Część 11

483 32 3
                                    

- Powiedz mi to jeszcze raz, ale tym razem wyraźniej, dobra? - rzucił Tony w stronę mężczyzny siedzącego przy stole konferencyjnym.

Cole Baker wywrócił oczami. Miał dość opowiadania w kółko tej samej historii. Minęły zaledwie dwa dni, a on już zaczynał marzyć o urlopie.

- Sharon Carter zabiła agentkę Carmichael. - powiedział powoli, tym razem głośniej. - Jej mąż, a brat Lizzy jest teraz w szpitalu w ciężkim stanie. Też przez nią.

- Biedny Steve... - wymamrotał.

- Słucham? - zmarszczył brwi.

- Kiedyś poleciał z nią w ślinę, ale nie ważne. - machnął ręką. - Dziewczyna nie ma żadnej rodziny? Wiesz? Może jakiś inny brat, albo matka... właśnie, co z jej matką?

- Jest na misji pod przykrywką. Nie ma z nią kontaktu. - wzruszył ramionami. - Operacja długoterminowa, nawet ja nie wiem o co chodzi.

- A dlaczego niby uważasz, że dziewczyna ma zostać tutaj?

- Sharon Carter jest Waszą koleżanką. - wzruszył ramionami. - A Lizzy jest impulsywna. Lepiej, żeby trzymała się od tego z daleka, przynajmniej, kiedy sprawa jest w toku.

Stark westchnął ciężko. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. Dwoje nastolatków pod jednym dachem? Nie miał pojęcia jak to zniesie.

- Będę tego żałować... - wymamrotał. - Dobra, zgadzam się. To kiedy możesz ją przywieźć?

- Za kilka godzin. - odpowiedział. - Nie wykluczam, że jej pobyt tutaj będzie dużo dłuższy.

- Jestem na to przygotowany. - przytaknął, na pożegnanie ściskając mu dłoń. - Będę jeszcze wdzięczny, jeżeli podeślesz mi instrukcję obsługi tej małolaty.

- Instrukcję obsługi? - Baker zmarszczył brwi, patrząc na niego z zaskoczeniem. - To nie jest pralka.

Lizzy miała przygotowany pokój tuż obok kwatery Petera. Nie przyniosła ze sobą żadnych elementów dekoracyjnych. Żadnych z wyjątkiem plakatu „Trona" z zaklejonym tyłem.

- Lubisz ten film? - zapytał Peter, kiedy ta wieszała go na bocznej ścianie.

- Nie wiem, nigdy go nie oglądałam. - odpowiedziała spokojnie. - Po prostu Charlie dostał ten plakat od taty. Od tamtej pory zawsze wisiał na ścianie w sypialni jego i Sary. A teraz Sary już nie ma.

Mówiła zbyt spokojnie, jakby była gotowa na to, co się stało. Albo po prostu tak szybko się z tym pogodziła.

- Brakuje Ci jej? - zagadał. - Twojej szwagierki.

Lizzy zdusiła uśmiech. Wiedziała, że on chce dobrze, że... że nie ma nic złego na myśli, ale nie wiedziała, czy może się przed nim całkowicie otworzyć. Agencja zmusiła ją do pozostawienia najlepszego przyjaciela daleko w tyle. Nie była pewna, czy znajdzie się ktoś, komu zaufa przynajmniej tak bardzo jak jemu.

- Tak, oczywiście. - pokiwała głową. - Ale to nie o mnie tu chodzi. Kiedy Charlie się obudzi... dowie się, że Sary już nie ma. I co w związku z tym? Nie wiem, czy bez niej będzie chciał jeszcze wchodzić w tę robotę. Wiesz... o ile w ogóle się obudzi.

Westchnęła, stawiając na toaletce (identyczną miała Wanda) niewielką drewnianą szkatułkę z biżuterią. Przynajmniej tak wydawało się Peterowi. Że w środku jest biżuteria.

- Peter, Lizzy... - rozległ się ciepły, kobiecy głos. - Kapitan Rogers prosi, żebyście zeszli na dół. Kolacja gotowa.

- Dzięki Friday, już idziemy. - odpowiedział Peter, patrząc w stronę kratki szybu wentylacyjnego, co zawsze pomagało mu z „komunikowaniu się" z domowym komputerem.

Między nami Mścicielami | MCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz