Ani...
Z okazji urodzin najlepsze życzenia.
Peter siedział na podłodze w szkolnym korytarzu. Już powoli przyzwyczajał się do swojego nowego życia. O zmianach warunków jego zamieszkania wiedział tylko Ned i dyrektor szkoły. Reszta nie musiała. Pan Stark, a raczej Tony, jak Peter uczył się go nazywać, w pełni pozostawił jemu tę decyzję. Żadnych sugestii, żadnego zbędnego gadania. Tylko spokój.
Nadal odczuwał skutki wyziębienia. Może nie tak bardzo jak jeszcze w Boże Narodzenie, ale dzisiaj po raz pierwszy od bardzo dawna wyjdzie na ulicę w kostiumie. Wczoraj Doktor Cho i Bruce zrobili mu testy sprawnościowe, żeby sprawdzić, czy na pewno sobie poradzi. Wszystkie przeszedł pomyślnie, ale nikt z nich na niego nie naciskał.
- Trzymaj, był tylko taki. - usłyszał głos Neda, który przyszedł z butelką soku w ręku.
- Dzięki. - powiedział cicho.
Jabłkowy. Sam przyzwyczaił go do pomarańczowego. Zawsze musiał być w lodówce. Zawsze dbał o zapas. Nie rozumiał o co z nim chodzi, ale na razie o to nie dbał. To po prostu było jedno z kolejnych dziwactw jednego z mieszkańców Kwatery Głównej. Co prawda nie był jednym z tych (tak jak Natasha, albo Steve), który wymówili wynajem mieszkań, ale wszystko, co się tam działo było znaczącym elementem jego życia.
- Zostajesz na trening drużyny naukowej? - zapytał Ned, wytrącając go z zamyślenia.
- Tak, potem Natasha po mnie przyjedzie i zabierze na zajęcia. - odpowiedział od niechcenia.
Peter nie wiedział, co się stało Nedowi. Normalnie był bym zafascynowany, a teraz? Zachowywał się jakby to stało się czymś normalnym. Bo dla Petera to już było czymś normalnym.
May dała mu do zrozumienia, że nie chce już go znać. Że jest zamkniętym rozdziałem jej życia. Petera to bolało. Zawsze starał się ją chronić. Kiedy się dowiedziała, zdecydowała zerwać ich więź. Koniec tematu.
Ned zadziwiająco szybko nauczył się używać eufemizmów. Patrol to zajęcia stażowe, przekazywanie danych policji to sprzątanie laboratorium i tak dalej. Poza tym po cichu go wspierał. Był po prostu przyjacielem. Takim, jakiego Peter zawsze potrzebował. I potrzebuje dalej.
Peter spojrzał na Flasha, który stał w towarzystwie „elity" z drużyny futbolowej. Wywrócił oczami, kiedy poczuł skręt w żołądku. Nie chciał z nim zatargów. Po latach nauczył się go ignorować. Zaczepiał go, bił, dręczył. Nic nie mógł z tym zrobić. Nie naśle na niego Spider-Mana. To nie byłoby w porządku.
- Peter! Dzwonek!
Nie odpowiedział, tylko wstał z podłogi, ustawiając się w kolejce do klasy. Nie pamiętał, kiedy ostatnio zachowywał się tak cicho na lekcjach. Nawet nie przekazywał Freddy'emu karteczek z podpowiedziami, który co prawda był trochę tępawy, ale w przeciwieństwie do Flasha przynajmniej był dla niego miły. Wiele razy pomagał mu w klasówkach, na przerwach tłumaczył mu zadania, a on uprzejmie ratował go przed głodem, oddając część swojego drugiego śniadania (jeśli Peter swoje stracił).
Peter wszedł do klasy w towarzystwie swoich kolegów. Nic się nie działo. Po prostu usiadł w ławce. Nie chciało mu się nawet pożyczać laptopa od Neda i oglądać filmików w Internecie. Dzień bez technologii zrobił swoje, dzięki Steve'owi oczywiście.
Po treningu drużyny naukowej Peter wyszedł na parking. Pomachał Nedowi, który wsiadał do samochodu swojej mamy. Jak w zegarku, Natasha podjechała pod szkołę dosłownie minutę po czwartej. Dobrze, że przynajmniej nikt jej nie zauważył. Wyrok odroczony.
CZYTASZ
Między nami Mścicielami | MCU
FanfictionTony Stark bierze pod swoje skrzydła dwójkę zupełnie różniących się od siebie nastolatków. Jak sprawdzi się w roli ich ojca? Ponieważ zrezygnowałam z notatek autorskich (dokładnie, poza "Wstępniakiem" pod częściami nie ma ode mnie ani słowa), żeby...