20. Zamknięte drzwi

2.9K 194 77
                                    


Poranek dla Teodora nie należał do najłatwiejszych. Nie dość, że w nocy nie mógł zasnąć, a gdy wreszcie mu się udało, zadzwonił budzik, to jeszcze wciąż męczył go natłok myśli. Nie potrafił się na niczym skupić, nawet przygotowanie śniadania przyszło mu z dużym trudem, o spakowaniu notatek na wykłady już nie wspominając.

Wyszedł z mieszkania prosto na ciepłe, wiosenne powietrze. Odchylił nieco głowę w tył, zamierając na moment w promieniach słonecznych, żeby zaraz ruszyć w stronę przystanku autobusowego, sprawdzając jeszcze po drodze telefon. Andrzej milczał, a Rafał wysłał Teodorowi pytanie, czy wszystko z nim w porządku, na które to z kolei Teodor nie odpowiedział, domykając okrąg milczenia.

Na wykłady dotarł punktualnie, jednak w sali prędzej pełnił prędzej funkcję ozdoby, niż łaknącego wiedzy studenta. Natalia, której wczoraj się żalił, zapisywała gorliwie słowa profesorów, więc na szczęście nie musiał martwić się brakiem notatek.

Godzinę piętnastą, czyli koniec jego pobytu na uczelni, przyjął z niejaką ulgą. Dzisiaj bloki zajęć wyjątkowo mu się dłużyły.

– Wracasz do siebie? – zapytała przyjaciółka, kiedy szli przez dziedziniec wydziału. Zerknął na nią, krzywiąc się nieznacznie na samą myśl, że będzie musiał teraz wrócić do pustego mieszkania.

– Nie wiem – odpowiedział, odruchowo wyciągając telefon z kieszeni i zerkając na jego ekran. Natalia ciekawsko zajrzała mu przez ramię, a on nawet jej nie upomniał. Wczoraj i tak bardzo się już przyjaciółce uzewnętrznił, nie musiał niczego przed nią ukrywać.

– Rafał – zauważyła na głos i zerknęła na Teodora uważnie. – Nie zamierzasz mu odpisać?

– Nie wiem.

– Ostatnio wielu rzeczy nie wiesz – prychnęła, przewracając oczami. – Weź się w garść, bo zachowujesz się jak dziewica na wydaniu. – Szturchnęła go ramieniem, a Teodor zatrzymał się w półkroku. Popatrzył na Natalię z lekkim rozbawieniem, ale nie mógł nie przyznać jej racji, ostatnio sam ze sobą się męczył, bo naprawdę nie wiedział, czego chciał.

– Możliwe. Nie mam pojęcia co zrobić.

– To lepiej zrób cokolwiek, bo mam wrażenie, że będziesz żałować.

Przełknął ślinę, zerkając jeszcze na przyjaciółkę. Nic już jej nie odpowiedział, kiwnął jedynie głową, dobrze wiedząc, że miała rację. Rafał nie będzie na niego czekać wiecznie, a Andrzej... on nie czekał na niego nigdy.

***

Stanął przed drzwiami i nie wahając się ani przez moment, bo wtedy mógłby się jeszcze rozmyślić, zapukał. Cała droga tutaj, na Dietla, minęła mu jak w jakimś amoku. Nie bardzo ją pamiętał, bo skupiał się na uciszaniu szalejących w głowie myśli i nim się spostrzegł, a już stał tutaj – u progu mieszkania, które doskonale zdążył poznać.

Nie minęło wiele czasu, a w drzwiach stanął Rafał. Zaspany, w samych bokserkach, spoglądający na Teodora tak, jakby myślał, że to jeszcze część jego snu. Kamiński czuł, jak na ten widok serce zaczyna mu bić szybciej, a jemu samemu robi się gorąco. I o ile wcześniej w jego umyśle panował chaos, o tyle nagle zapanowała tam przytłaczająca pustka.

Stęsknił się. Za tym tępym wyrazem twarzy, jasnymi, łagodnymi oczami, no i za wydatnymi, tak przyjemnymi w dotyku ustami.

– Teodor? Co tu robisz? – Rafał z pewnością nie spodziewał się nagłej wizyty Kamińskiego. Sam Kamiński zresztą też się jej nie spodziewał, a już z pewnością w żaden sposób jej nie planował.

I tak wszyscy wylądujemy w McDonaldzie | bxb | - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz