Kiedy po raz pierwszy go ujrzała, byłam w tarapatach. Eskortowałam grupę krasnoludów przez Mroczną Puszczę na rozkaz mojej matki rzecz jasna. Powiedziała, że im się przydam z moim darem jasnowidzenia. Ale powiem szczerze, że gdyby nie Legolas i jego banda skończyłabym jako przystawka dla plugawego podmiotu Ungoliany. Jak to krasnoludy oczywiście się stawiały, a ja straciłam z oczu Kili'ego. Ale to było dawno, teraz widziałam go po raz drugi, gdy w towarzystwie mojej matki odwiedziliśmy Thrandulina w jego pałacu. Legolas stał obok swojego ojca w nieskazitelnie białych szatach a jego równie białe włosy opadały swobodnie na ramiona. Ja sama miałam płaszcz tkany przez moją matkę, głęboko naciągnięty na głowę.
- Witaj Thrandulinie, dawno się nie widzieliśmy - rzekła Galadriela i skłoniła lekko głowę.
- Czas może płynąć, ale jak widać na Panią Noldorów nie ma wpływu - powiedział król
- Mam nadzieję, że kojarzysz moją córkę Demerinis? - zapytała ignorując komplementy.
- Owszem, ale młodzi będą nam tylko przeszkadzać, tak więc Legolasie oprowadź Demerinis po zamku - powiedział ojciec elfa - A pani, Galadrielo zapraszam do gabinetu.
Legolas podszedł do mnie i ofiarował mi swoje ramię, które przyjęłam dość nie pewnie.
- Powiedz mi Demerinis czemuż to nie ściągniesz płaszcza? - spytał elf, gdy szli przez korytarz.
- No cóż Książę, nie lubię pokazywać swojego wyglądu, a po za tym doskonale wiesz jak wyglądam. - powiedziałam szczerze.
- Rozumiem i mam pewną propozycję, proszę mów mi po imieniu.
- Hmm, dobrze Legolasie, ale tylko i wyłącznie tylko jeśli zadziała to w drugą stronę.
- Na to mogę się zgodzić piękna Demerinis.
- Na jakiej podstawie sądzisz, że jestem piękną chociaż mój wygląd pozostaje dla ciebie tajemnicą? - spytałam lekko zarumieniona.
- Po prostu mam nadzieję, że pokażesz swoją twarz - powiedział śmiało Legolas.
Słysząc to odgarnęłam kaptur zielonej peleryna wystawiając swoją twarz. Kaskady lekko falowanych miedzianych włosów opad ramiona elfce. Miałam wesołe i zarazem poważne brązowe oczy. Ale cień kaptura ukrywał coś jeszcze, co blask pochodnie uwydatniał, a mianowicie grubą srebrną bliznę, która znaczyła żuchwę elfki. Legolas stał oczarowany, ale po chwili otrzeźwiał.
- Teraz z całą pewnością mogę sądzić, że jesteś piękna - powiedział elf, lekko schylając głowę.
- Dziękuje - powiedziałam i szybko zmieniłam temat - Legolasie mógłbyś mi pokazac moją komnatę?
- Oczywiście - powiedział i zaprowadził mnie do czerwonych drzwi na końcu kamiennego korytarza. Wskazał mi je a ja niepewnie weszłam do środka. O mało nie dostałam zawału, kiedy w środku ujrzałam własną matkę.
- Jej matko chciałaś mnie zabić? - spytałam żartobliwym tonem.
- To byłaby najgłupsza rzecz jaką uczyniłabym w swoim życiu zważając na to, iż została mi tylko jedna córka - powiedziała cicho Galadriela, a po chwili jej twarz przyozdobił uśmiech, gdy uniosła wzrok na pierworodną, lecz w jej oczach nadal był ślad smutku, gdy przypomniała sobie jak okrutną śmiercią zmarła Celebriana*.
- Rozumiem - powiedziałam równie cicho - Co cię sprowadza do mojej komnaty?
- Twój pobyd tutaj skróci się do jednego dnia, bowiem Elrond zażądził bardzo ważną naradę na, której przebywać będziesz jako moja wysłanniczka. A teraz przyszykuj się na kolację - powiedziała Lady Galadriela i wyszła z pomieszczenia.
- Dobrze matko - powiedziałam, ale ona już mnie nie słyszała.
Z cichym westchnieniem podeszłam do białej rzeźbione szafy i wyjełam długą szmaragdową suknie. Położyłam ją na łóżku a sama udałam się do łazienki. Szybko się umyłam i ubrał, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Właśnie w momencie kiedy skończyłam się szykować, zabrzmiał dźwięk gongu, który oznajmił kolacje. Powoli podeszłam do drzwi, wzięłam głęboki oddech i udałam się do jadalni.
Od razu oślepił mnie biały blask, bowiem jadalnia oświetlona była lampionami z światłem tak czystym, iż wydawać mogłoby się, że to blask gwiazd, co w istocie było prawdą. Thrandulin siedział u szczytu stołu bliżej ściany, moja matka siedziała na przeciw u szczytu, który znajdował się obok ogromnych dwuskrzydłowych drzwi wejściowych. Moje miejsce znajdowało się niemal w połowie stołu a na przeciw mnie siedział nie kto inny jak Legolas. Czułam się nie pewnie z racji tego, że znajowałam się w pałacu którego nie znałam w towarzystwie całkiem przystojnego elfa, który ciągle się na mnie gapił. Kolacja była bardzo wystawna, ale nie byłam bardzo głodna i oczekiwałem na koniec. Jednak kiedy zaczęłam się czuć bardziej swobodnie i zapomniałam o Legolasie, właśnie w tym momencie on na mnie spojrzał. Jego Błękitne oczy przeszywały moją duszę, i miałam dziwne wrażenie, że poznał moje najgłębsze, najbardziej tajne sekrety i myśli. Dlatego z westchnieniem ulgi udałam się po kolacji do komnaty przygotowując się na jutrzejszy wyjazd do Rivendell. Jednak moje myśli zajmował białowłosy książę. Kiedy później poszłam spać miałam sen.
Stałam w białej sukni pod szczątkami dwóch drzew Valinoru i widziałam Legolasa bawiącego się z dzieckiem na brzegu morza. Fale łagodnie rozbijały się o stopy elfa i dziewczynki, która zbierała kolorowe muszle. A ja zastanawiałam się czyje to dziecko. A potem prawda uderzyła we mnie niczym tornado.
Kiedy przebudziłam się w zalane światłem słonecznym komnacie w Mrocznej Puszczy uświadomiłam sobie, że jest on moim przeznaczeniem.
☸️☸️☸️☸️☸️☸️☸️☸️☸️
Hejka mamy pierwszy rozdział 🎉! Wiem może być nudnawy, ale proszę o wyrozumiałość i cierpliwość to fabuła się rozkręci. Jeśli komukolwiek spodobała się historia Demerinis i Legolasa już w pierwszym rozdziale to bardzo proszę o pozostawienie znaku, gwiazdki lub komentarza. Miłego dnia czy tam nocy 😂😘
CZYTASZ
Los bywa nieprzewidywalny
FanfictionLegolas Po tym jak Tauriel zostawiła go dla Kiliego i razem wyruszyli za Góry Błękitne, zrozpaczony elf postanawia dołączyć do Drużyny Pierścienia, z myślą, że jego dusza zazna ukojenia. Nie wie jednak, że los bywa okrutny i spodka kolejną elfkę w...