32

1.5K 48 2
                                    

*POV'S Demerinis*

Godziny mijały tak długo, czas jakby się wlekł, kiedy ja zniecierpliwiona chodziłam w koło po Uzdrowicielni. Mijała prawie dziesiąta godzina odkąd wyruszyli. Zaczynałam się poważnie martwić. Eowyna stała nie daleko mnie i trzymała Faramira za dłoń, przynajmniej zapomniała o Aragornie.

Nie mogłam wytrzymać dłużej i wyszłam z Uzdrowicielni. Ulice miasta były powoli czyszczone przez pozostałe kobiety i dzieci. Miasto wracało do życia. Spojrzałam w niebo, powoli ciemniało i pojawiały się pierwsze gwiazdy, migotliwe punkty na tle ciemniejącej tkaniny.

- Wróćcie już - wymamrotałam cicho i kopnęłam mały kamień, który potoczył się dalej po ulicy. 

Korciło mnie, aby wyjść po za mury miasta, lub wejść gdzieś wysoko i wypatrywać sztandarów. Nie myśląc dłużej skierowałam się w stronę Cytadeli. Nie byłam tam odkąd Denthor chciał spalić Faramira żywcem, gdyby nie Gandalf..

Gandalf, tyle mu zawdzięczam. Jest dla mnie mentorem i nauczycielem, świadomość, że może nie wrócić jest męcząca. Tak samo moja matka, tak dawno nie widziałam jej twarzy. Już zapomniałam jak palące mogą być jej oczy. 

Wdrapałam się po zrujnowanych schodach na najwyższą wieżę strażniczą, jednak mało co mogłam dostrzec. Robiło się już ciemno i nawet elfi wzrok nie wiele pomagał. Tyle czasu..gdzie oni są?

Zdenerwowanie sięgnęło granic więc postanowiłam już pomału wracać do Uzdrowicielni, nie chciałam robić strachu Eowyn. Wracając przypatrywałam się mijanym ludziom. Ciekawiło mnie jak się czują, co myślą. Pokręciłam głową i przyśpieszyłam kroku. 

- Gdzie ty byłaś?! - usłyszałam lekko zdenerwowany głos Eowyn, kiedy tylko przekroczyłam prób domu.

- Na spacerze -mruknęłam cicho i usiadłam na skraju swojego posłania.

- Wiem, że się martwisz - Eowyn delikatnie mnie przytuliła. - Wrócą. Na pewno.

Westchnęłam i wyswobodziłam się z jej objęć, kładąc się na łóżku i przymykając oczy. Sen dobrze mi zrobi - pomyślałam i oddałam się w objęcia snu. 

Na początku bezkształtna masa nie przypominała niczego co można było by uznać za ludzkie. Po jakimś czasie zaczęła przybierać postać ludzi. Usłyszałam szum morza, za którym tak bardzo tęskniłam od lat. Mała dziewczynka rysowała patykiem rybę na pisaku. Białe włosy odgarniał wiatr, a dołeczki w policzkach dodawały jej uroku. Wiedziałam kim jest, moja córka. Moja najmilsza. Jej włosy dosłownie fruwały w powietrzu. Lotta - pomyślałam i uśmiechnęłam się szeroko. Płynąca z wiatrem, Lotta, tak dam jej na imię kiedyś. Naglę dziewczynkę objął od tyłu wysoki elf i podniósł do góry. Legolas, jego twarz była młodsza, ale to zasługa nieśmiertelnych krain. Sielnkowy dzień, czyli jest promyk szczęścia, że on wróci? Teraz miałam gwarancje, że żyje. W końcu go tu widzę, a to nie może być tylko sen. Nie w moim przypadku. 

Do mojej idealne wizji wdarł się dźwięk. Huczny dźwięk rogu, gdzieś na skraju myśli wiedziałam co to oznaczało, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć co. Poczułam delikatne muśnięcie ust na czole.

- Legolasie, ty to się może po bitwie oczyść, bo jak ona cię zobaczy to ucieknie - turbalny głos, czy to Gimli? 

Bardzo chciałam się uwolnić od tego stanu pół snu, ale nie potrafiłam. Jednak wrócili! Żyli!

- Ciszej! - usłyszałam głos Eowyn - Wynoście się obaj za nim ją obudzicie, jest zmęczona! - głosy odchodzących kroków i zimy materiał na czole. Czemu nie mogę otworzyć oczu?!

Postanowiłam z tym nie walczyć, pomyślałam, że szybciej minie ten stan. Znowu rozluźniłam mięśnie i pozwoliłam sobie odpłynąć. Widziałam swoje marzenia jak senne majaki. 

- Demerinis - poczułam delikatne szarpanie i tym razem otworzenie oczu nie było zbyt trudne. Jednak byłam strasznie zaspana. 

- Hm? - popatrzyłam nieprzytomnie na Eowyn. 

- Wrócili! - od razu zeskoczyłam z łóżka i trafiłam prosto w ramiona Legolasa, który mocno mnie przytulił do siebie. Wtuliłam twarz w jego szyje i pozwoliłam łzą swobodnie spływać.

- Kocham Cię - powiedziała cicho i sama się zdziwiłam. Nigdy nie mówiłam mu tych słów i w sumie mało komu je mówiłam.

- Ja ciebie też - usłyszała cichy zaskoczony głos elfa. Uśmiechnęłam się delikatnie i ciaśniej objęłam go ramionami. 

Teraz życie ma jakiś sens, odzyskało barwy. Legolas to ta lepsza część mnie.

************************************

Dzisiaj ten akurat krótszy, ale to dlatego, ze to ostatni rozdział. Wleci zaraz epilog i podziękowania, to koniec haha.


Los bywa nieprzewidywalnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz