XII ❝Znalazła się zguba❞

2.9K 311 340
                                    

Atsushi w tym momencie był naprawdę przerażony. Płakał i przytulał się do swojego nowego przyjaciela od dobrych dziesięciu minut, bo gdy tylko podnosił wzrok, dostrzegał mnóstwo miejsc, których jego malutka główka nigdy nie widziała.

— Mówiłem, że to zły pomysł — mruknął Akutagawa, ale i tak pogłaskał młodszego po włosach, aby ten się uspokoił.

— Nieprawda! — powiedział Nakajima w jego za dużą koszulkę. — Też chciałeś nastraszyć tatę, tak samo jak ja!

Brunet przemilczał tę uwagę i tylko się rozejrzał wokół własnej osi. Nic. Nie kojarzył kompletnie nic. Nie wiedział też w jaki sposób zapewnić płaczącego chłopca, że wszystko będzie w porządku, gdyż sam nie miał takiej gwarancji i był równie przerażony, co on. Starał się jednak tego nie okazywać z obawy, iż białowłosego jeszcze bardziej to podłamie. Każdy dorosły mógłby stwierdzić, że Akutagawa należał do grona bardzo mądrych dzieci, choć on sam nigdy by się tak o sobie nie wypowiedział.

— Zostańmy tu — rzekł z dużą dawką udawanej pewności siebie, mając ogromną nadzieję, że pięciolatek tego nie wyczuje. — Gdy będziemy się przemieszczać, miniemy ich. A tamta dwójka nas szuka.

— Szukają nas...? — Chłopiec spojrzał na niego, widocznie łapiąc się na jego słowa.

— Tak — odparł brunet, maskując jakiekolwiek oznaki lęku.

— Dziękuję, Ryuu! — Nakajima posłał mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, a pokłady niepokoju dręczące starszego gwałtownie zmalały. Odwzajemnił gest w miarę możliwości i spojrzał mu w oczy.

— To ja tobie dziękuję, Atsushi.

***

— Jak mogliśmy zgubić dzieci, będąc w tym samym domu, co one, Dazai? — zapytał Nakahara, owijając się szczelniej szalikiem gdy zawiał już grudniowy wiatr. Kapelusz nie należał do najcieplejszych nakryć głowy (co było głównym powodem, przez który jego ukochany ciągle się sprzeciwiał noszeniu go przez rudzielca, do czego by się nigdy przed nim nie przyznał), więc wełniane okrycie na szyję musiało mu w zupełności wystarczać. Zapinał również płaszcz zazwyczaj jedynie zarzucany na ramiona.

— Nie mam pojęcia, Chuuya — przyznał Osamu. — Bylibyśmy okropnymi rodzicami.

— Dobrze, że tylko okazjonalnie przebieram się za kobietę — mruknął mężczyzna, na co jego partner się zaśmiał. — A właśnie, napisałem do Gin i poinformowałem ją o zaginięciu maluchów. Poprosiłem aby też spróbowali ich poszukać w międzyczasie, skoro i tak wypatrują tych zbiegów.

— Co jej powiedziałeś skoro jeszcze żyjesz? — Brunet szturchnął go lekko w ramię.

— Że to twoja wina.

Dazai w mgnieniu oka oburzył się, lecz odpuścił, uznając, że najlepszą z możliwości jest zwykłe szukanie zaginionych dzieci. Mógł mieć tylko nadzieję, iż nie dostanie kulki w głowę od Higuchi czy też noża w plecy od Gin, gdy tylko się odwróci.

***

Zaczynało się ściemniać, a odziani jedynie w wiszące na nich koszulki chłopcy już się trzęśli z zimna, a gdzieniegdzie na ich ciałach widoczna była gęsia skórka. Akutagawa schował częściowo Nakajimę pod swoją część garderoby, gdyż ze względu na jej wielkość, obydwaj z łatwością się tam zmieścili. Młodszy początkowo trochę oponował z obawy, iż jego przyjacielowi zrobi się zimno, lecz brunet z miejsca zaprzeczył, choć w istocie, dręczący go chłód stał się o wiele bardziej intensywny niż poprzednio. Próbował powstrzymać drżenie dłoni i co jakiś czas delikatnie zakrywał już prawdopodobnie zsiniałe usta dłonią, nie chcąc martwić towarzysza. Jego uśmiech urzekał go na nowo za każdym razem, gdy rozjaśniał jego pyzatą twarzyczkę. Najważniejsze było to, że białowłosy czuł się chociaż nieco bardziej komfortowo niż poprzednio, a jego kąciki ust unosiły się delikatnie. To naprawdę wystarczyło Akutagawie do szczęścia.

❝Ukryci w cieniu❞ → Dazai x ChuuyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz