- Na prawdę nie chcę tam iść! - zaprotestowała Lizzy, kiedy Tony powiedział jej o swoim pomyśle. - Już skończyłam szkołę.
- Liceum w ultra przyśpieszonym trybie. - pokiwał głową. - Podstawówka w tylko rok krócej, ale szkoła średnia w półtora roku. I dlaczego? Żebyś mogła dołączyć do cyrku?
Lizzy wywróciła oczami. Pewnie, gdyby nie rozmawiali sam na sam, Tony szukałby wsparcia wśród innych członków drużyny, a w tej sytuacji był zdany sam na siebie.
- Kiedy Baker wybierał mnie, żebym się Tobą zajął, wiedział co robi. - powiedział, spoglądając na nią z zastanowieniem. - Chcę Ci dać tę namiastkę normalności. A pójście do szkoły jest znacznie lepsze niż Twój pomysł.
- Mogłabym się dorzucić do rachunków. - wtrąciła szybko.
- Daruj sobie. - przerwał jej, zanim na nowo się rozkręci. - Teraz jesteś moją córką i nie możesz zabierać innym miejsc pracy. I to gdzie? W sklepie z elektroniką.
- Byłam w tym dobra. - udało jej się przebić przez jego słowotok. - Ostatnio, w LA...
- Już nie jesteś w LA. - pokręcił głową. - Podziwiam to, co zrobiłaś ze sprzętem Sama. Nawet lubię, kiedy przebijasz się przez zabezpieczenia Friday dla zabawy, ale musisz iść do szkoły. Konkretny plan treningowy ustalimy jeszcze dzisiaj. Zbroja jest Twoja i nie zamierzam Ci jej odbierać. Ale jeżeli dowiem się, że przebudowujesz ją bez mojej wiedzy...
- Tak, wiem... - wywróciła oczami, unosząc rękę. - Zmiany tylko za zgodą administratora.
Pierwszy dzień Lizzy w szkole Petera był nieco... burzliwy. Zaczęło się właściwie niepozornie, kiedy do szkoły przyjechała delegacja drużyny naukowej z Oregonu. Wtedy Peter zobaczył Liz po tym, jak nie widział jej prawie rok. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jaką ma minę, wliczając otwarte usta.
- Kto to jest? - wymamrotała w stronę Neda.
- Liz Allen. - odpowiedział jej, upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje. - Kiedyś była dziewczyną Petera, znaczy przez jeden wieczór, bo zaprosił ją raz na bal. Była najładniejszą laską w szkole. Normalnie Peter nie miałby u niej szans, ale powiedziałem raz, że zna Spider-Mana i chwilę później zaprosiła go na imprezę.
- Zaprosiła go, tylko dlatego, że zna Spider-Mana? - uniosła brwi z zaskoczeniem.
- Na to wygląda. - Ned wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Tępa dzida. - wymamrotała, wracając do swojego drugiego śniadania. - Kiedy ja przyjeżdżałam do innej szkoły na zawody, jedliśmy w szatni...
Zmarszczyła brwi, widząc jak goście rozkładają się, jakby byli u siebie. Możliwe, że przy okazji zawodów sportowych panowały inne zwyczaje niż przy tych naukowych. Nie miała pojęcia. Mimo, że była jedną z najlepszych uczennic w klasie, nie pchała się do drużyny naukowej. Nawet jako rezerwowa. Co prawda została mistrzynią kadetów stanu Kalifornia, ale nie chciała rozszerzać swojej kariery konkurencyjnej.
- Nawet jej nie znasz. - zauważył.
- Ale wystarczy mi wiedza o tym, jak potraktowała Petera, który jest jedną z najbardziej sympatycznych osób, jakie znam. - wyjaśniła. - Dlatego postarajmy się, żeby się do niego nie zbliżała, dobra?
Ned spojrzał na nią z zaskoczeniem. Nie wiedział co ma na myśli. Zastanawiał się jak ma zamiar to osiągnąć, ale nie zdążył.
- Cześć Wam. - oznajmił wesoło Peter, zajmując miejsce naprzeciwko ich dwojga. Lizzy w duchu odetchnęła z ulgą, bo Liz znajdowała się za jego plecami i w ten sposób nie mógł jej zobaczyć. - MJ zaraz do nas dołączy.
CZYTASZ
Między nami Mścicielami | MCU
FanficTony Stark bierze pod swoje skrzydła dwójkę zupełnie różniących się od siebie nastolatków. Jak sprawdzi się w roli ich ojca? Ponieważ zrezygnowałam z notatek autorskich (dokładnie, poza "Wstępniakiem" pod częściami nie ma ode mnie ani słowa), żeby...