*Demerinis POV'S*
Stałam na wzniesieniu czujnie przypatrując się migrującym ludziom. Byli zziębnięci, przemoczeni i zmęczeni, ale się nie skarżyli. Za to ich podziwiałam, byliśmy już prawie u kresu podróży. Mimo tego cień zmartwień nie opuszczał mnie, nawet na krok. Dlatego rozglądałam się wszędzie bardzo uważnie. Zasadzka mogła się czaić na najmniej odpowiednim miejscu.
Zbiegłam z wzniesienia i dołączyłam do korowodu ludzi. Tyły sprawdzone, mogę to odhaczyć. Przebiegłam pomiędzy mieszkańcami, aż na sam początek, gdzie znajdowali się konni.
- Pusto, jak okiem sięgnąć - poinformowałam Aragorna.
- Dobrze, ale bądźmy czujni, na pewno nie chcesz konia?
- Nie - pokręciłam głową - Lepiej mi bez konia, Legolasowi zresztą też - pokazałam ruchem głowy elfa, który stał tyłem do nas.
- No niech wam będzie - powiedział i odjechał.
Ruszyłam powoli w stronę Legolasa. W pół kroku się zatrzymałam. Jakiś cień zawładnął moim sercem. Obejrzałam się na tyły, czysto, spojrzałam przed siebie i tam na zboczu wzgórza ujrzałam ogromnego warga.
- Legolas, za tobą! - krzyknęłam naciągając łuk, tam gdzie wargowie, orkowie czają się w pobliżu. Rozejrzałam się czujnie, a z stoków nadjechali kolejni, niosąc orków na grzbietach. Paskudstwo.
Zajęłam się najbliższym wargiem i jego okropnym kompanem. Moja strzała przebiła gardziel wilka. Ork stoczył się z jego grzbietu i wylądował na czworaka. Nie czekając na nic przebiłam mu głowę strzałą i pobiegłam dalej. Zestrzeliłam jeszcze trzech orków, a w gąszczu walczących usiłowałam dostrzec Legolasa, Gilmiego, bądź Aragorna. Dostrzegłam Leglasa po drugiej stronie, zaraz obok Gimilego, tam też ruszyłam.
Za nim tam dotarłam mignął mi Aragorn, który staczał się z orkiem w walce. Nie mogłam mu pomóc, gdyż przede mną pojawili się dwaj wargowie. Dość wielcy, a akurat skończyły mi się strzały! Wyjęłam miecz i przygotowałam się do ataku. Cięłam szybko z lewej i miecz zagłębił się w bok bliższego z wilków. Ten cofnął się gwałtownie, a ja przecięłam mu gardło. Drugim się nie przejmowałam, tak długo jak miałam wolną drogę. Przebiegłam do miejsca w którym widziałam po raz ostatni Aragorna. Nie pozostało tam nic prócz śladów krwi. Rozejrzałam się i dostrzegłam Legolasa, który klęczał nad jednym z orków. Trzymał w dłoni coś połyskliwego.
- Skąd to masz się pytam?! - spytał ostro, a ja dopiero teraz rozpoznałam przedmiot. Dar Arweny, dała go Aragornowi. Skąd to ścierwo to ma? Przepchnęłam się obok ludzi i dopadłam orka, zimny sztylet przyłożyłam mu do szyi, nawet nie wiem kiedy go wyciągnęłam.
- Gadaj, jeśli ci życie nie miłe!- warknęłam na niego. Ork zaśmiał się ochryple.
- Wasz przyjaciel nie żyje - spojrzał na mnie kpiąco.
- Kłamiesz! - przycisnęłam sztylet do jego okropnej szyi, a kropelki jego krwi zbrukały mi broń.
- Nie k-kłamie! - wycharczał - Spad z przepaści, podczas szamotaniny z wargiem! - odskoczyłam od niego i pobiegłam do przepaści, w dole szumiała wartka woda rzeki. Wiedziałam, że Aragorn nie miał szans przeżycia. Wróciłam do orka i Gimliego, który przy nim został. Ledwie na niego spoglądając cisnęłam sztylet w kierunku jego szyi.
Usiadłam na pobliskim głazie i schowałam twarz w dłoniach. Gandalf odszedł mówiąc, aby wypatrywać go piątego dnia po jego odjeździe, gdzieś jak zwykle mu się spieszyło. Aragorn zaginął, tak zaginął, bo nie dopuszczałam do siebie myśli, że nie żyje. Poczułam na plecach ciepłą dłoń, to Legolas usiadł koło mnie i przytulił. Położyłam mu głowę na ramieniu i chicho zapłakałam. Nikt nam nie przeszkadzał, nikt nie pognalał do odjazdu. Nie wiem ile czasu minęło, ale łzy w końcu wyschły, a ja się podniosłam. Legolas wyciągnął w moim kierunku rękę z srebrzystym wisiorkiem.
- Myślę, że powinnaś to oddać Pani Arwenie - powiedział cicho.
- Zatrzymaj to - odpowiedziałam odtrącając jego dłoń - Mam wrażenie, że jeszcze sam będziesz miał okazje komuś to zwrócić.
- Widziałaś..? - spytał z nadzieją.
- Nie - potrząsnęłam głową, żałując tej odpowiedzi - Przeczucie, lepiej ruszajmy.
Na te słowa wstaliśmy i każdy z nas dostał konia. Ja miałam konia, na którym do nie dawna jeździł mój przyjaciel. Tak trudno było mi nie myśleć o nim.
- Żegnaj Aragornie, oby jednak los nam sprzyjał - szepnęłam.
Zawróciłam konia i dołączyłam do Gimliego i Legolasa. Po jakiś czasie naszym oczom ukazały się pobielane mury Helmowego Jaru. Tutaj stoczymy pierwszą ważną bitwę z siłami Saurona, kto wiem czy nie ostatnią?
************************************************
Tak wiem późno! Nie bijcie i dzień dobry/ dobry wieczór.
Stos zadań domowych zwalił się na mnie niczym zaspa. Zbiera to się nad moją głową i bum! Leci nagle na dół.
Ale rozdział jest, a także w przygotowaniu specjal (bębny biją). Wpadłam na pomysł rozdziału opowiadającego przygody Demerinis ale z Hobbita! Chcielibyście coś takiego zobaczyć? To za ponad 1000 wyświetleń i więcej niż 180 gwiazdek! Kocham was.
CZYTASZ
Los bywa nieprzewidywalny
FanfictionLegolas Po tym jak Tauriel zostawiła go dla Kiliego i razem wyruszyli za Góry Błękitne, zrozpaczony elf postanawia dołączyć do Drużyny Pierścienia, z myślą, że jego dusza zazna ukojenia. Nie wie jednak, że los bywa okrutny i spodka kolejną elfkę w...