Po powrocie do bazy, teraz śmiało nazywanej „domem", Tony musiał znowu wejść w tryb „Nie mam czasu". Żałował, że Pepper nie było w mieście, bo to znaczyło, że sam musiał wziąć na swoje barki tłumaczenie zawalonego dachu w jednej z hal produkcyjnych.
Stan Natashy z dnia na dzień się poprawiał, jednak Helen nie chciała jej jeszcze wybudzać z medycznie wywołanej śpiączki.
- I tak potrzebuje czasu, wiesz o tym. - powiedziała pewnego dnia, kiedy Bruce po raz kolejny poprosił ją o odstawienie leków sedacyjnych. - Dlaczego mielibyśmy jej to utrudniać? Musisz uzbroić się w cierpliwość, Bruce. Nie możemy tego przyśpieszyć. Natasha wróci do pełnej sprawności, ale to trochę potrwa.
Musiał przyznać jej rację. Nie znał się na medycynie w takim stopniu jak ona i w tej kwestii nie mógł z nią konkurować. Po wymuszonej ekstubacji i tak wyczerpał swój limit przysług przypadających na półrocze. Obudzić się zaintubowana? Ohyda. To nie były słowa Natashy, tylko Petera, który przechodził przez to wystarczająco wiele razy, żeby móc uchodzić za autorytet pacjenta, któremu nie były te uczucia w żadnym razie obce. W tym czasie temat musiał zejść na inne tory. Mianowicie... organizację ślubu. Lizzy postanowiła to wykorzystać. Miała wystarczająco dużo czasu, żeby wyjść do Sanctum Sanctorum i wrócić, zanim ktoś się zorientuje.
- Mam Cię przenieść do Los Angeles? - Wong uniósł brwi, kiedy Lizzy powiedziała mu o swoim pomyśle.
- Tylko na chwilę. - jęknęła. - Zabiorę kilka rzeczy i spadam. Dom stoi pusty, na dodatek formalnie należy do mnie, wiem gdzie co leży. To zajmie tylko chwilę, słowo.
Po jeszcze kilku namowach Wong uległ jedynej osobie, która podzielała jego miłość do strzelanek i otworzył portal do wskazanego przez nią miejsca. A podała mu je z zabójczą dokładnością.
- Co to jest? - zapytał, kiedy wyskoczyła z iskrzącego się kręgu, trzymając w rękach segregator obklejony koronkami i dwie opasłe księgi. Chociaż to też mogły być segregatory.
- Katalogi. - wzruszyła ramionami. - Wiem, że każda panna młoda powinna mieć własne, ale myślę, że Sarah by się nie obraziła, jeśli na samym początku Natasha skorzystałaby z jej materiałów. Wzory są sprzed kilku lat, większość bazuje na retro, więc na początek powinny wystarczyć. No i gdzieś tutaj jest próbka materiału na marynarkę, który spodoba się Bruce'owi. Wiesz, miękki i sztywny... Tak jak lubi.
- A ona w której sukience była? - zapytał, otwierając segregator, który dzielił się na suknie, torty i sale weselne. Chociaż te dwa ostatnie na bank się nie przydadzą, bo uwzględniają cukiernie i domy weselne najwyżej w promieniu kilku kilometrów od Burbank z danymi sprzed kilku lat.
- W żadnej z tych. - powiedziała prosto. - Kiedy już się zdecydowała na konkretne elementy, rwała kartki bez litości. Pewnie będę musiała zacząć robić i zdobywać nowe pod Nowy Jork, ale nie chcę robić niczego bez zgody Natashy, za jej plecami.
- Tak jak wtedy, kiedy ukrywałaś przed swoim tatą, że na jednej misji pracowałaś w klubie ze striptizem? - zachichotał. - Dopóki on nie przyłapał Cię na ćwiczeniach przy drążku?
- To akurat była gimnastyka. - odpowiedziałam, głośno się śmiejąc. - I nikt się tam nie zorientował, że miałam wtedy piętnaście lat.
Bruce zmienił kroplówkę przy łóżku Natashy. Westchnął, wyrzucając zużyty worek do kosza. Spojrzał na nieruchomą sylwetkę swojej narzeczonej. Widział poprawę w wynikach badań i w ogóle... Wszystkim. Ale nadal się nie obudziła.
- Banner, możesz na chwilę... - z zamyślenia wyrwał go głos Tony'ego.
- Tak, jasne. - wymamrotał, idąc w stronę przyjaciela.
![](https://img.wattpad.com/cover/191859013-288-k863432.jpg)
CZYTASZ
Między nami Mścicielami | MCU
FanficTony Stark bierze pod swoje skrzydła dwójkę zupełnie różniących się od siebie nastolatków. Jak sprawdzi się w roli ich ojca? Ponieważ zrezygnowałam z notatek autorskich (dokładnie, poza "Wstępniakiem" pod częściami nie ma ode mnie ani słowa), żeby...