^^ Lucas
Popatrzył nam w oczy i uciekł jak ostatni tchórz, wiedziałem że nie da bez niej rady.
- Uciekł w stronę klifu, biegnijmy tam! A jak on chce...- Max nie mogła z siebie tego wydusić
- masz rację, szybko!- powiedział Dustin i pobiegł ile sił w nogach drogą którą jeszcze chwilę temu biegł Mike, ja i Max zrobiliśmy to samo. Gdy dobiegliśmy Mike siedział na końcu klifu i patrzył pusto w dół, wyglądał jakby było mu obojętne czy skoczy czy nie... Max krzyczała a ja razem z Dustinem podbiegliśby do przyjaciela i odciągneliśmy go od przepaści, wtedy nie wiadomo skąd przybiegła Nancy i wręcz rzuciła się na Mike cały czas dopytując co tu się dzieje i czemu Mike jest cały w krwi, no tak... Zapomniałem już o tym wypadku.^^ Nancy
Po opowieści mamy że Mike wybiegł z domu i zabrał rower poszłam go szukać, sama nie wiem czemu, czułam że coś złego się dzieje. Gdy byłam w lesie zobaczyła rozwalony rower, co najgorsze był to rower Mike'a który prawdopodobnie obił się razem z rowerem o drzewo przede mną, bardzo się zaniepokoiłam gdy nagle usłyszałam dziewczęcy krzyk więc wyobrażając sobie najgorsze scenariusze cała w łzach pobiegłam w stronę krzyku, nagle zobaczyłam Lucas'a i Dustina kładących mojego brata na ziemi, był cały zalany już trochę zaschniętą krwią, no moje oko miał złamany nos i dwa palce u lewej ręki. Szybko do niego podbiegłam i oszołomiona zadawałam masę pytań, sama nie wiem czy sama do siebie czy do chłopaków i rudowłosej, po prostu pytałam.
^^Mike
PO CO MNIE ODCIĄGNĘLI?! BYŁO BY IM LEPIEJ GDYBM ZGINĄŁ, JESTEM ZABÓJCĄ CHOLERNYM ZABÓJCĄ!!!
Nagle przybiegła moja siostra sam nie wiem skąd i po co, ale coś do mnie mówiła, nie wiem co, po prostu się wyłączyłem, trząsła mną jak galaretką ale ja o tym nie myślałem, chciałem po prostu zobaczyć Nastkę, jeszcze jeden ostatni raz... Zabiłem ją... Mogłem pojechać normalną drogą, ale nie! Cholera... Miałem wyjście... Ale wybrałem śmierć... Głupi głupi ja...- MIKE DO CHOLERY JESTEŚ TAM?!?!-zawołała mi do ucha moja kochana siostrzyczka...
-tak, jestem...
- Mike co Ci się stało?! Co z twoim rowerem?! Miałeś wypadek?!- na samą myśl o tym co stało się kilka godzin temu przeszły mnie dreszcze
-El... Ona...Ja... Obiecałem że ją odnajdę! A obietnica to coś czego...
- Otwórz oczy, Mike! Jej nie ma, i nigdy nie będzie! Uciekła! Bała się konsekwencji, bała się że będzie na nią, wiem jak to brzmi ale pogódź się z tym do cholery! NIE PRZYWRÓCISZ JEJ TU!- wtrącił się Lucas- Ale ja wierzę że ona tu jest...
- Stary... A widziałeś ją gdzieś tu? WIDZIAŁEŚ JĄ?! NIE, DLATEGO ŻE SIĘ KURNA WYSTRASZYŁA SIĘ ŻE NIE ŻYJESZ I UCIEKŁA-
- nie wiesz tego...- Jego słowa bolały chyba bardziej niż stracenie El... Nie, nic nie boli bardziej... Mimo wszystko wiem że ona tu jest, nie uciekłaby... Nie ona... Racja nie wiem gdzie jest... Ale na pewno blisko... Wstałem i pociągnąłem Nacy za sobą a ta posłusznie poszła, nie chciałem rozmawiać z Lucas'em, wkurzył mnie... Wiem że zachowuję się inaczej od kiedy w naszej paczce pojawiła się El, ale to nie moja wina... Kocham ją.
Gdy doszliśmy do domu wiminąłem zdziwioną mamę i podeszłem do Nancy która mnie opatrywała, miałem skręconą kostkę połamane dwa palce u ręki obity ale na szczęście nie złamany nos oraz wiele, wiele siniaków i mocno obity nadgarstek, gdy skończyła robić ze mnie mumię poszedłem do piwnicy, zamknąłem ją na klucz i usiadłem do dawnego posłania Eleven, zastawiłem je na wypadek jakby chciała nocować, nigdy się nie przydało ale lubiłem na nie patrzeć...
Spojrzałem na zdjęcie naszej paczki... Lucas, ja, dustin, Will i... Nastka, moje oczy zaszkliły się a ja przedarłem zdjęcie na kawałki po czym wyrzuciłem... Wróciłem na niegdyś ulubione miejsce Nastki. Wracały... Wracały dawne wspomnienia... Moje i Eleven... Kiedy nadałem jej przydomek "El" siedziała właśnie tu gdzie siedzę teraz ja... Po moim policzku spadła pierwsza słona łza, potem druga i trzecia a ja rzuciłem się twarzą w poduszkę, uważając jednak na nos, wszystko mnie bolało palce, nadgarstek i kostka... Płakałem w poduszkę tak głośno że nawet nie zauważyłem że siedzi przy mnie moja siostra- jak się tu dostałaś?!- nie wierzę w nią, jak zamykam drzwi to znaczy że chcę być sam! Ciekawe jak długo tu jest
- To, Mike... To- pokazała mi wsuwkę do włosów jak mniemam.
-a więc? Co tu robisz?
- słyszałam twój jakże męski płacz więc zareagowałam- zahihotała, nie ukrywam rozbawiło mnie to...
Rozmawiałem chwilę z Nancy, nie wiedziałem że mam taką troskliwą siostrę, racja czasami jest wkurzająca... no dobra czasami to mało powiedziane ale potrafi być miła, i to bardzo. Nancy poszła, a ja cały czas leżałem na kocach przeznaczonych specjalnie dla krótkowłosej, dzisiaj będę tu spać... Tak jak w każdy inny dzień do póki jej nie znajdę.
Przebrałem się w piżamę i spojżałem na zegar, 20:09 (20-9=11 hehe) nagle zadzwonił telefon, więc z nadzieją że to El dzwoni z jakiejś budki telefonicznej rzuciłem się do słuchawki- Halo?!- wręcz krzyknąłem
-Halo? Wheeler? Gdzie do cholery jest Jedenastka?!- usłyszałem głos szeryfa, Nastka... Znów płakałem... Znów zalałem się łzami...
- N-nie ma... Je-jej...- wydusiłem z siebie tylko to i odłożyłem słuchawkę kierując się do "fortecy" z kocy. Hopper jeszcze kilka razy dzwonił ale miałem to w nosie, patrzyłem w ścianę i łkałem- proszę... Wróć...- nie wiem czemu to powiedziałem... Po prostu musiałem, gdyby tu była, lub nawet nie, musiałem...
- nie jestem daleko... Mike
- El? EL?! GDZIE JESTEŚ?? El...- wiedziałem że to była ona, rozpoznałem głos, czułem jej oddech na ramieniu... ONA ŻYJE! NASTKA ŻYJE! POWIEDZIAŁA ŻE NIE JEST DALEKO! CZYLI MAM SZANSĘ JĄ ZNALEŚĆ!!
- proszę nie płacz już...- znów ją słyszałem, czułem jej oddech na karku oraz dłoń na policzkach, lecz w pewnym momencie nie czułem już nic, czułem się jak wtedy gdy zorientowałem się że nie ma jej przy rowerze ani nigdzie indziej, w momencie w którym zorientowałem się że to moja wina... Nie czułem już jej oddechu ani palców muskających moje poliki... Już jej tu nie było...