Sam obrócił się przez ramię, spoglądając na Lizzy, która leżała na brzuchu z telefonem przy uchu już prawie pół godziny i rozmawiała ze swoim bratem. Pół-bratem, z tego co zrozumiał. Mają tego samego ojca.
- Trenowałeś? - zapytała niby od niechcenia.
Urwała na chwilę, słuchając odpowiedzi i sięgnęła po kolejnego cukierka do żucia. Ręka zastygła jej w połowie drogi do buzi i wybałuszyła szeroko oczy.
- Przecież Ci mówiłam, że to ważne. - jęknęła. - Wiem, że zapamiętujesz ruchy, ale masz problem z ich powtórzeniem. Trochę poćwiczysz i w końcu się nauczysz.
Urwana na chwilę i wywróciła oczami, wydając z siebie coś pomiędzy jęknięciem, a warknięciem. Sam uśmiechnął się pod nosem i pokręcił nieznacznie głową.
- Nie, nie brałam tego manekina! - wycedziła przez zaciśnięte zęby, lekko przyciszonym głosem. - Tu jest ze dwadzieścia takich samych. I nie, nie zmieniłam tego nawyku. Nat powiedziała, że na spokojnie mogę wziąć jednego do pokoju.
Sam zmarszczył brwi, przestając się skupiać na jej rozmowie. Fakt, mieli na składzie jakieś manekiny, ale nikt nie zauważył, żeby jakiś zginął z magazynu.
Kiedy skończyła rozmowę, odłożyła telefon na poduszkę i sięgnęła po czytaną wcześniej książkę.
- O jakiego manekina chodziło? - zapytał, opuszczając czytany magazyn.
Lizzy spojrzała na niego znad książki i wzruszyła ramionami.
- Medycznego. - odpowiedziała, jakby mówiła o wcześniej zjedzonym obiedzie. - Spokojnie, tata, Steve i Natasha nie mieli nic przeciwko.
Sam wydał z siebie odgłos zaskoczenia, a Lizzy popatrzyła na niego z zażenowaniem. Przez chwilę odniósł wrażenie, że jest od niego z dziesięć razy dojrzalsza.
- Na grzyba Ci manekin medyczny?
- Wy walicie w worek, ja ćwiczę uciski reanimacyjne. - odpowiedziała bardziej agresywnym tonem, niż się tego spodziewał. - To jakiś problem?
Peter jęknął, opierając się o ścianę przed laboratorium Bruce'a. Nie wierzył, że to przytrafiło mu się w taki głupi sposób. Zapukał dwa razy, z trudem utrzymując się na nogach. Ten raz był zdecydowanie gorszy od poprzedniego.
- Bruce... - zaczął, ściągając z siebie maskę. - Chyba potrzebuję pomocy.
Banner wyprostował się na krześle i spojrzał przez ramię. Jego oczy rozszerzyły się, kiedy tylko zobaczył w jakim stanie jest Peter.
- Dobry Boże, co się stało? - zapytał przerażony.
- Tacy goście obrabiali bankomaty, jeden prawie walnął mnie od tyłu i chyba wybiłem sobie bark, bo próbowałem się schylić i walnąłem o ścianę. - powiedział szybko, kiedy starszy przyjaciel chwycił go pod zdrowe ramię.
Peter przełknął odruchowy okrzyk, kiedy Bruce posadził go na stole i zaczął badać jego zranienie z pomocą podręcznego aparatu rentgenowskiego.
- Masz szczęście, można to szybko nastawić, ale prawdopodobnie będziesz odczuwał ból jeszcze przez dwa tygodnie. Regeneracja stawu trochę potrwa, nawet u Ciebie. Poproszę Helen żeby wystawiła Ci zwolnienie z zajęć fizycznych i przez dwa tygodnie żadnego patrolowania.
- Ale... - zaczął, ale Bruce zmroził go spojrzeniem, co szybko zamknęło mu usta.
- Gdyby nie Twoja szybka regeneracja, teraz musiałbym wzywać ekipę lekarzy i przygotowywać salę operacyjną. - powiedział spokojnie, wyciągając płócienny obrus z szafy na medykamenty. - Będzie szybko i boleśnie. Mogę to zrobić, ale jeśli chcesz, mogę wezwać Helen.
CZYTASZ
Między nami Mścicielami | MCU
FanficTony Stark bierze pod swoje skrzydła dwójkę zupełnie różniących się od siebie nastolatków. Jak sprawdzi się w roli ich ojca? Ponieważ zrezygnowałam z notatek autorskich (dokładnie, poza "Wstępniakiem" pod częściami nie ma ode mnie ani słowa), żeby...