•Wczorajszy wieczór•
- Gdy tylko usłyszysz dźwięk zamykanych drzwi obiecaj że pobiegniesz pędem do telefonu i zadzwonisz do mnie.
- Obiecuję że gdy tylko zamkną się drzwi rzucę się do telefonu i zadzwonię do Ciebie!- Malutka w porównaniu wzrostem do chłopca krótko włosa dziewczyna powiedziała żartobliwie po czym musnęła jego usta swoimi na pożegnanie i już kierowała się w przeciwnym kierunku gdy...
- To dobrze, chce Ci coś pokazać.- Ciekawska świata brunetka odwróciła się na pięcie w kierunku rozmówcy i zapytała
- Co pokazać? Coś złego? Czy dobrego?!
- Spokojnie!- powiedział przez śmiech- pokażę Ci piękne miejsce, przychodziłem tam zawsze jak byłem mały.
- Gdzie to jest? Znam to miejsce? To daleko?- dalej zadawała masę pytań co bardzo rozśmieszyło wyszego od niej o głowę nastolatka.
- Bądź cierpliwa, obiecuję że Cię tam zabiorę.
- Obiecujesz?- powiedziała patrząc na niego wzrokiem małego kotka.
- Obiecuję- pocałował ją w czoło po czym szybko się pożegnał i odszedł. Rozmawiali tuż przed domem Eleven więc dziewczyna odprowadziła tylko wzrokiem piegowatego 14 latka i weszła do domu po czym szybko wbiegła do swojego pokoju by tylko uniknąć rozmowy z Hopperem, w końcu mógł to wszystko widzieć, a Hopper to Hopper... Jak każdy ojciec, przybrany czy prawdziwy. Niekoniecznie chce by ciemnooka dorastała, za bardzo się z nią zżył, nie chciał by jakiś palant ją zranił, lecz Wheeler taki nie był, on za mocno kochał dziewczynę.•Ranek•
El, jak to nazywał ją Mike gdy tylko się obudziła przypomniała sobie słowa jej ukochanego i czym prędzej ruszyła do salonu gdzie stał już przy drzwiach wejściowych Hop ubierając ostatniego buta powiedział tylko
- Gofry są w lodówce a syrop w szafce nad zlewem po lewej stronie, będę przed 21- i wyszedł. Tak jak obiecała pobiegła do telefonu i wybrała numer do Wheeler'ów
- Halo?- powitał ją ciepły kobiecy głos.
- Halo? Tu El...even, Eleven. Mogę prosić do telefonu Mike'a?
- Mike! Dzwoni do Ciebie ta dziewczynka od Hoppera! Złaź na dół!- krzyknęła do chłopaka z jeszcze przyłożoną słuchawką przez co dziewczynka wzdrygneła się i oddaliła od siebie słuchawkę do póki nie usłyszała znajomego jej głosu
- Halo? El? Jesteś tam?
- tak, jasne. Gotowy?
- Jasne już wychodzę, daj mi 15 minut.- odłożył słuchawkę i wybiegł z domu rzucając w stronę rodziców tylko oschłym "wychodzę" i nie czekając na reakcję podniósł rower i jak najszybciej ruszył ku domu ciemnowłosej piękności. Dziewczyna po pięciu minutach od odłożenia słuchawki była już ubrana i gotowa do wyjścia, ale chwila zostało jeszcze 10 minut a ona nic nie jadła! Wyjęła gofry z lodówki i wyłożyła je na talerz, powtarzała pod nosem słowa Hopper'a - nad zlewem, po lewej. Nad zlewem, po lewej...- rozglądała się po szafkach i nagle znalazła, podsunęła krzesło stanęła na nim i wyciągnęła rękę ku górze by zdobyć syrop klonowy lecz ten był za wysoko, stanęła nawet na palcach ale ten cholerny syrop jest w rogu szafki co zdecydowanie było dla dziewczyny za dużym wyzwaniem, odłożyła więc krzesło na swoje miejsce i ze skrzyżowanymi na sobie rękoma oraz naburmuszoną miną rozmyślała nad nowym planem i wtedy przypomniała sobie że ma moce - ughh, czemu nie wpadłam no to wcześniej?! - szepnęła sama do siebie i skierowała całą swoją uwagę na syropie, po czym rzuciła go na stół. Po zjedzeniu posiłku spojrzała na zegar wiszący na ścianie i odliczyła ile już nie ma Mike'a -15 minut- burknęła po czym powtarzała sobie w głowie "przyjaciele nie kłamią"otworzyła drzwi, znów spojrzała na zegar -16 minut- znów się wychyliła i wtedy go ujrzała,księcia na białym koniu... Znaczy... rowerze... Zamknęła drzwi i powiedziała- spóźniłeś się Wheeler...- cmokneła na powitanie chłopaka w policzek i wsiadła na bagażnik.
- nie gniewaj się El... - powiedział słodkim głosem i dodał - wybaczysz?- dziewczyna uśmiechnęła się a w odpowiedź przytuliła się do pleców chłopaka najmocniej jak tylko mogła.
- Oczywiście! A teraz, jedź!
- Pojedziemy na skróty więc trzymaj się mocno.- droga na skróty okazała sie drogą z górki, a bardziej ogromej górki więc dziewczyna przytuliła się do Mike'a jeszcze bardziej i zamknęła oczyma. Jechali tak szybko że chłopak przestał panować nad pojazdem a jedyne co widział to mgła a potem drzewo w które z wielką siłą walneli. Leżeli tam może 3 godziny, nieprzytomni, krwawiący, i ledwo żyjący...^^Mike
Jedyne co wtedy widziałem to widok zamazanego lasu a potem drzewo, drzewo w które przywaliłem, drzewo które mało nas nie zabiło. Słyszałem i czułem wszystko, nie mogłem otworzyć oczu, nie miałem siły. Ale nawet nie myślałem o sobie, zastanawiał mnie stan dziewczyny na której tak mi zależy, dziewczyny której mało nie zabiłem, albo co gorsza... ZABIŁEM! Chciałem coś powiedzieć ale wydusiłem z siebie marne -El...- nie było mnie stać na nic innego. Słyszałem szelest zadeptanych liści i kilka razy coś w stylu jęku z bólu, później nie słyszałem nic, byłem jak martwy. Nie wiem ile tak leżałem, chyba kilka godzin w końcu usłyszałem znajome głosy... To Dustin Lucas i Max!
-Mike?! O mój Boże co Ci?!- wołał Dustin, no nie wiem Dustin... Może leżę i mało co nie umieram?!
Musiałem otworzyć oczy, musiałem sprawdzić czy El żyje, nagle usłyszałem głos Max która mówiła coś o Eleven dlatego tym bardziej musiałem otworzyć oczy -El..eve...n prze...praszam^^Lucas
Nie wiedzieliśmy czy oddycha czy nie, przekrzykiwaliśmy się nawzajem, sam nie wiem co się działo... Czuliśmy się bezradni, nie chcemy by coś mu się stało... Racja, straszliwie się rządził ale to jednak Mike, nasz Mike... Nagle z zamyślenia wyrwała mnie Max
-Ej... A czy z nim nie miało być Eleven?!- Eleven... No tak! Nie ma jej! Jędza pewnie uciekła jak zobaczyła w jakim stanie jest Mike! Jak tylko pomyślę o tej śmierdzącej... Ughh... Lucas uspokój się... To nie jej wina... Nagle każdy spojrzał na mamroczącego coś Mike'a... Chwila... CHWILA! ON ŻYJE!!!
-MIKE!- Krzyknęliśmy chórem i podbiegliśmy do niego.
-Mike do cholery nie strasz mnie tak więcej- powiedziałem i przytuliłem go, tak samo z resztą jak Max i Dustin. Mike odsunął się od nas po chwili po czym ledwo żyjący stanął na nogi i mało znów nie wrócił na ziemię kiedy zobaczył że nigdzie nie ma Eleven... Jak zwykle, zawsze tylko o niej "El ale ja cię kocham pomigdalmy się u mnie w domu" totalnie o nas zapomniał, jakbyśmy nie istnieli, jakby to ją znał od przedszkola...^^Mike
Mało nie udusili mnie w uścisku, powoli się od nich odsuwając wstałem i szukałem wzrokiem El... Nie ma jej... Nie ma... -EL?...ELEVEN?!... GDZIE JESTEŚ??- Nie było jej... Nigdzie... Ostatni raz spojrzałem na moich oszołomionych przyjaciół i pobiegłem nad klif cały czas wołając nastkę... -Eleven... Nie wiem gdzie jesteś... Czy mnie słyszysz... A zwłaszcza czy żyjesz...- moje policzki zrobiły się całe mokre od łez... - Znajdę Cię, obiecuję...- patrzyłem w dół klifu, teraz zdawał się taki niski, wtedy kiedy Eleven mnie uratowała był o wiele wyższy, El... Na samą myśl o niej czuje że mam łzy na policzkach, lub krew sam nie wiem, w sumie gdybym teraz skoczył... Nic by się nie stało... I tak jej nie ma... I tak nie ma mojego sensu życia, teraz mogę zrobić wszystko, nawet skoczyć...