[trzy dni później]
-Tatooo no proooszę- przeciągałam zdania patrząc w oczy Hopper'a, już od dwudziestu minut proszę go by puścił mnie do galerii! No ile można?!
- Ja... Ughh no dobrze! Ale uważaj na siebie, i masz być piętnaście po siódmej!- popatrzył mi srogo w oczy, zgodził się!
- DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ!!! Pa, kocham Cię- ucałowałam go w policzek i wybiegłam z domu.
Pieniądze dostałam od taty już dwa dni temu, ale dopiero teraz póścił mnie do centrum handlowego!
Gdy przechodziłam obok jasno szarego domu sąsiadów na który mam widok z okna, ujrzałam biegnącą w moją stronę szatynkę z nosem w jakiejś kartce. Nie zdążyłam nawet przyjrzeć się jej twarzy bo ta nagle wpadła na mnie w hukiem przywracając nas na rozgrzany asfalt
- AŁ KURWA! Jeju przepraszam- szybko że mnie zeszła a na jej policzki jak i pewnie na moje wkradł się rumieniec. W końcu mogłam lepiej jej się przyjrzeć, miała kruczoczarne rozpuszczone włosy sięgające jej do ud, miała zgrabną i wysoką sylwetkę a ubrana była w równie zieloną jak i jej oczy koszulę oraz jasne spodnie dzwony, uśmiechnęła i nieśmiało wystawiła do mnie rękę by pomóc mi wstać, złapałam za jej dłoń i już normalnie stojąc odwzajemniłam uśmiech.
- Część! Jestem Zoey, sorka że poznałyśmy się w tak niemiłej sytuacji- złapała się zmieszana za kark lecz dalej się uśmiechając patrzyła mi w oczy.
- hej, jestem Jane- przez chwilę wahałam się czy powiedzieć Eleven czy Jane, lecz chyba wolę używać tego imienia.- wcale nie była to taka niemiła sytuacja, moim zdaniem było to... Śmieszne- dodałam.
- ta... I bolesne- zasmiałyśmy się razem, spojrzałam na swoje buty i nagle ujrzałam pod swoim adidasem skrawek papieru, schyliłam się po niego i ujrzałam kartę którą niosła wcześniej Zoey, podałam jej ją.
-Oh, dzięki! Umm... To może na przeprosiny wezmę Cię do galerii? Widziałam jak trzy dni temu tu przyjechałaś więc pewnie nie wiesz gdzie co jest, mogę Cię oprowadzić!
- Jasne, i tak miałam tam właśnie iść a rzeczywiście jedyne miejsca które znam to mój dom i Wal-Mart na rogu więc mała pomóc mi się przyda
- OK, chodźmy!- pociągnęła mnie za rękę w stronę wielkiego budynku, pryskała entuzjazmem i dobrą energią na każdą stronę! Może to będzie moja pierwsza przyjaciółka z Nowego Jorku?
Chdziłyś... przepraszam BIEGAŁYŚMY ze sklepu do sklepu, od jubilera po sklep z odzieżą. Teraz Zoey wybierała mi ostatni już dzisiaj komplet ciuchów, gdy skończyła rzuciła mi go na ręce do pozostałych ubrań skompletowanych przez nią i wepchnęła do przymierzalni. Ubrałam na siebie pierwszą stylizację, a była nią żółta bluza razem z białymi rozkloszowanymi w nogawkach spodniami, a do tego lekko ciemniejsza od koszulki chusta oraz pomarańczowe sandały, wyszłam już ubrana przed przymierzalnie a Zoey spojrzała na mnie jak na ostatnią kretynkę po czym podbiegła i zdjęła z mojej szyii chustę
- o wiele lepiej! Dobra leć- pogoniła mnie znów w stronę przymierzalni a ja zaczęłam zdejmować wszystko po kolei i nakładać na siebie kolejne ubrania, była to niebiesko granatowa koszula w kratę do jeansowej spódniczki, a do tego błękitne Conversy. Odsłoniłam zasłonę od przymierzalni i pokazałam się w całej stylizacji a Zoey rozłożyła dłoń szybko ją ruszając, co oznaczało że jest średnio. Mimowolnie wsunęłam się z powrotem do przymierzalni ubierając już ostatni komplet; niebieską koszulkę w kolorowe plamki, ciemno niebieskie jeansy oraz granatowe szelki (oj wy już dobrze znacie ten outfit hehe) wyszłam przed zasłonę i obkręciłam ponieważ mi samej ten komplet podobał się najbardziej, Zoey wstała z pufy na której siedziała i rzuciła mi się w ramiona
- WOWOWOWOWO ALE CZADERSKO!- krzyknęła mi prosto do ucha
- cz..czadersko?- powtórzyłam po niej bo nie znałam tego słowa
- tak to znaczy supermegawowaleładnie- po tej wypowiedzi zaczęłam się śmiać a Zoey razem ze mną.Byłam z Zoey jeszcze w kilku sklepach, przed chwilą kupiłyśmy kolorowy kombinezon który wpadł mi i Zoey w oko. Bardzo, baaardzo dużo się przy tym smiałyśmy, Zoey jest tak pozytywną osobą że przy niej nie da się być smutnym, znaliśmy się kilka godzin lecz zachowywałyśmy się jak przyjaciółki od wieków, i tak też się czułyśmy.
Przechodziłyśmy właśnie obok sklepu z zabawkami i wręcz się nie posikałyśmy z radości jak zobaczyłyśmy takie słodkie pluszowe misie, wpadłyśmy do tego sklepu jak szalone i tak samo szybko wyszłyśmy już z zakupionymi paluszkami, były słodkie i mięciutkie! Nie mogłyśmy przejść obok nich obojętnie! Spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie galerii i mało nie padłam na ziemię, za dwadzieścia ósma...
- AAAA!!!
- Co jest?! Zobaczyłaś pająka?! GDZIE???
- Nie! Ale już dawno spóźniłam się do domu!
- i co tego? Przecież mamy blisko! Jestem pewna że twój tatulek nie będzie zły o parę minut spóźnienia...
- ale...
- tak, tak... Przyjaciele nie kłamią, obietnica to coś czego nie można złamać bla bla bla... Po prostu zadzwoń do niego z publicznego i powiedz słodkim głosem że nie patrzyłaś na czas, leć!- tak, Zoey wiedziała o W S Z Y S T K I M co spotkało mnie w Hawkins, ale ufałam jej, a ona ufała mi. Pobiegłam do publicznego telefonu i po wrzuceniu 25 centów wybrałam numer do Hopper'a.Jak wam się widzi Zoey? Czy to dobrze że Elev... Jane! jej tak szybko zaufała?