VI ❝Przypadkowi świadkowie❞

4K 362 638
                                    

Yokohama w porze wieczornej naprawdę mogła być niebezpieczna, ze względu na ciągłą aktywność Portowej Mafii w tych rejonach. Ciemność pomagała w wykonaniu niektórych zadań, będąc jednocześnie dodatkowym zabezpieczeniem w razie nakrycia; choć prawda była taka, że przyłapanie niewiele raniło tę instytucję. Była na tyle silna, iż po prostu zabijano niewygodnych świadków. Nie każdy członek oczywiście przestrzegał tej reguły i wiedzieli to wszyscy, ale dopóty bezpieczeństwo organizacji nie stało na szali, przymykano na to oko.

Akutagawa prychnął zirytowany. Po kilku dniach niepracowania dostawał białej gorączki i z niecierpliwością czekał na wszystkie zlecenia, które mógłby dostać.  Nie obchodziło go, jakie wrażenie dawało miasto w świetle jedynie ulicznych latarni. Po prostu potrzebował świeżego powietrza, aby rozluźnić myśli.

Jego stan ostatnimi czasy bardzo się pogorszył. Lata choroby nie robiły na nim wcześniej większego wrażenia, lecz tym razem wszystkie chwile beztroski zdawały się skumulować w nieprzerwaną karuzelę bólu.

W pewnym momencie poczuł, jak coś uderza go w klatkę piersiową bardzo mocno. W obronnym geście uruchomił swoją umiejętność, odskakując na kilka metrów.

— Przepraszam! — usłyszał krzyk. Podniósł wzrok na osobę, która na niego wpadła, przez co jego twarz wykrzywiła się w niechętnym grymasie.

Miał przed sobą tygrysa ściąganego przez mafię, Atsushiego Nakajimę.

Nastolatek pochylał się w rzeczywiście przepraszającym geście i zdawał się nie zauważyć na kogo przyszło mu wpaść.

Nim sytuacja jakkolwiek poszła do przodu, Ryuunosuke naszła szybka refleksja na temat przechodnia. Miał on białe, nierówno ścięte włosy z pojedynczym, czarnym pasemkiem. Umysł mężczyzny próbował przeanalizować powód, dla którego jego towarzysz wyglądał w ten sposób, a jedyną logiczną odpowiedzią wydawał się jakiś dziecinny żart z jego młodszych lat.

Strój chłopaka przesiąkł potem, dodatkowo uprzednio biegł, więc najprawdopodobniej się spieszył. Dokąd? Pewnie do domu lub by wykonać jakieś zlecenie. Na tę myśl czarnowłosy musiał powstrzymać uczucie zazdrości, które uderzyło go wtedy. Też chciałby być w pełni zdolny do pracy.

Gdy Atsushi podniósł wzrok zdziwiony brakiem odzewu ze strony drugiej osoby, również odskoczył kawałek dalej w wyrazie ostrożności.

— Akutagawa! — krzyknął. — Co ty tutaj robisz?!

Mężczyzna odwrócił delikatnie głowę.

— Nic, co powinno cię obchodzić, Tygrysie — powiedział do niego. — Oboje mieszkamy przecież w tym mieście.

Minęła chwila ciszy, a oni obydwaj rzucili się na siebie. Tak po prostu.

Wrogość wisząca między nimi nigdy nie wygasła, mimo wspólnej walki z Gildią. Niedługo po niej jedynie zaprzestali na pewien okres z walkami na ulicy, lecz ten minął już dawno temu.

Już niewiadomo było kto tak właściwie zaczynał te pojedynki i jakie były ich powody. Współpracownicy chłopców najzwyczajniej w świecie przyzwyczaili się do takiego stanu rzeczy; gdy Akutagawa i Nakajima się spotykają, najprawdopodobniej żaden z nich nie wyjdzie z tego bez żadnego uszczerbku na zdrowiu.

Wylądowali w ciemnej uliczce, gdzie zwykły przechodzień po prostu by nie wszedł. Dzięki temu dali sobie pewność, że nikogo nie skrzywdzą swoimi nieodpowiedzialnymi zachowaniami. Obchodziło to jednak jedynie pełnego moralności obywatelskiej i empatii Atsushiego, bo Akutagawa najłagodniej mówiąc, miał to gdzieś.

Atak Rashōmona w stronę Nakajimy. Niepełnie zmieniony Tygrys biegnący po tymże płaszczu. Cios pięścią, kop, blokada, uderzenie, unik.

Wszystko działo się szybko, a obydwaj mężczyźni wciąż mieli jedynie niewielkie zadrapania niewpływające w żaden sposób na przebieg pojedynku. Każdy obserwator tego wydarzenia miałby w głowie jedno słowo - imponujące.

❝Ukryci w cieniu❞ → Dazai x ChuuyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz