X ❝Heroiczni idioci❞

3.1K 313 236
                                    

Akutagawa w piątkowy poranek obudził się dziwnie wypoczęty, czego nie doświadczył od bardzo dawna, gdyż zazwyczaj kaszel wyrywał go ze snu w nocy, przez co nie mógł funkcjonować na pełnych obrotach następnego dnia.

Wstał z łóżka prawie od razu i udał się do kuchni, gdzie wpadł na swoją młodszą siostrę, której czarne kosmyki układały się wszystkie w różne strony, a szare oczy wręcz emanowały lekkim zmęczeniem. Mimo to dziewczyna wciąż wyglądała świetnie, co było w tym przypadku zwykłym synonimem prawdziwego piękna.

— Dzień dobry, Gin — przywitał się brunet, siadając na krześle postawionym obok niewielkiego stołu. Czarnowłosa przerwała swoje wałęsanie się po pomieszczeniu i zajęła miejsce naprzeciwko niego.

— Cześć, Ryuu. — Uśmiechnęła się serdecznie w jego stronę i nieco wychylając się ze swojego siedzenia, sięgnęła po talerz jajecznicy zrobionej przez nią chwilę wcześniej. — Twoje śniadanie, jedz. — Choć jej ton nie zaakceptowałby żadnej formy przeciwu, starszy uniósł oczy ku niebu i odsunął od siebie danie. — Hej, musisz coś zjeść, potrzebujesz energii i składników odżywczych w tym stanie...

— Nie, Gin — przerwał jej mężczyzna, wstając w celu przygotowania sobie kawy, czarnej i bez cukru. — Nie jestem głodny.

Kobieta wydęła dolną wargę do przodu.

— Zamiast tego świństwa mógłbyś wypić herbatę - zganiła go od razu. — Dobrze wiesz, że się tylko o ciebie martwię, proszę, nie każ mi cię do czegokolwiek zmuszać... — Chcąc pokazać, że i tak dopnie swego, młodsza wsadziła szybkim ruchem dłoń pod końcówkę swojej śnieżnobiałej koszuli nocnej i dotarła tym samym do czarnej opaski z pokrowcem na nóż do niej przyczepionym. W mgnieniu oka znalazła się przy swoim bracie, umieszczając ostrze przy jego gardle. — Nie zapominaj, że jestem skrytobójcą.

— Rashōmon — mruknął tylko brunet, a rękaw jego koszulki momentalnie złapał za dłoń Gin. — Nie zapominaj, że jestem obdarzony.

Rodzenstwo spojrzało na siebie sceptycznie, po czym oboje odrzucili swoje oręża, wciąż przyglądając się sobie uważnie.

— Dobra, zjem tę jajecznicę — ustąpił Akutagawa. — W zamian mogę wypić kawę.

Dziewczyna westchnęła.

— Niech ci będzie, stoi — zgodziła się w końcu. Chwilę później podeszła do tostera i wyjęła z niego kilka spieczonych kromek chleba. — Gdybyś miał ochotę, zrobiłam ich więcej — pomachała bratu tostem przed twarzą. — Weź sobie jeśli ten posiłek cię nie usatysfakcjonuje.

Starszy kiwnął głową i zaczął jeść, a Gin postawiła mu na stole parujący kubek z ciemnym, ciepłym napojem i wyszła z kuchni, powiadamiając go o tym, że tylko jak się ubierze, wychodzi do pracy. Złapał sam siebie na zazdrości o zdolność do wykonywania obowiązków przez jego siostrę, której on na chwilę obecną nie posiadał.

Minął kwadrans, a dziewczyna pożegnała się z bratem i opuściła mieszkanie, zostawiając go samego jak palec. Rzuciła jeszcze w biegu, aby w razie pogorszenia jego samopoczucia koniecznie po nią zadzwonił, na co ten tylko przewrócił oczami i wrócił do swojego pokoju.

Założył czarny sweter z golfem oraz białe dżinsy. Oczy przysłoniły mu ciemne okulary przeciwsłonecze. Poszedł w ślady Gin i wyszedł z domu, lecz zrobił to tylko i wyłącznie, aby wypożyczyć książkę z biblioteki i przy okazji oddać tę juz skończoną.

Zajęło mu to mniej niż dziesięć minut i wracając z powrotem do mieszkania, trafił na jakiś pojedynek, o ile tak mógł to nazwać. Początkowo chciał to zignorować, zważywszy na częste wybryki Agencji w tę stronę, lecz gdy kątem oka dostrzegł Dazaia kręcącego się nieopodal, przystanął i postanowił, że przyjrzy się całej sytuacji.

Na środku ulicy stała na oko osiemdziesięcioletnia staruszka, którą co chwilę okrążał jakiś młodzieniec. Za stopami chłopaka powstawały ogniste ślady, a jego szybkość nie pozwalała Osamu na zbliżenie się i anulowanie jego zdolności.

Starsza kobieta nie wydawała się przerażona całą sytuacją, na jej pomarszczonej, acz wciąż uroczej twarzy malowało się jedynie zmartwienie, gdy ta obserwowała to, co działo się wokół niej. W pewnym momencie Akutagawa dostrzegł jak nadludzko szybki nastolatek nastawia się do ataku na jego mentora, więc automatycznie użył swojej umiejętności, wskakując pomiędzy mężczyzn. Atsushi stojący nieopodal (Ryuunosuke wcześniej nie zwrócił na niego uwagi) wpadł najwyraźniej na ten sam pomysł i momentalnie się zderzyli obydwaj przygotowani na spalenie się żywcem przez prędkość ich przeciwnika. To wszystko nie nastąpiło, a w ułamku sekundy ujrzeli przed sobą niemowlaka leżącego pośród kupki ubrań wcześniej przyodziewanych przez atakującego młodzieńca.

Staruszka podbiegła w ich stronę, uderzając obydwu bohaterów w ramiona, po czym momentalnie niemowlak ponownie urósł do poprzednich rozmiarów i para znikła wśród zbierającego się tłumu.

Nagle w miejscu, gdzie uprzednio stali Akutagawa oraz Atsushi zostały jedynie dwie o wiele mniejsze istotki.

— ...czy wy jesteście głupi? — zapytał Dazai, patrząc się na swoich podopiecznych, którzy słysząc to wybuchnęli płaczem, rzucając się w swoje objęcia.

— Aaa! Gin, gdzie jest Gin? — krzyczał przemieniony w siedmiolatka Ryuunosuke, przytulając do piersi jeszcze młodszego Nakajimę.

— Wszystko wokół... Nie jestem już w sierocińcu? — łkał cicho Atsushi, zaciskając niewielkie rączki na o wiele za dużej koszulce Akutagawy.

W pewnym momencie dzieci ucichły i spojrzały na siebie, nie wiedząc co się dzieje. Obydwaj chłopcy przekręcili swoje główki w dwie różne strony, wyglądając trochę jakby próbowali imitować nawzajem swoje lustrzane odbicia.

— Kim jesteś? — zapytał Atsushi, nadal nie puszczając rąbka ogromnego płaszcza swojego towarzysza.

— Ryuunosuke. — Akutagawa zawstydzony odwrócił wzrok, przysłaniając szare oczy zbyt długą grzywką. Białowłosy uśmiechnął się serdecznie i entuzjastycznie podskoczył, przez co brunet o mało się nie przewrócił.

— Zostańmy przyjaciółmi, Ryuu! — zawołał podekscytowany chłopczyk z mnóstwem iskierek błądzących w jego kolorowych oczkach. — Jestem Atsushi, miło mi cię poznać!

Tym razem siedmiolatek odwrócił w pełni głowę i zakrył zaczerwienione policzki swoją rączką.

— Okej, Atsu... — odpowiedział nieśmiało i objął nowego kolegę ponownie. — Panie mumio, gdzie jest Gin? — zapytał spokojnie, kierując spojrzenie w stronę Dazaia. — Nie pamiętam prawie nic z przeciągu bardzo długiego czasu, znam tylko swoje imię i wiem, że mam siostrę. Dodatkowo powinienem być teraz w slumsach, co się stało...?

Osamu ponownie westchnął cierpiętniczo i wyciągnął telefon.

— Kompletnie nic, Ryuu — powiedział do niego. - Zaraz tutaj przyjdzie, dobrze?

— Tylko przyjaciele mogą tak na mnie mówić — wypiął dolną wargę do przodu i symbolicznie pogłaskał Nakajimę po włosach.

Brunetowi niemal wyskoczyła żyłka na czole, gdy usłyszał te słowa. Nie był przyzwyczajony do widoku tak niepotulnego w stosunku do niego Akutagawy, więc jedynie sięgnął po wcześniej wyciągniętą komórkę i wykonał połączenie.

Po kilku sygnałach rozmówca odebrał.

— Halo? Chuuya? Mamy mały problem... Dosłownie.

❝Ukryci w cieniu❞ → Dazai x ChuuyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz