VIII ❝Choroba❞

3.4K 341 241
                                    

Dazai mentalnie pochwalił samego siebie za pomysł dorobienia sobie kluczy do mieszkania swojego chłopaka. Martwił się o niego niemiłosiernie, a że ten nie raczył nawet odebrać jego telefonu lub odpisać na SMSy czy wiadomości na portalach społecznościowych, uznał za oczywiste, że coś mu się stało.

Szczerze wątpił w jakieś problemy w trakcie misji, gdyż Nakahara należał do grona najsilniejszych osób jakie znał i mało kto mógłby się z nim równać, a co dopiero go pokonać. Najbardziej stawiał na zgubiony albo zniszczony telefon, temperament rudzielca rzeczywiście mógł stanowić przyczynę takiego zdarzenia.

Gdy wszedł do jego domu, zastał głuchą ciszę, zbyt spokojną i zbyt podejrzaną. Momentalnie podwyższył kilkukrotnie poziom swojej czujności i powoli, ostrożnie przemierzał korytarz, zaglądając po drodze do wszystkich pomieszczeń. Większość z nich była pusta, do sprawdzenia została mu tylko łazienka.

Delikatnie uchylił drzwi do tego pokoju, zastając tam siedzącego na podłodze, opartego o ścianę Nakaharę.

— Chuuya? — powiedział w jego stronę, a mocno zaciśnięte oczy mężczyzny otworzyły się nagle. Uchylił usta, aby coś odpowiedzieć, lecz w ułamku sekundy zasłonił je dłonią i gwałtownie poleciał w kierunku ubikacji. Dźwięk wymiotów mieszających się z wodą klozetową wypełnił całą łazienkę, a niebieskooki zażenowany użył lewej ręki do podniesienia się, a prawej do naciśnięcia spłuczki. Ponownie wylądował na podłodze, oddychając ciezko.

— Rozchorowałeś się, krasnalu — bardziej stwierdził niż zapytał Dazai.

— No co ty nie powiesz, głupia cholero? — odchrypiał mężczyzna wyraźnie osłabiony przez nadmiar dolegliwości. — Przepraszam, że nic nie dałem znać, ale od rana nie mogę się stąd ruszyć... Dodatkowo chyba mam gorączkę, bo siedzę w bluzie i ogrzewanie jest włączone, ale strasznie mi zimno...

W istocie Chuuya miał na sobie grubą, czarną bluzę oraz tego samego koloru dresy. Oczy były podkrążone, widocznie odczuwał zmęczenie; w końcu dochodziła trzynasta, a skoro nie mógł wyjść z łazienki, musiał naprawdę bardzo się nacierpieć w tym miejscu. Stopy mimo wszystko miał bose. Włosy natomiast były w nieładzie, w niestarannie związanym koku. Prawdopodobnie zrobił go na ślepo pomiędzy dwoma turami zwracania swoich kwasów żołądkowych, chcąc powstrzymać je przed zmoczeniem.

— Dobrze, że poprosiłem Atsushiego, aby przejął resztę moich obowiązków, mam nosa do problemów — mruknął Dazai, uśmiechając się do Nakahary. Ten nieznacznie, bo słabo, to odwzajemnił.

— Dzięki za fatygę, ale lepiej by było, gdybyś poszedł do domu, a jeszcze lepiej do pracy — uznał rudzielec, mówiąc całkowicie serio.

Osamu przekrzywił nieznacznie głowę, wzdychając głośno.

— Nie musisz zgrywać silnego, wiem, że się źle czujesz i to nie jest wstyd, naprawdę — usiadł obok swojego ukochanego, delikatnie chwytając jego dłoń. Zaczął ją gładzić powolnymi ruchami kciukiem. Patrzył prosto na Chuuyę, nie mając nawet zamiaru odpuścić.

— Nie o to chodzi — odparł Nakahara. Przekręcił się z trudem w stronę bruneta i odwzajemnił uścisk ręki. — Po prostu nie chcę, abyś się zaraził.

Ciemnooki roześmiał się łagodnie, przez co otrzymał pytające spojrzenie od mężczyzny.

— Za bardzo się przejmujesz, Chuuya — powiedział beztrosko. — Ja przecież nie choruję.

— W porządku, ale nawet nie myśl sobie, że będę pełnił funkcję twojej niańki, gdy jakimś cudem ten wirus cię dosięgnie — odparł sarkastycznie rudzielec.

❝Ukryci w cieniu❞ → Dazai x ChuuyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz