Chwyciłam za klamkę i...
Same się otworzyły, same a raczej z pomocą mojego porywacza. Gdy mnie zobaczył był tak samo wystraszony jak i ja, próbował sięgnąć do kieszeni spodni ale wystawiłam do niego rękę i skupiając całą swoją uwagę na nim rzuciłam go o ścianę, czułam ciepłą ciecz wylewającą się z mojego nosa i uszu. Uciekałam przez ciasny zniszczony korytarz, lecz mój maraton przerwała postać mocno łapiąc za koszulkę którą dostałam od Nancy, oczywiście był to ten chłopak.- zapomniałaś że jestem szybki?- szepnął mi do ucha przez co przeszedł mnie dreszcz, gdy zaczął z powrotem grzebać w kieszeni i ja sięgnęłam do swojej i wyjęłam scyzoryk, gdy zobaczył jak kurczowo trzymam coś w mojej chudej dłoni jak porażony chciał mi coś wstrzyknąć w szyję ale tym razem to ja byłam szybsza i dźgnełam go w nogę nożem kompletnie go dezorientując co poskutkowało tym że wyrwałam mu strzykawkę i zrobiłam to co on chciał zrobić mi, wbiłam w jego opaloną szyję. Gdy zaczął tracić przytomność uciekłam, biegłam przez korytarz który wydawał się nie mieć końca, mijałam różne pokoje zabite deskami, chyba byliśmy w jakimś starym schronie, dużym schronie. Kiedy znalazłam drabinę myślałam że zacznę skakać z radości, oszczędziłam sobie jednak tego wybuchu emocji i wspiełam się na górę. Byłam w lesie lecz nie tym znajomym mi lesie, był to las z białymi drzewami, Hopper nazywał je brzozy. Właśnie! Hopper! Zaczęłam go nerwowo szukać i biegać w każdą stronę, ughh... Przecież tak go nie znajdę, muszę znaleźć wyjście z lasu.^^Nancy
Martwiłam się o brata. Nie chciał wychodzić z piwnicy, okej może wcześniej też spędzał tam dużo czasu ale w towarzystwie przyjaciół, teraz nie chce nikogo widzieć. Nawet mamy, choć temu się w sumie nie dziwię, nigdy się niczym nie przejmowała, udawała zawsze jaka ona to jest smutna a tak naprawdę nic ją nie obchodziło, przeciwieństwie do taty bo on nawet nie udawał, już dawno uznał to za przereklamowane, po prostu jadł, oglądał telewizję i spał. Nienawidziłam ich czasem za to.
^^Mike
Nie spałem, nie jadłem i z nikim nie rozmawiałem. Dustin próbuje dodzwonić się do telefonu, odebrał bym ale znając moją siostrę od razu gdy usłyszała by skrzypiące drzwi ruszyła by w ich stronę i zaczęła robić wykład jaki to ja wychudzony i inne takie bzdury, no okej może trochę spadłem na wadze, trochę bardzo. A minęły dopiero cztery dni, cztery dni bez El... Nie poddam się, nie tak łatwo. Obiecałem jej że ją znajdę lecz jak mam ją znaleźć gdy jej nie szukam? Wstałem i pociągnąłem za klamkę szybko wymijając spojrzenie prawie wypluwającej jedzenia ze zdziwienia Nancy i poszedłem do pokoju po ciuchy a następnie pod prysznic.
Już umyty i ubrany schodziłem na dół lecz tak jak przypuszczałem moja siostra już tam na mnie czekała.- a braciszek gdzie się wybiera? Zjedz coś.
- nie jestem głodny- nie prawda, jestem bardzo głodny.
- jesteś wychudzony, musisz coś zjeść!
- ... Tylko szybko- wiedziałem że stawianie oporu Nancy nie ma sensu, a jak i wcześniej wspominałem, jestem głodny.Nancy utuczyła mnie goframi, goframi... Dla niejednego zwykłe jedzenie, lecz dla mnie chowa się za tym coś więcej, coś do czego nie chcę zaglądać, omijam to szerokim łukiem a jednak to wraca, wspomnienia, łzy, ból... Nie chcę pamiętać, nie chcę zapomnieć, chcę ją z powrotem.
Otworzyłem drzwi a promienie słoneczne zaczęły wypalać mi oczy, czuję się jak wampir.
Szedłem w stronę lasu, każdy mój krok był niepewny a ja sam byłem sztywny i zestresowany, chciałem ją znaleźć, ale jeżeli ją znajdę to co powiem? "Hej El co u Ciebie, ja siedziałem w piwnicy użalając się nad sobą".
Wspomnienia... Zaczęły powracać, jak zwykle... Ból jaki zadał mi widok drewna które już bardzo dobrze znałem rozgrzebywał ranę nie pozwalając mi zapomnieć. Smutny i zmęczony szedłem przez las dębowy rozmyślając. Wszystko czego nie chciałem wróciło, a wszystko co chciałem odeszło. Jakby nie wystarczająco mnie skrzywdziło, to miejsce, które odebrało mi w życiu najważniejsze... To drzewo, które obiło mnie z każdej strony... Nie mogę, to nie ma sensu. Mące sobie w głowie nadzieją że ona gdzieś tu jest, że mnie kocha. Pewnie wyjechała i kogoś sobie znalazła.- jestem głupi, nie ma jej.- powiedziałem pod nosem, od tego siedzenia w piwnicy oszalałem, gadam sam do siebie...Mike staje się poetą XDD
Ej w ogóle patrzcie co znalazłam:Normalnie jak w opowieści tylko zamiast pożaru las hehe