— A więc Slughorn zaprosił cię na swoje przyjęcie? — zapytała mnie Pansy pewnego wieczoru, gdy razem z nią i Blaisem przesiadywałam przy kominku w pokoju wspólnym. — Niezła z ciebie szycha.
— A tam szycha... Po prostu uczył mojego ojca — prychnęłam. — Sama nie wiem co ja tam robię, tak nagle do mnie podszedł i powiedział, że miło będzie jeśli wpadnę.
— To tak jak z Weasley, nie, Blaise? Po prostu ją wziął ze sobą.
Blaise lekko uśmiechnął się na te słowa, lecz Pansy musiała tego nie dostrzec, bo nie zrobiła żadnej uwagi w jego stronę.
— Porównujesz mnie do tych Zdrajców Krwi? —burknęłam, na co ta się roześmiała i uniosła ręce do góry w obronnym geście.
— No a ty, Blaise, idziesz tam co nie? — dopytywała dalej brunetka, a widząc, że chłopak kiwa głową, dodała — No tak, przecież Slughorn nie mógłby pominąć swojego ulubieńca.
Zabini spojrzał na jej szyderczy uśmiech spode łba i westchnął.
— Ulubieniec? Chyba zapomniałaś o Potterze. No ale przynajmniej jest z się kogo pośmiać.
— Slughorn nie ma gustu, ot co! Zapraszać was, a pominąć Dracona?
— Najwyraźniej nie chce mieć do czynienia z dziećmi śmierciożerców — odparł jak gdyby nigdy nic. — Rodzice Draco są mocno zaangażowani w... eee... interesy Sami-Wiecie-Kogo — wyjaśnił widząc moje zmarszczone brwi.
— Och, naprawdę? A wy skąd to wiecie? — jakoś ciężko było mi uwierzyć, że sam Malfoy im to wszystko powiedział.
— To nie jest jakaś poufna informacja, w wakacje pisali o tym nawet w gazetach.
Kiwnęłam głową myśląc o Beauxbatons. Nawet tam Voldemort zdobył swoich popleczników.
***
Patrzyłam na wystrojonego Slughorna witającego wchodzących uczniów i zastanawiałam się ile porcji lodów jeszcze zmieści Belby. Przeniosłam swój wzrok na Zabiniego, który pogardliwie spoglądał na Hermionę Granger rozmawiającą z jakąś rudą dziewczyną.
— Co tam? — rzuciłam znudzona.
— Nie dowierzam, że Slughorn zaprosił tą szlamę i Weasley — prychnął. — No i gdzie Potter? Czyżby ulubieniec nie skusił się na spotkanie z Gwenog Jones?
Blaise westchnął na widok mojej skonsternowanej miny.
— Harpie z Hollyhead. Nie mówi ci to nic?
— Nieszczególnie.
— Czego ja się spodziewałem, dziewczyny lubią Quidditcha tylko wtedy, gdy na boisku znajdzie się jakieś ciacho. Zupełnie jak Pansy. Chodzi na mecze ślizgonów od kiedy Draco jest w drużynie.
— Malfoy gra w Quidditcha?
— Oczywiście, na pozycji szukającego. Ale tak między nami... nie jest on jakoś szczególnie wybitny — zaśmiałam się pod nosem na te słowa, bo był to cały Zabini - drwiący z każdego kiedy tylko może.
— Straszna z ciebie plotkara.
— Vice versa, Molière.
Slughorn dalej stał w przedsionku, jakby na coś oczekując, jednak widząc, że wszyscy z wyjątkiem jednej osoby zajęli miejsca, wrócił do nas uśmiechając się promiennie.
— Witam na dzisiejszym spotkaniu Klubu Ślimaka, ostatnim razem nie mieliście okazji jej poznać, więc pragnę przedstawić Pannę Molière — wskazał na mnie, a ja czułam dziesiątki ślepi wlepionych w moją osobę. Uśmiechnęłam się sztucznie i skinęłam głową. — No i oczywiście mamy gościa specjalnego! Kapitanka Harpii z Hollyhead we własnej osobie! Ach, jak miło mi znów gościć mą dawną uczennicę — rzekł rozczulony, wskazując na wysoką i postawną czarownicę w krótkich ciemnych włosach, która ukłoniła się nisko i zajęła miejsce tuż przy Slughornie.