Myśli wirowały jak szalone, gdy się w końcu od siebie oderwaliśmy miałam zamęt w głowie. Jednocześnie chciałam i nie chciałam. Legolas to był jeden z tych mężczyzn jakich moja matka nazywała dobrą partią. Dobrze wychowany, z dobrą pozycją, nieskazitelne pochodzenie i maniery. Innym słowem ideał.
Odsunęłam się delikatnie, choć wcale tego nie chciałam, a może jednak tak? To było za silne doznanie, nie pamiętam co wcześniej robiłam, ale pamiętałam co musiałam zrobić. Legolas znów spojrzał mi w oczy, a ja mimo, że nie chciałam znów poddałam się jego czarowi.
Kiedy się od siebie odsunęliśmy było już szaro. Słońce opuszczało nas, a wokół zapadała ciemność. Znowu zaczęła mnie boleć głowa, a przed oczami pojawiły się mroczki. Położyłam się na swoje posłanie wypatrując pierwszych gwiazd na wieczornym niebie. Zamknęłam oczy i pomyślałam, że jednak nie chcę się z tym wszystkim rozstawać. Pochłonął mnie sen.
Rano czułam się o wiele lepiej. Znikł oszałamiający ból głowy i mroczki przed oczami. Rześkie powietrze pomogło mi się skoncentrować. Spakowałam się i usiadłam obok elfa, patrząc jak śpi. Jak spał wyglądał dużo młodziej, a z jego twarzy znikały zmarszczki na czole. Miał porcelanową skórę i gładkie, jedwabiste włosy. Miałam ochotę przejechać po nich dłonią, ale w porę się powstrzymałam. Legolas otworzył nagle oczy i złapał mój wzrok. No nie! Tylko tego brakowało. żeby jednak pomyślał, że coś do niego czuje. A może jednak? - szepnął jakiś głos z tyłu mojej głowy. Zignorowałam to.
- Już się obudziłeś? - spytałam radośnie - To dobrze, musimy ich dogonić.
- Wiem - powiedział ziewając - A ty jak się czujesz?
- Lepiej na prawdę lepiej. A teraz pakuj swoje posłanie - odpowiedziałam mu.
Zjedliśmy lembasy, które zostawił nam Aragorn i Gimli. Byłam wypoczęta i gotowa do drogi. Ruszyliśmy poganiani śpiewem ptaków. Biegliśmy krokiem lekkim. ale nadal szybkim. My elfy mamy to we krwi, że możemy biec cały dzień, a i tak siły nas nie opuszczą,
Wraz z Legolasem biegliśmy szybko,dużo i daleko, a spaliśmy bardzo mało. Tyle ile trzeba, po trzy, cztery godziny. Szybko nadrabialiśmy straty. Oczy i uszy mieliśmy szeroko otwarte szukając śladów bytności nie tylko naszych towarzyszy. Tak minęły dwa dni. W trakcie nocy spaliśmy obok siebie, chroniąc się nawzajem.
Aragorna i Gimliego dogoniliśmy późnym wieczorem na obrzeżach Fangornu. Tam skierował nas pomarańczowy odblask ognia. Nasi towarzysze siedzieli obok na przeciw siebie, wpatrując się w zalegającą ciemność. Specjalnie robiliśmy hałas, aby ich ostrzec. Pragnęłam uniknąć sytuacji, w której my się skradamy, a oni na nas z bronią.
- Kto tam? - zapytał głośno Aragor, a po dźwięku jaki się rozległ poznałam, że wyciągnął miecz.
-Elen síla lúmenn omentielvo - powiedziałam głośno.
- Oh to wy - odetchnął Aragorn chowając miecz - Chyba rozumiecie środki ostrożności?
- Tak, nie tłumacz się. Gdybyś tego nie zrobił, miałabym cię za głupca - powiedziałam do niego szczerze.
- Dziękuję - mrukną Aragorn - A jak się czujesz?
- Jak nowo narodzona - powiedziałam szczerze - Coś nas ominęło? Wpatrujecie się w tą ciemność jakby zaraz miało coś wyskoczyć. Co z ciałem Boromira? Gdzie niziołki? Frodo? Sam?
- Na spokojnie usiądź, a my wszystko ci opowiemy.
Usiadłam obok nich przy ognisku i wsłuchiwałam się w każde słowo. Boromir nie żył. tak było mi go żal. Okazał się bardzo dobrym i prawym człowiekiem. Jego koniec był z pewnością tragiczny, ale pokazał prawdziwego syna Gondoru. Pippin i Merry zaginęli gdzieś w Fangorze. Zła nowina. Las był bardzo stary i bardzo groźny. Starszy niż ja i moja matka, pełen magi i tajemnic.
- A co z Frodem i Samem?
- Frodo ruszył do Mordoru, razem z Samem.
- Jakim cudem sam? Mieliśmy go chronić - zerwałam się na równe nogi i zaczęłam chodzić w kółko.
- Jego losy są już po za naszym zasięgiem - powiedział stanowczo Aragorn.
- Teraz waszym priorytetem są Merry i Pippin - dokończyłam za niego.
- Naszym - poprawił mnie Aragorn.
- Nie - powiedziałam na co Legolas zmarszczył brwi.
- Jak to nie? Czy to znaczy, że..
- Że was opuszczam? Owszem odchodzę - powiedziałam dobitnie, wzięłam broń i wyszłam noc, nie oglądając się za siebie.
Teraz nadszedł czas na dalszą część planu. Teraz nie mogłam zawieść, ani odrobinę. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Biegłam całą noc i kolejny dzień. Wiedziałam co muszę zrobić, a to było ważne. Nie tylko dla mnie, ale też dla powodzenia naszej misii. Tak zobaczyłam w wizji i tak uczynię.
CZYTASZ
Los bywa nieprzewidywalny
FanfictionLegolas Po tym jak Tauriel zostawiła go dla Kiliego i razem wyruszyli za Góry Błękitne, zrozpaczony elf postanawia dołączyć do Drużyny Pierścienia, z myślą, że jego dusza zazna ukojenia. Nie wie jednak, że los bywa okrutny i spodka kolejną elfkę w...