Z lekko drżącą ręką podniosłam słuchawkę i wsłuchiwałam się sygnał. Miałam nadzieję że będę słyszała TYLKO sygnał a nie wkurzony głos Hopper'a, oczywiście tak jak zawsze szczęście mi nie dopisywało bo już po niecałej minucie usłyszałam znajomo wkurzony ton, nie wydobywał się on jednak ze słuchawki a zza moich pleców.
Odłożyłam niechętnie słuchawkę i odwróciłam się na pięcie by spojrzeć tacie w oczy, nie ujrzałam jednak tego spokojnego i obojętnego spojrzenia a wręcz czerwone ze złości gałki oczne które zdawało by się że zaraz wydrążą we mnie dziurę. Zaraz za plecami wyższego mężczyzny widziałam przerażoną Zo, znów odwróciłam się do Hopper'a patrząc na niego przepraszającym wzrokiem i niezgrabnie go wyminełam, wiedziałam co mnie czeka; nieprzyjemna rozmowa o zasadach i wychowaniu, że muszę go słuchać i nigdy nie łamać obietnicy... Nigdy nie łamać obietnicy... Mike... Byłam z nim taka szczęśliwa, a on zdawał się być szczęśliwy ze mną... Nie, muszę o nim zapomnieć, on pewnie już dawno o mnie nie pamięta i gra z chłopakami w D&D, ja również powinnam zająć się swoimi sprawami, nowe życie nowa ja, zupełnie nowa...
- Eleven...- rzekł nadal wściekłym głosem.
- Jane, mów mi Jane...
- Jane, obiecałaś.
- Od czasu do czasu można złamać obietnicę.- ruszyłam szybkim i pewnym siebie krokiem w stronę wyjścia z galerii, obejrzałam się tylko do Jim'a który chyba jeszcze nie doszedł do siebie po tych słowach, sama nie wiedziałam że jestem w stanie powiedzieć coś takiego. Nie musiałam długo czekać by Zoey znalazła się obok mnie
- Co to...- zaczęła Zo
- Nie wiem, szczerze mówiąc sama nie wiem...- odwróciłam się do niej- może to nowa ja, lepsza ja.
- podobasz mi się, lepsza Jane- szturchnęła mnie lekko w ramie w koleżeńskim geście.
- muszę już iść, Hopp nie jest zadowolony... Do zobaczenia jutro- przytuliłam ją
- Papa. - oddała uścisk i pobiegła do wyjścia, a ja zwolniłam z kroku by Hopper szybko do mnie podszedł. Tak jak myślałam, już po chwili był obok.
- Kto to?
- Zo, moja przyjaciółka. Mieszka obok nas w szarym domu, jest miła i niegroźna.
- znacie się jeden dzień, skąd możesz wiedzieć czy jest tym na kogo wygląda?
- ufam jej, a ona ufa mi. Po prostu chodźmySiedziałam na łóżku czytając jakiś komiks o super bohaterach gdy natrafiłam na moment o dziewczynie z mocą telekinezy, przypomniało mi się o moich mocach a z powodu iż był cholernie znudzona wystawiłam do przodu rękę i zaczęłam bawić się w powietrzu a to książką o zwierzętach, a to nowo zakupionym pluszakiem i lampkami zawieszonymi nad łóżkiem, i tak na zmianę. Nagle usłyszałam ciche "-wow" wszystko opadło a ja z prędkością światła spojrzałam w kierunku okna z którego dobiegał już znajomy mi głos, nie zasłoniłam okna... W domu znajdującym się zaraz przy moim ujrzałam w dobrze oświetlonym pokoju chłopaka o pociągająco pięknych zielonych oczach oraz krótkich czarnych włosach, był ubrany jak każdy nad boy; czarny podkoszulek, na to również czarna skórzana kurtka i O DZIWO tego samego koloru spodnie rurki, był dziwnie podobny do Zoey, wyglądał wręcz jak jej męska wersja.Podbiegłam do okna i zasłoniłam szarą zasłonę, oczywiście mogłam użyć to zasłonięcia mocy lecz nie chciałam się bardziej pogrążać. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na podłogę marząc tylko o tym by nic jutro nie pamiętał, niestety, mogłam tylko marzyć... Usłyszałam za oknem lekkie pukanie, podeszłam do okna i je odsłoniłam, znów ujrzałam pięknego jak niebo o zachodzie słońca chłopca i zdenerwowana otworzyłam okno
- Ty... Jak?!
- nie twój interes... Jesteś... Bratem Zoey?
- umm... Tak, a Ty tą dziewczyną której moja siostra rano mało nie zabiła?- zachichotałam.
- tak, jesteście straszliwie podobni...- położyłam mu dłoń na policzku by lepiej przyjrzeć się jego twarzy, był taki przystojny...
- jesteśmy bliźniakami, a więc wracając... Co to było?- może skoro był to brat Zo powinnam mu zaufać... Zdecydowanie chciałam mu zaufać.
- Mogę Ci zaufać?
- A czy chcesz mi zaufać?- zrobił krok do przodu zmniejszając odległość między nami, dzielił nas tylko metr.
- chyba tak...- nagle wpadł mi do głowy pomysł, głupi pomysł...- musiałbyś zrobić coś by pokazać mi że mogę Ci zaufać- teraz to ja zrobiłam krok do przodu, czułam już jego słodkie perfumy. Uśmiechnął się zalotnie i schylił by zbliżyć do siebie nasze twarze, nie czekając na nic więcej stanęłam na palcach i złączyłam wargi moje oraz ślicznego chłopca w pocałunku który z delikatnego i niewinnego całusa przerodził się w nachalny i czuły pocałunek... Uśmiechnęłam się w jego usta tym samym zakończywszy tą imtyną sytuacje. Matko, co ja robię?! Nie znamy się nawet kilku minut!
- ja... Nie znam nawet twojego imienia
- Heath, a ty to Jenny?
- Jane, po prostu Jane...
- a więc... Teraz mi ufasz?
- telekineza
- hmm?
- to była telekineza- nie powinnam tak szybko mu ufać, tak samo jak nie powinnam go tak szybko całować...
- czy ty... Masz moce?
- tak, telekinezę i telepatię- było już za późno by się wycofać.
- laboratorium...- jego głos ściszył się prawie do szeptu
- skąd wiesz?
- tata... Przyjaciel Dr. Brennera pomagał mu nawet w stworzeniu laboratorium oraz testach...