- Dojechaliśmy!- krzyknął ucieszony mężczyzna, lecz jego wypowiedź nie miała sensu ponieważ ciemnooka spała tak mocno że nawet lekkie szturchanie jej nie obudziło.
- W tych tandetnych serialach działa... MIKE NIE ŻYJE- krzyknął lekko rozbawiony tą sytuacją Jim. Ciemnooka natychmiastowo otworzyła oczy lecz szybko zrozumiała że to tylko głupi żart jej ojca, spojrzała na niego złowrogo lecz jej zaspane brązowe oczyma odbijające od siebie już ostatnie promyki światła wyglądały tak pięknie że wyglądała jak mały szczeniaczek, spojrzała na lotnisko które znajdowało się przed nimi a potem pytająco na Hopper'a
- Lecimy do Nowego Jorku!- rzekł podekscytowany.
- Ja... Wow...- była zachwycona, Eleven nawet nie marzyła o mieszkaniu w takim miejscu jak Nowy Jork, nie wiedziała o tym miejscu za wiele... W sumie? Wiedziała tylko że jest duży oraz bardzo nowoczesny. Wiele centrum handlowych, które jak wytłumaczyła jej Max były stworzone tylko po to by wyskubać z ludzi pięniądze.
Max, jej przyjaciółka o którą niegdyś Eleven była zazdrosna tłumaczyła jej wiele rzeczy na... Jej własny sposób, Maxine patrzyła na świat dość pesymistyczne, czego nie starała się ukrywać i okazywała to każdemu na wiele sposobów.^^Eleven
Byłam mocno zaskoczona tym co ujrzałam za oknem, lecz wcale nie zmieniało to faktu że to extra! Będę żyła jak normalna dziewczyna, zapominając o mocach oraz tych wszystkich demogorgonach i innych potworów z drugiej strony. Spojrzałam ucieszona na Jim'a a ten uśmiechnął się do mnie nonszalancko, wydawał się dumny z mojego szczęścia.
Zaraz po wejściu na pokład samolotu Hopp pokazał mi wolne fotele, więc ruszyłam z turbo prędkością do miejsca przy oknie. Po komunikacie o zapięciu pasów bezpieczeństwa i spełnieniu wymagań panujących na samolocie wyjrzałam przez okno, jak to na mnie oczywiście przystało.
Widok chmur był na początku zadziwiający lecz po czasie stał się nudny i nużący, mimo mojej drzemki w samochodzie byłam zmęczona a moje powieki same opadały, mimowolnie zasnęłam opierając głowę o ręce.
•na miejscu•
Gdy wyszliśmy z samolotu ujrzałam tłum ludzi, kręcili się w różnych kierunkach tworząc tłok. Budynków było więcej niż umiem zliczyć a ludzie rozmawiali głośniej niż na koncertach które często widywałam w telewizji, wszystko było inne.
Podjechaliśmy autem Hopper'a pod wielki dom w kolorze wanilii a obok znajdował się nieco większy jasno szary. Rozmyślałam jakie to piękne będzie moje życie gdy nagle wystraszyło mnie pukanie w szybę od strony pasażera- Hopp! Chcesz żebym padła na zawał?!- powiedziałam łapiąc się za serce jakby ten gest miał pomóc mi zwolnić bicie serca. Tata zaśmiał się tylko i machnął ręką pokazując bym wyszła z samochodu więc tak i zrobiłam. Wyjęliśmy torby i zanieśliśmy do waniliowego domu, Jim pokierował mnie gdzie mam pokój a sam poszedł do swojego by się rozpakować. Mój pokój był przed remontem więc było w nim tylko białe łóżko bez materaca, duża szafa tego samego koloru co łóżko oraz ściany i dużo pudeł porozstawianych po pomieszczeniu. Na jednej z białych ścian znajdowało się duże okno a zaraz pod nim wielkie kartony, ruszyłam w ich stronę zaglądając do środka. W jednym były jakieś ciuch których nigdy nie widziałam na oczy, a w następnych rzeczy takie jak pościel i ozdoby do pokoju, zaraz obok tego wszystkiego leżał zawinięty jasny dywan. Rozejrzałam się za siebie i ujrzałam duży materac idealnie pasujący do ramy mojego łóżka, wystawiłam do niego nieco bladą dłoń i przeniosłam na łóżko, wyjęłam z kartonu pościel, poduszki i tym podobne po czym zaścieliłam moje posłanie. Przez następne trzy godziny razem z Hopper'em ozdabialiśmy moją a potem jego sypialnie. Gdy wyjrzeliśmy przez duże okno znajdujące się w pokoju Jim'a widzieliśmy tylko widok na piękne oświetlone miasto więc uznaliśmy że dobrym pomysłem będzie pójście spać, salonem i resztą pokoji zajmiemy się jutro.
Było po drugiej w nocy a ja nie zmrużyłam nawet oka, i to nie przez głośnie chrapanie Taty, po prostu nie mogłam. O matko... A moi przyjaciele?! A MIKE?!