3~ I'm not far away

309 12 1
                                    

^^Eleven

Nie rozumiałam po co Hop dzwoni do Mike'a, powiedział że po to by nie robić podejrzeń ale... Coś mi tu nie pasowało, dla czego nie chciał mu powiedzieć że jestem bezpieczna, a przede wszystkim że żyję? Skoro on tego nie zrobi, zrobię to ją. Przeszukiwałam wszystkie swoje rzeczy ale nic nie było, żadnej szmatki, chustki... Nic. Wiem! U Hopper'a na pewno będzie coś na kształt chusty. Tak jak zaplanowałam wkradłam się do sypialni Hopper'a i szukałam czegoś co przyda mi się w zasłonięciu oczu, hmm... Mam! Jak to się nazywało... Ymmm... Kratat? Karwat? KRAWAT! No tak, krawat. Szybko i niezauważalnie wymknęłam się z pokoju i skierowałam się tym razem do mojego pokoju, na szczęście Hopper zasnął na kanapie więc poszło łatwo, okej... Robiłam to nie dawno gdy Mike był nad klifem, ale wtedy nawet nie wyczuł mojej obecności... No cóż., Związałam oczy krawatem i użyłam swojego umysłu by znaleźć nastolatka, jeszcze chwila... Mam! Czy on... Płacze? Przeze mnie?
- proszę... Wróć- powiedział łamiącym się głosem, nie mogę...
-nie jestem daleko... Mike- musiałam go uspokoić, siedziałam nad nim i patrzyłam w jego szkliste ciemne oczy
- El? EL?! GDZIE JESTEŚ?? El...- wołał mnie przez łzy... -proszę nie płacz już...- położyłam dołoń na jego policzku, widok Mike'a w takim stanie mnie kompletnie zmiażdżył. Zdjęłam krawat z oczu i zakryłam jedną ręką buzię by nie obudzić Hopper'a moim płaczem. Płakałam dobre dwadzieścia minut, wstałam jednak wytarłam krew spod nosa i położyłam się na łóżku.

                       •Rano

Kiedy się obudziłam nie wstałam od razu tak jak zawsze, leżałam patrząc na sufit i nagle przypomniały mi się słowa Mike'a "-Znajdę Cię, obiecuję..." Ahh... Pewnie teraz obwinia się za to że mnie nie ma... W sumie sama nie pamiętam jak ja się tu znalazłam, przecież byłam w lesie... Jedyną osobą która będzie znała odpowiedź jest Hop więc to właśnie do niego poszłam.- Hopper? jak ja się tu znalazłam?- siedział chwilę nic nie mówiąc nad walizką do której się pakował póki mu nie przerwałam heh...
- Chodziłem po lesie na patrolu i wtedy zobaczyłem leżącą ciebie obok Wheeler'a i rozwalony rower... No więc przyniosłem Cię tu...- CHWILA CO? WIDZIAŁ W JAKIM STANIE JEST MIKE I ZAMIAST POMÓC MU ZAJĄŁ SIĘ MNĄ?
- dlaczego...
- hmm?
- DLACZEGO TAK PO PROSTU ZOSTAWIŁEŚ GO TAM UMIERAJĄCEGO? DLACZEGO MU NIE POMOGŁEŚ?!- Użyłam telekinezy i rzuciłam w szeryfa zegarem na którym jeszcze wczoraj odliczałam ile już spóźnił się Mike, nie panowałam nad sobą- KIEDY TAM LEŻAŁAM SŁYSZAŁAM JAK CIERPI, CZUŁAM ŻE WRĘCZ WIJE SIĘ Z BÓLU! A MI? NIC NIE BYŁO BO MNIE OSŁONIŁ, WIĘC PYTAM SIĘ DO CHOLERY DLACZEGO NIC NIE ZROBIŁEŚ?! DLACZEGO NIE ODKAZIŁEŚ MU NAWET RAN?! ZMYŁEŚ KRWI? NIE ZADZWONIŁEŚ PO KARETKĘ?!
- Byliście za blisko domu, jakbym zadzwonił po karetkę znaleźli by nas... Jane...- Kto przepraszam bardzo?!
- Jane?...
- To... To twoje prawdziwe imię...- ładne, ale niech nie myśli że zapomniałam o tym jaki był samolubny że zostawił tam Mike w takim stanie, zadziałał jak tarcza, nic mi się nie stało... A jemu? Widziałam w mojej głowie jego twarz, ręce... Ja... Sama nie wiem... Najgorsze jest to że to moja wina, jechaliśmy normalnie ale nagle wyskoczyła na drogę wiewiórka której Mike nie zauważył, nie chciałam by w nią wjechał więc mocą skręciłam nieudolnie w drzewo... A on obwinia siebie...
- Przepraszam Cię za to... Ale musimy się śpieszyć, spakowana? Zaraz wyjeżdżamy!
- Tak... Daj mi jeszcze coś zrobić
- czekam w samochodzie- wyszedł. Rzuciłam się do telefonu i wybrałam numer domowy Lucas'a, nie wiem skąd go znałam... Po prostu wiedziałam że to jego... Czekam, czekam, czek...
- Halo?- UDAŁO SIĘ
- Halo? Lucas? To ja Eleven
- Ty... ŻYJESZ?! MUSZĘ POWIEDZIEĆ CHŁOPAKOM!
- Nie! Posłuchaj mam mało czasu, wyjeżdżam. Ten wypadek... To moja wina...
- CO?!
- Zauważyłam na drodze wiewiórkę której Mike nie widział więc by jej nie zabić użyłam telekinezy by rower skręcił tylko że...
- trafiliście w drzewo... Ja... WIEDZIAŁEM! WIEDZIAŁEM ŻE TO WOJA WINA! TY... TY...
- wiem, wiem... Po prostu nie mów nic Mike'owi, Max Will'owi i Dustin'owi tak, ale nie Mike'owi... Jak wrócę sama mu powiem, a! I nie może też wiedzieć że wyjeżdżam! Przepraszam wszystkich, Pa...
- pa.- odłożyłam słuchawkę i pobiegłam w stronę auta zamykając umysłem drzwi.
- Jedziemy?
- tak! Tylko... Gdzie?
- na miejscu Ci powiem, przed nami długa droga, zapnij pasy!
- dobrze. Hopp.... Tato?- wydawało mi się jakby się uśmiechnął, ale nie ustami a w środku...
-tak, Jane?- no tak! "Jane"!Podoba mi się to imię, Jane...
- a czy my tu jeszcze wrócimy?
- jasne!
- Obiecujesz?
- Obiecuję.

°I will find You, promise°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz