XI ❝Dzieciulki❞

2.8K 305 270
                                    

— Osamu, czy mógłbyś mi to proszę wytłumaczyć? — zapytał Chuuya, gdy po wejściu do domu ukochanego dwie maleńkie istotki przykleiły się do jego nóg. Wydawały się one dziwnie znajome i zaniepokojone tym, co je otaczało, więc mężczyzna przykucnął, aby móc złapać z nimi kontakt wzrokowy i dorównać im wzrostem. Pogłaskał chłopców biegających w zbyt dużych ubraniach po ich niewielkich główkach i uśmiechnął się, by dodać im otuchy. — Cześć, jak macie na imię?

Białowłose dziecko momentalnie odczepiło się od Nakahary, a jego buzia rozjaśniła się niczym poranne słońce, co naprawdę rozczuliło rudzielca.

— To jest Ryuu! — zawołało od razu, wskazując na starszego towarzysza.

— Mogłeś przedstawić się pierwszy... - mruknął drugi chłopiec. — Atsushi - dodał, kierując palec wskazujący na przyjaciela. — Dla pana Akutagawa, proszę.

— Ryuuuuuu! — młodszy spojrzał na Ryuunosuke, po czym skoczył w jego kierunku, aby go przytulić. Obaj przez ten gest wylądowali na ziemi, obejmując się z małymi uśmiechami błyszącymi na ich twarzach.

Początkowo niebieskooki poczuł się zbity z tropu, gdyż w ich poprzedniej rozmowie telefonicznej Dazai powiedział mu o niemożności Akutagawy do pracy przez atak niespodziewanego rodzaju indywidualności, więc założył najgorsze. Fakt, że zarówno jego współpracownik jak i ten Osamu zamienili się w dzieci zdawał się być o wiele lepszy niż cokolwiek innego, a mężczyzna tyle dziwnych sytuacji miał już za sobą, iż zdziwienie nawet przez chwilę nie zaprzątało jego głowy. Zamiast tego zrobił krok w stronę wciąż leżących na podłodze kilkulatków.

— Nazywam się Nakahara Chuuya, miło mi was poznać, Atsushi, Akutagawa — powiedział do nich, ponawiając próbę zrobienia łagodnego uśmiechu.

— Mama? — wymamrotał białowłosy, przyglądając się uważnie dorosłemu, którego twarz wykrzywiła się w lekkim uśmiechu. — Trochę wyglądasz jak ona... Jesteś milszy niż ten drugi pan.

Zaśmiał się w duchu na myśl, że ponownie wygrał z Dazaiem. Po upływie kilku sekund jednak doszło do niego znaczenie słów pięciolatka i oblał się ogromnym rumieńcem.

— Ja nie... — Próbował się wytłumaczyć, lecz przeszkodził mu w tym Osamu, który znikąd wyrósł tuż przed nim, nabijając się z całej sytuacji.

— Nie wykręcaj się, Chuu, jesteś świetną mamą — powiedział mężczyzna, po czym pocałował swojego chłopaka na przywitanie.

Nakahara odwrócił wzrok zawstydzony.

— Zaniepokoiłeś mnie tym telefonem, mogłeś od razu powiedzieć co im się stało zamiast bawić się w uogólnianie, naprawdę myślałem, że są ledwo żywi — zganił ukochanego z miejsca rudzielec.

— Tak było zabawniej — odparł brunet, dostając przy tym w twarz od swojei drugiej połówki.

Mały Akutagawa przekręcił główkę, patrząc na tę dwójkę niezwykle uważnie jak na siedmiolatka. W oczkach pojawił się mu bardzo jasny błysk i momentalnie wstał z ziemi (podnosząc przy tym kolegę) i pociągnął za ubranie niższego.

— Ryuu — rzekł nieśmiało. — Ty też nie lubisz tego pana, możesz tak do mnie mówić.

Dazai zrobił dramatyczną minę i przez chwilę użalał się nad sobą, trzymając się tego, że jest niesamowicie pokrzywdzony z winy swoich podopiecznych, co Chuuya skwitował jedynie długą salwą śmiechu.

— Ten pan tak naprawdę nie jest taki zły jak mówicie, kochani — powiedział w stronę dzieci, które dziwnym trafem zaczęły go słuchać uważnie. — Może być idiotą i robić wiele głupich rzeczy, ale naprawdę troszczy się o bliskie mu osoby i jest cholernie inteligentny. Za to go kocham, między innymi. — Uśmiechnął się. Kątem oka dostrzegł jak jego imbecyl szczerzył się, słysząc te słowa.

Niech ma, chociaż dzisiaj — przeszło przez myśl Nakaharze.

— Skoro mama kocha tego pana, to musi on być naszym tatą, Ryuu! — zawołał podekscytowany Nakajima, ponownie zamykając przyjaciela w mocnym uścisku. Brunet odwzajemnił ten gest.

— Może nie jest wcale taki zły — wymamrotał we włosy chłopca dość nieśmiało.

Zarówno Dazai jak i Chuuya przyglądali się temu festiwalowi słodyczy od dłużej chwili, po czym wzięli dzieci do salonu i udali się do sypialni, aby przedyskutować pewne kwestie we dwoje.

Gdy brązowooki zamknął za sobą drzwi zrobione z dość jasnego drewna, rudzielec usiadł na łóżku, zdejmując buty w międzyczasie. Zazwyczaj robił to w tym miejscu, bo przy każdej swojej wizycie i tak kapcie zabierał spod ramy ukochanego, tak też zrobił i tym razem. Papucie były białe, futrzane oraz na ich czubku widniała para króliczych uszu. Osamu nie pozwalał mu zakładać innych, zapewniając że w tych wygląda niesamowicie uroczo i po prostu uwielbia na niego tak patrzeć. Chuuya zignorował fakt, iż mężczyzna zapewne w rzeczywistości miał z tego niezły ubaw i cieszył się puchatymi kapciuszkami, gdyż były strasznie ciepłe i wygodne. A ze względu na swoją antypoślizgową podeszwę, dwudziestodwulatek nie musiał się żaden sposób martwić o jakąkolwiek wywrotkę na śliskich panelach czy łazienkowych kafelkach. Nie licząc momentów, w których to jego chłopak wpadał na jakieś durne pomysły, ale to historia na inny dzień.

— No, to teraz się spowiadaj — zarządził Nakahara, zakładając nogę przez nogę oraz krzyżując ręce na piersi. — Jak do tego doszło?

Osamu przysiadł się do niego, by od razu rozłożyć się na niepościelonym łóżku.

— Mówiłem ci przecież — westchnął cierpiętniczo mężczyzna. — Jestem zmęczony jak nie wiem przez te bachory, daj mi odpocząć...

— Szczegóły, cholero — powiedział niebieskooki stanowczo. Brunet ponownie westchnął, jakby chcąc urządzić ogromną manifestację swojego jakże wielkiego wyczerpania.

— Razem z Atsushim mieliśmy mały... pojedynek z dwójką poszukiwanych obdarzonych. Jeden z nich poruszał się tak szybko, że zostawiał za sobą ślady ognia. Drugi to była zwykła staruszka, ale dotykiem odmładzała. No cóż, gdy ten pierwszy spróbował mnie zaatakować, nasi idioci rzucili się na pomoc. — Wyraz twarzy Osamu wyrażał niepodważalną irytację takowym obrotem spraw. — I uprzedzając twoje pytanie, nie mam pojęcia skąd tam się wziął Akutagawa.

— Dobrze... — Chuuya skinął głową. — Powiedz mi jeszcze, dlaczego oni tak bardzo cię nie lubią?

Mężczyzna ponownie westchnął.

— Nie miałem pojęcia, że nie zachowali wspomnień i nazwałem ich idiotami — przyznał się brunet.

Nakahara zaśmiał się cicho.

— Z jakiego powodu to nasza dwójka ma ich akurat na głowie? — dodał jeszcze po chwili Chuuya.

— Jak poinformowałem Kunikidę o tym wszystkim, uznał, że jestem głupi i mam się tym teraz zająć. Żeby nie było, skontaktowałem się z Morim, ale udało mi się dotrzeć do Kouyou, której wszystko powiedziałem. No i ona zaleciła mi zadzwonić do ciebie i kazała nie robić nic nieprzyzwoitego przy dzieciach — wyjaśnił Dazai.

Tym razem to Chuuya westchnął.

— Oj, cholero... — rzekł, lecz po chwili położył się obok swojego wybranka serca i wtulił się w jego ramię. — Czyli zapewne Higuchi mając obok siebie Czarną Jaszczurkę, goni za sprawcami, co?

— Bingo — odparł Osamu. — Chodźmy, Chuu, bo jeszcze dzieciaki nam zginą.

Gdy para weszła z powrotem do salonu, ich podopieczni nagle zniknęli.

— Dazai, kurwa, wykrakałeś.

❝Ukryci w cieniu❞ → Dazai x ChuuyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz