochające matki.
W jednej chwili, jego policzki stały się mokre od łez, przez tęsknotę i wszystkie uczucia, których nie był w stanie wtedy okiełznać.
— Nie bój się swoich emocji, Atsushi — powiedział Chuuya zanim również wyszedł z pokoju. A Nakajima znowu został sam, nie mając pewności, co dokładnie się z nim stało.
***
Gdy nastolatek ubrał się i wszedł do kuchni w poszukiwaniu domowników, dostrzegł Dazaia przytulającego od tyłu Nakaharę. Zaśmiał się na ten widok krótko, dając tym samym o sobie znać. Momentalnie, wcześniej zadowolony z całej sytuacji Chuuya odrzucił Osamu na drugi koniec pomieszczenia, dysząc ciężko.
— Nie przy dzieciach, debilu — powiedział do niego zirytowany, powodując jeszcze większy wybuch śmiechu u białowłosego oraz jęki bólu samego poszkodowanego — Już o wystarczający zawał serca go przyprawiłeś dzisiaj rano.
Szatyn z gracją podniósł się z podłogi i otrzepał się z nieistniejącego pyłu.
— Ach, no tak — westchnął mężczyzna. — Te krzyki wyrwały mnie z mojego pięknego snu... Masz niezłe struny głosowe, Atsushi.
— Taa, dzięki — rzucił wcześniej wspomniany, chrypiąc symbolicznie. Po kilku sekundach jednak dotarł do niego sens całej konwersacji pomiędzy parą, by w tym samym czasie przypomniał sobie o słowach rudowłosego zaraz po tym, jak spotkali się w sypialni. — Poczekajcie... W jaki sposób Dazai jest odpowiedzialny za całą sytuację rano?
Chuuya spojrzał na swojego chłopaka, wypychając przy tym dolną wargę do przodu. Ich oczy się spotkały i przez moment prowadzili niemą rozmowę, zrozumiałą jedynie dla nich. Po upływie krótkiego czasu, w końcu rzeczywiście się odezwali.
— No, to teraz się tłumacz ze swojego spisku, gnido. — Niższy mężczyzna nie spuszczał nawet na chwilę wzroku ze swojego towarzysza.
Osamu udając niewiniątko, przemówił.
— Ale ja żadnego spisku nie obmyśliłe... — nim zdołał dokończyć, otrzymał cios w brzuch, który sprawił, że o mało nie udławił się własnym żołądkiem, o ile coś takiego w ogóle należało do zdarzeń możliwych. — NO DOBRA, DOBRA, JUŻ, PRZESTAŃ SIĘ NADE MNĄ ZNĘCAĆ, NIZIOŁKU!
Oczy Chuuyi zdawały się zmienić swoją barwę z błękitu na głęboką czerwień.
— JAK ŻEŚ TY MNIE NAZWAŁ, IDIOTO?! — wrzasnął rudowłosy.
— TAK JAK SŁYSZAŁEŚ, KRASNALU!
Nakajima westchnął teatralnie, wchodząc pomiędzy kłócącą się parę.
— No jak stare dobre małżeństwo — skomentował. — To w końcu jak to było? — zapytał.
CZYTASZ
❝Ukryci w cieniu❞ → Dazai x Chuuya
FanfictionGdzie Chuuya i Dazai spotykają się w sekrecie przed innymi, Atsushi nie jest w stanie pozbyć się rumieńców, a Akutagawa w sumie nie bardzo jest zainteresowany swoim otoczeniem.