Część 23

153 15 0
                                    

 Lizzy siedziała na fotelu w salonie, wciąż przetwarzając informacje, z którymi tu przyjechała. Sądziła, że NSA bardziej zależy na ludziach. Nie mówiła tu tylko o swojej ciotce, ale i całej agencji. Wiedziała, że jest więcej takich jak John, którzy po prostu lubią zabijać, ale z drugiej strony to on jest jednym z najbardziej serdecznych ludzi, jakich zna. I chociaż brzmi to paradoksalnie, to tak dokładnie jest.

- Młoda, co jest? - usłyszała obok siebie głos Natashy, która podeszła do stolika do kawy i postawiła na nim dzbanek ze świeżym sokiem jabłkowym.

- Nic nie jest. - wzruszyła ramionami, kiedy spojrzała na nią uważnie. - Po prostu... nic nie jest takie jak było wcześniej.

Fantastyczna wymówka. Uniwersalna, można śmiało powiedzieć. To oczywiste, że nie powie jej, czego się dowiedziała. Sama miała dylemat, czy mówić o tym Peterowi. Najchętniej sama przeprowadziłaby rozmowę na ten temat i wyraziła swoje zaniepokojenie, co jest raczej delikatną formą tego, co myślała. Ale oczywiście, nie miała co do gadania. Fakt, Stark przynajmniej mógł jej wysłuchać. To samo Natasha i Clint...

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytała, siadając naprzeciwko niej.

Właśnie, Clint! Tylko z nim miała jaką taką pewność, że nikomu nic nie powie i dotrzyma tajemnicy.

- Nie, nic mi nie będzie. - pokręciła głową z najbardziej szczerym uśmiechem na jaki było ją teraz stać. - Po prostu bez Charliego to już nie jest to samo.

A może jednak pójdzie do Petera? Powinien o tym wiedzieć. Z pewnego punktu widzenia, on w pierwszej kolejności. W końcu to jego Tooms omal nie zabił.

- Wiesz co? - zaczęła, podnosząc się z fotela. - Chyba zrobię resztę zadań domowych. Wiesz, jestem zwolniona z egzaminów... bo już mam wszystko zaliczone, ale tata radził trzymać się pozorów.

Steve przekręcił naleśnika na patelni i podniósł głowę, spoglądając na Natashę, która siedziała przy kuchennym stole przed rozłożonym laptopem. Praca, nadrabianie zaległości...

- Chcesz jeszcze kawy? - zaproponował.

- Nie, jeszcze mam. - odpowiedziała, nie podnosząc głowy znad ekrany. - Jakie to porąbane...

- Co takiego? - zapytał odruchowo.

- Nowe plany hali produkcyjnej. - rzuciła, przebiegając spojrzeniem po tekście. - Zanim zostanie oddana do użytku, czeka nas jeszcze inspekcja budowlana, potem sanitarna... I jeszcze Stark zlecił jakieś konsultacje. Pewnie zrobiłby to sam, gdyby go Pepper nie pogoniła.

Steve zaśmiał się, kręcąc głową. Poczuł na sobie spojrzenie przyjaciółki, która pociągnęła nosem z bezgłośnym świstem.

- Smażysz dla Petera? - zapytała.

- Głównie dla Lizzy. - poprawił, pokazując jej słoik z dżemem brzoskwiniowym. - Wiesz, ostatnio zauważyłem, że wszyscy skupiamy się na Peterze, a ją ignorujemy. Nie rozmawiamy z nią o problemach, zazwyczaj musi sobie radzić sama. Na początku myślałem, że nie chce pomocy, ale Sam uświadomił mi, że to tylko...

- Altruistyczna ściema. - westchnęła.

Steve westchnął, kiwając głową. Lepiej by tego nie ujął...

Peter podniósł głowę, kiedy Lizzy wpadła do jego sypialni. Zamiast się odezwać, rozejrzała się po suficie i uniosła ręce.

- Friday, włącz tryb „gasną światła" – rozkazała.

- Oczywiście. - odpowiedział jej robotyczny głos.

Dopiero teraz Lizzy pozwoliła sobie usiąść. Nie wyglądała na zadowoloną. Raczej na... przerażoną.

Między nami Mścicielami | MCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz