*POV'S Demerinis*
Pod koniec zabawy wszyscy poszli spać. Spaliśmy w jednej sali, było już cicho i spokojnie. Jednak coś zbudziło mnie ze snu, paniczne krzyki. Zerwałam się z posłania i spojrzałam w stronę Pippina. Jego ręce zaciskały się na kuli Sarumna, w oczach widać było obłęd, a z ust dobywał się krzyk. Miotał się po całym pokoju, szybko doskoczyłam do niego i w tym momencie do pomieszczenia wpadł Aragorn i Legolas. Aragorn szybkim ruchem wyrwał niziołkowi kulę i przerzucił ją w materiał, który Gandalf szybko oplótł na kuli. Odetchnęliśmy wszyscy ze spokojem.
- Głupi Tuk! - krzyknął Gandalf, ale natychmiast zamilkł na widok niziołka.
Leżał na ziemi z szeroko otwartymi oczami. Szybko podbiegliśmy do niego. Gandalf złapał go za rękę i szybko wymruczał jakieś zaklęcia pod nosem. Bałam się, że jest za późno, że Pippin jest już w władzy Nieprzyjaciela. Po chwili niziołek odetchnął i zamrugał.
- Spójrz na mnie - powiedział Gandalf.
- Gandalfie...wybacz mi - wyszeptał niziołek, a łzy zaczęły spływać po jego bladej twarzy, zamknął oczy.
- Patrz na mnie, co widziałeś?
- Drzewo. Było tam białe drzewo i brukowany dziedziniec. Było martwe, a miasto w ogniu.
- Widziałeś Minas Thirit?
- Widziałem..- przez chwilę Pippin poruszał niemo ustami próbując coś powiedzieć - Jego.. - złówróżne słowa zwisły w powietrzu.
- Co mu powiedziałeś? - Gandalf lekko potrząsnął ramionami Tuka.
- Spytał mnie o imię, jednak ja milczałem. Zadał mi ból.
- Co mówiłeś o Frodzie i pierścieniu?
Po kilkunastu minutach zebraliśmy się w sali tronowej króla.
- Pippin nie powiedział nic o Frodzie i pierścieniu. W jego oczach nie było kłamstwa. Głupiec z niego, jednak w dalszym ciągu uczciwy. Ujrzał natomiast fragment planów Nieprzyjaciela. Sauron pragnie uderzyć na Minas Thirit. Klęska w Helmowym Jarze uświadomiła mu prawdę, zjawił się dziedzic Elendila, a ludzie są silniejsi niż przypuszczał. Mają dość odwagi by mu stawić czoła. To go napełnia lękiem, nie dopuści do tego, aby Śródziemie zjednoczyło się pod jednym sztandarem. Zrówna Minas Thirit z ziemią by król nie mógł wrócić na tron. Gdy w Gondorze rozbłysną ognie, Rohan musi być gotów do wojny.
- Powiedz mi, dlaczegóż mieliśmy śpieszyć na pomoc tym, którzy nam jej nie udzielili? - spytał nagle Theodren - Co jesteśmy im winni?
- Ja pójdę - powiedział cicho Aragorn, ale Gandalf go uciszył - Gondor musi zostać ostrzeżony.
- I zostanie w właściwym czasie - powiedział cicho Gandalf i podszedł do Aragorna - Pójdziesz tam, ale inną drogą, trzymaj się wody i wypatruj czarnych statków.
***
Po zabawie miałam ogromnego kaca i spałam do południa. Wyjątkowo be żadnych snów. Rano przegrzebując przyniesione przez służącą moje juki, natrafiłam na małą fiolkę w kształcie łzy. Wedy zrozumiałam, że z mojej zginęło tyle osób. Gdybym przypomniała sobie wcześniej! Boromir i Haldir może by żyli..
W dodatku martwiła mnie sytuacja z dzisiejszej nocy. Palanthir to niebezpieczne narzędzie...z jego powodu Gandalf musiał zabrać Pippina do Minas Thirit. Wyruszyli z samego rana, zostawiając nam planowanie i przygotowania do ostatecznego starcia,
Zawiesiłam głowę i poczułam jedną małą łzę spływającą mi po policzku. Mogłam ich uratować..Czemu wszystko się sypie? Czuję się taka zmęczona, a za mną dopiero jakiś etap tej wojny..Pomyślałam o wszystkich, których kocham i są mi w jakiś sposób bliscy..Aragorn, Legolas, niziołki, Eowyn...a jeśli któreś z nich straci życie w decydującej bitwie? Nie chciałam o tym myśleć..
Ubrałam się w miarę wygodną szatę i zeszłam na śniadanie. Była tam już Eowyn, czasami na prawdę myślę, ze ta kobieta to cud. Była taka miła, dobra i uczynna, ciesze się, że mam taką przyjaciółkę. Była dla mnie bardzo ważna, ostatnio zauważyłam jak patrzy na Aragorna. Nie chcę, aby miała złamane serce, więc potem z nią porozmawiam.
Na dużym dębowym stole Theodren rozłożył dużą mapę i razem z Aragornem, Theodred'em i Legolasem coś omawiali. Merry po odjeździe Pippina stał się cichy i nieobecny.
Jeszcze tego samego dnia ruszyliśmy w kierunki Helmowego Jaru, lub Skalnego Gniazda, jak lubili nazywać twierdzę ludzie z północy. Zanim jednak wyruszyliśmy przybiegła Eowyn i oznajmiła nam dziwną rzecz. Wszędzie jaśniały stosy, niczym ogniki na bagnach. To znaczy, że Gandalfowi się udało zjednać Denthora, oraz wszystkie kraje. Czym prędzej zapaliliśmy stos w Rohanie. Zebraliśmy dość pokaźne wojska, szykując się do ostatniej bitwy, z której zapewne większość z nas nie wróci.
Po rozbiciu obozy nie daleko Jaru zaczęliśmy liczyć wojska. Ludzie z Femaru i Północy przybyli w dość licznych hufcach. Jednak wciąż było nas za mało.
- Sześć tysięcy włóczni, liczyłem na dwa razy tyle - Theodren pokręcił głową.
- Wciąż nas za mało, aby stawić czoło Sauronowi - odpowiedział Aragorn, a ja stałam w ciszy, głowiąc się nad moim ostatnim snem.
- Zjawią się następni - powiedział pocieszająco władca koni.
- Każda godzina zwłoki przybliża klęskę - Aragorn dotykał amuletu na szyi. Dar od Arweny - O świcie musimy być w drodze - powiedział stanowczo.
Theodren jedynie popatrzył na niego i pokiwał lekko głową, szykując się do odejścia. Odeszłam w kierunku Legolasa i Gimliego, którzy przechadzali się wśród zbrojnych. Naraz konie się spłoszyły, były bardzo niespokojne, a ludzie w ogóle się nie odzywali. Dziwne to..
- Cień Góry napawa lękiem - powiedział Eomer na moje pytanie.
- Tamta droga dokąd prowadzi? - Gimli wskazał toporem wąską ścieżkę między górami, dopiero teraz ją zauważyłam.
- To Ścieżka Umarłych - powiedział cicho Legolas - Przejście przez góry.
- Nikt kto tam wszedł nie wrócił - dopowiedział Eomer - W tej górze drzemie zło - I odszedł od nas ciągnąc konia za uzdę.
Szukałam wzrokiem Aragorna. Wpatrywał się w ścieżkę nic nie widzącym wzrokiem. Szturchnęłam Gimliego i Legolasa, a potem poszłam w kierunku ciemnowłosego.
- Aragornie! - Gimli dotknął go w bok, a człowiek gwałtownie odskoczył. - Poszukajmy strawy - krasnolud odszedł, a ja pokręciłam głową i dotknęłam ramienia Aragorna.
- Co się dzieje? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Dosłownie - pokręcił głową i opowiedział mi o zielonej zjawie na ścieżce.
- Pamiętasz ostatnie słowa Gandalfa? - Aragorn pokiwał głową i odszedł zamyślony.
Ja poszłam do swojego namiotu, po namyśle jednak skręciłam w stronę namiotu Eowyny. Delikatnie wsunęłam się do środka.
-Witaj Demerinis - Eowyn uśmiechnęła się i wróciła do nakładania hełmu Merry'emu - I już, prawdziwy rycerz Rohanu - powiedziała, a ja uśmiechnęłam się.
- Na prawdę? - Merry zamachnął się mieczem z pochwy przy pasie, a księżniczka uskoczyła. Zaczęłam się głośno śmiać. -Nie jest taki groźny, nie jest nawet zaostrzony.
- Masz racje - pokiwałam głową - Nie zabijesz wielu orków tępą klingą - pokazałam mu jak naostrzyć miecz i dopiero potem udałam się na odpoczynek.
*********************************************************************
Haii Pipul! Witam witam, niestety nir mam nic na swoje usprawideliwienie. Dopadła mnie blokada twórcza, ale powróciła z zdwojoną siłą! Do następnego!
CZYTASZ
Los bywa nieprzewidywalny
FanficLegolas Po tym jak Tauriel zostawiła go dla Kiliego i razem wyruszyli za Góry Błękitne, zrozpaczony elf postanawia dołączyć do Drużyny Pierścienia, z myślą, że jego dusza zazna ukojenia. Nie wie jednak, że los bywa okrutny i spodka kolejną elfkę w...