20

1.6K 65 11
                                    

*Legolas POV'S*

Nie mogłem wytrzymać siedzenia w bezruchu, nie wytrzymałbym tak dłużej. W dodatku moje myśli zajęte były przez Demerinis. Jak na razie nie miałem okazji z nią porozmawiać. Do tej pory czekałem na moment, gdy będziemy zupełnie sami. Ale minęło tyle czasu, a ona jakby mnie unikała. Uznałem, że dam sobie na razie spokój, jeszcze ja jakoś dopadnę. Na prawdę zależało mi an tej rozmowie. 

Myśląc o tym, westchnąłem cicho kierując się ku zbrojowni. Właśnie tam król ulokował naszą broń, natomiast ja swojego miecza dawno nie ostrzyłem. Myślę, że chwila samotności dobrze mi zrobi, tak czy inaczej. Właśnie miałem wchodzić przez ciężkie dębowe drzwi, gdy poczułem czyjąś obecność. Spojrzałem na Demerinis, stała nie cały metr ode mnie. Jej oczy unikały moich. Zdawała się wahać, a ja wiedziałem co zamierza uczynić. Za nim zdążyła się odwrócić, doskoczyłem do niej i złapałem mocno za ramię.

- Tym razem nie pozwolę ci tak po prostu odejść - powiedziałem cicho. Co było prawdą, już raz myślałem, że ją straciłem.

- Musiałam - odpowiedziała mi nadal unikając mojego wzroku.

- Mogłaś wyjaśnić! - krzyknąłem na nią zdenerwowany.

- Nie mogłam! - jej krzyk odbił się od ścian  - Nie mogłam tego wyjaśnić, bo sama do końca nie wiedziałam o co chodzi!

- Dobrze, przepraszam - Cofnąłem się o krok, wiedząc, że przegiąłem - Po prostu się martwiłem, że już cię nie zobaczę - oparłem głowę o gładką ścianę, wzdychając z ulgą w duchu. Jej chłód stosunkowo mnie otrzeźwił.

- Zawsze będę - poczułem jej dłoń, tak lekką niczym powiew wiatru. Uniosłem wzrok i spojrzałem w jej ciemne oczy. Nie liczyło się nic, oprócz niej. Dopiero teraz zauważyłem jaka jest piękna. Miała duże, ciemne oczy, obramowane gęstymi rzęsami. W blasku pochodni rzucały długie cienie na jej policzki, gładka skóra promieniowała srebrnym blaskiem. Miałem unieść dłoń i pogłaskać ją po policzku, jednak zanim uczyniłem choćby ruch, pojawiła się służąca. Nie no, zawsze mi przerwą!

- Oh, przepraszam - powiedziała speszona, a Demernis ode mnie odskoczyła. Miałem wielką ochotę, aby przygarnąć ją do siebie znowu.

- Nic się nie stało - odpowiedziała speszona elfka. ,, Stało się bardzo dużo" - pomyślałem w duchu, przeklinając to, że znowu nam przerwano.

- Szukała cię pani Eowina, dzieci się obudziły.

- Dobrze, chodźmy - popatrzyłem jak znowu mi ucieka, kto wie czy już nie na zawsze? Może znowu zniknie, wśród cieni nocy. Poczułem dotkliwy ból w klatce piersiowej. Eh, przeklęta miłość!

Spojrzałem na sylwetkę kobiety, która skradła mi serce. Kiedy znikła za rogiem korytarza wszedłem do zbrojowni. Nie było tu żywej duszy, marzyłem o samotności, a teraz oddałbym wszystko, aby ona tu była. 

Usiadłem z miną męczennika i zabrałem się za ostrzenie mojej broni. Pogrążony w myślach, przesuwałem metodycznie rękę. Tak mijał mi czas.

***


Światło pochodni zastąpiła mi dość szeroka sylwetka mojego przyjaciela. 

- Czemu siedzisz tutaj całkiem sam?- spytał się Gimli, patrząc na mnie w zdumieniu.

- Bo tak lepiej, a przynajmniej było lepiej za nim się tu nie pojawiłeś - odpowiedziałem lekko zły. Lubiłem Gimliego, ale przerwał mi rozmyślanie nad bardzo ważną rzeczą. Owa rzecz jest akurat dość daleko ode mnie, ale to mi nie przeszkadzało.

-Coś  mi tu nie pasuje, a wręcz śmierdzi na kilometr. Co cię trapi przyjacielu?

- Masz rację -westchnąłem ciężko - Trapi mnie wiele rzeczy. Losy nas wszystkich, losy wojny, losy Śródziemia, a także...- zawahałem się.

- A także? - popędził mnie krasnolud.

- Dobra, ale nie mów nikomu - popatrzyłem na niego błagalnie.

- Bo chodzi o to, że kochamDemerinis  - ostatnie dwa słowa wyrzuciłem na wdechu.

-  Możesz powtórzyć ostatnie dwa słowa? Nic nie zrozumiałem - Gimli spojrzał na mnie wyczekująco, przeklęty krasnolud!

-Kocham Demernis - powiedziałem ciszej.

- Ahh, a więc miłość - powiedział domyśle Gimil - Na to przyjacielu nic ci nie poradzę, sam nigdy się nie zakochałem. Jest to dla mnie nowe.

- Bywa - powiedziałem zasmucony.

Przez chwile siedzieliśmy w ciszy, gdy nagle wszedł Aragorn. 

-Tutaj jesteście?! - zawołał zdumiony - Chodzę i szukam was wszędzie,  król wydał rozporządzenie i wszyscy przenosimy się do Helmowego Jaru. My robimy za straż, będziemy ochraniać ludzi, którzy wędrują.

- Kiedy wyruszamy? - zerwałem się jak oparzony.

- Jak najszybciej - opowiedział mi Aragorn i wyszedł - Czekam w Wielkiej Sali.

Zebrałem całą moją broń, a świeżo naostrzony miecz schowałem do pochwy. Byłem gotowy stawić czoło wszelkiemu złu.

****************************************

Ohayo moi czytelnicy! 

Jestem zdziwiona, że tak dużo was to czyta. PRZEKROCZYLIŚMY 1000 WYŚWIETLEŃ!

Gratki kochani :*!

A tak a propo, nie które komentarze bardzo mnie wspierają, niestety tylko nie które,  a właściwie wszytskie oprócz jednego. Nie pytajcie mnie kiedy ona będzie z Legim, ani czy ona z nim będzie. Moja książka ma określona fabułę i rozwija się tak jak się rozwija. Jak coś się nie podoba to nie musicie tego czytać ;D

Ale tak to dziękuję, bardzo wszystkim!

Miłego dnia/wieczoru


Los bywa nieprzewidywalnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz