Rozdział 01

12K 499 9
                                    

Włożyłam łyżkę do ust Ryanowi i uśmiechnęłam się,kiedy chłopak przewrócił oczami.

-Czuje się jak dziecko.

-I tak się zachowujesz.

-A teraz gadaj. Skąd masz te siniaki?-wskazał na mój nadgarstek. Mineły trzy dni od przyjścia tych trzech chłopaków na stację,a siniaki nie chciały zejść. Postawiłam miskę z zupą na kołdrze i zakryłam nadgarstki rekawami. Spojrzałam spod grzywki na chłopaka,a w moich oczach znowu zakręciły się łzy. Jego blond włosy opadały mu rozczochrane na czoło,a wory pod oczami były bardzej widoczne niż zwykle. Na twarzy widniał lekki uśmiech,który zawsze był,kiedy tylko ktoś tu wchodził. Każdy wiedział,że Ryan zbliża sie do końca.Ale nie jakieś głupiej opowieści,czy drogi. On zbliżał się do końca swojego życia. A najgorsze było to,że on potrafił rozszyfrować każdego. Wiedział co teraz czuje i zawsze tryskał energią. Nawet teraz kiedy zostało mu już mało życia. Nie pogodzę się z tym. Nigdy.

-Darcy?

-Tak?-szepnęłam odganiając łzy.

-Chcę,zeby te pieniądze,które miały iść na moją operację,poszły na twój taniec.

-Co? Nie Ryan! Uzbieramy resztę pieniędzy na operację. Wszystko będzie dobrze.-skłamałam wiedząc,że nie damy rady uzbierać stu tysięcy w kilka tygodni,a może dni. Każdy o tym wiedział tylko nie Ryan. On tak naprawdę nie wiedział ile pieniędzy nam zostało.

-Proszę Darcy. Mi już nic nie pomoże.

-Czy mój zyciowy optymista ma gorszy dzień?-chłopak wywrócił oczami,a ja zmierzwiłam go po włosach i zeskoczyłam z łóżka. Wyszłam z pokoju chłopaka i poszłam do kuchni. Wzięłam paczkę żelków z szafki i wróciłam do pokoju chłopaka. Ryan siedział już na swoim wózku.

-Idziemy na spacer?-spytał zakładając sweter na czarną koszulkę.Pokiwałam głową i wyjęłam z jego szafy za dużą na mnie,zakładaną przez głowę czarną bluzę. Założyłam ją na siebie i podciągnęłam rękawy. Wyjęłam włosy spod bluzy,które opadły mi na ramiona i poszłam założyć swoje czarne trampki. Obok mnie stanął Ryan na wózku i założył swoje buty. Otworzyłam drzwi od domu i zamknęłam je na klucz,kiedy chłopak przejechał.  Weszłam za nim do windy,a ona zamknęła się zaraz za mną.

-Chcę czekoladę.-wydął dolną wargę,a ja zgapiłam jego ruch nabijając się z niego.Blondyn prychnął co znowu powtórzyłam,a on zaczął zabijać mnie wzrokiem. Wyszłam z windy przepuszczając go i poszliśmy w stronę parku.

-Mówiłem serio o tych pieniądzach.

-Jesteś ważniejszy niż taniec.

-Dla mnie i tak...

-Skończ.-przerwałam mu bliska płaczu.

-Przepraszam Darcy.-szepnął,a ja kiwnęłam głową i otarłam łzę z policzka.  Usiadłam na lawce obok chłopaka i usmiechnęłam się sztucznie.

-Jared będzie tu za kilka minut. Pójdę po coś do picia.-podniosłam się z ławki i podeszłam do pierwszej budki z gorącą czekoladą,która tutaj stała. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Spróbowałam się obrócić,ale ktoś zacisnął dłonie mocniej a mojej talii. 

-Nie musisz wszystkiego widzieć Skarbie.-mruknął mi do ucha i pocałował w jego płatek. Uderzyłam go z łokcia w brzuch,ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił. 

-Przyjadę o dwudziestej. Lepiej,żebys była gotowa.-chłopak pocałował mnie w skroń i puścił,a ja szybko sie obróciłam i  zobaczyłam,że to ten chłopak,który zaczepiał mnie na stacji. Ja pierdole.  Szybko zapłaciłam za nasze picie i pobiegłam z nim do Ryana i Jareda.

Trouble| Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz