16

1.2K 76 10
                                    

Annabeth nerwowo skubała paznokcie. Syriusz natomiast stał, oparty o posąg. On też martwił się o Susan, jednak za nic nie mógł rozwikłać tej dziwnej zagadki. Dlaczego Susan została porwana? Co takiego posiadała? Kto mógłby mieć interes w tym, żeby porywać zwykłych uczniów i to z Gryffindoru?

— Kiedy ty biegłaś tu jak szalona, zostałem z tyłu i złapałem jednego Krukona. Mówił, że twoja siostra jest razem z innymi w dormitorium.

— To dobrze... — Ann energicznie pokiwała głową. — Przez to całe zamieszanie z Lucjuszem, w ogóle nie miałam czasu się nią zająć. Na szczęście Elenare jest bardzo samodzielna.

Black nie odpowiedział. Widocznie Annabeth nie miała pojęcia o incydencie z szatą dziewczynki. Sam Syriusz zastanawiał się, dlaczego mała Rodden stała się celem?

Huncwoci też lubili żarty, ale robili je tylko tym, którzy na to zasłużyli. Jak Smarkerus, albo przemądrzali Krukoni z piątego roku. Co komu zrobiła Elenare, skoro biła od niej sama słodycz?

— Aż tak się martwisz o Susan? — zapytał niepewnie Black, znów zmieniając temat.

— A ty nie? — Ann przystanęła. — Widzę, jak na siebie patrzycie — odpowiedziała z nieco smutnym uśmiechem.

Jednak Blackowi wydawało się, że to zwidy. Dlaczego Ann miałaby być z tego powodu smutna? Przecież on jest jej potrzebny tylko po to, by ocalić skórę Malfoy'a, w którym ona jest zakochana.

— Na twoim miejscu bym się nie zapędzał. Susan dała mi kosza. — Uśmiechnął się, przypominając sobie incydent po przegranym meczu.

— Susan bardzo szybko zmienia zdanie.

— Jak długo to trwa? — Black zmienił temat, nie chcąc dopuścić, by Annabeth wyciągnęła od niego więcej szczegółów. W końcu musiał dbać o swoją reputację.

— Co? — zdziwiła się dziewczyna.

— Od jak dawna jesteś z Malfoy'em?

Rodden zastanowiła się. Skoro tylko Black, prócz niej i Dumbledore'a, zna prawdę, to chyba mogła mu zaufać...

— Nie jestem z nim — wyjaśniła, uspokajając się nieco. — Tak może się wydawać, bo spędzam z nim więcej czasu niż jego narzeczona... w sumie chyba już była narzeczona, ale...

— Nie kochasz go? — zawołał, a jej głos brzmiał bardziej ochoczo, niż tego chciał.

— Kocham jak przyjaciela. — Uśmiechnęła się smutno, jednak po chwili uśmiech ustąpił zdenerwowaniu.

Na końcu korytarza pojawiły się trzy sylwetki. Dwie wyższe i jedna znacznie niższa.

— Elenare? — zdziwiła się Ann, gdy siostra do niej dobiegła.

— Zestaw Księżycowy? — Roześmiał się Rogacz.

— Nie czas na to — zganiła go Ann. — Elen, co ty tu robisz? — Spojrzała srogo na siostrę.

— Nie zostawię cię samej. — Jedenastoletnia dziewczynka przytuliła starszą siostrę.

Annabeth westchnęła ciężko. Jej młodsza siostra była bardzo inteligentna. Wiedziała o tym, co dzieje się na świecie i w ich rodzinnym domu. Często była świadkiem konfliktów rodziców i Ann. Niebieskooka jednak, zabraniała siostrze mieszać się w nie. Państwo Rodden myśleli o młodszej córce, jako o tej idealnej, z tym tylko wyjątkiem, że trafiła do Ravenclaw, ale to dobrze, że jest wyjątkowo inteligentna. Szczęście, że mała nie trafiła do Gryffindoru. Tak więc Roddenowie wysławiali młodszą córkę, dzięki czemu mała była całkowicie bezpieczna, czego nie można powiedzieć o Ann.

— Jeśli rodzice maczali w tym palce? Ann, ty nie jesteś bezpieczna poza Hogwartem. Zostań... — poprosiła, patrząc w oczy siostry.

Annabeth uśmiechnęła się lekko i kucnęła, kładąc ręce na ramionach czarnowłosej dziewczynki. Nikt, nawet siostra, którą tak bardzo kochała, nie była w stanie zatrzyma jej w Hogwarcie. 

— Muszę odnaleźć Susan, to moja przyjaciółka.

— Ale...

— Idź z Frankiem, bardzo cię proszę... — Wstała i popchnęła siostrę w stronę chłopaka.

— Nie ufam Susan... mam złe przeczucia.

— Zabierz ją, i kryj nas. — Annabeth zignorowała ostatnie uwagi Elenare. Wiele razy powtarzała, że nie przepada za Walker, jednak Ann jedynie wzruszała na to ramionami. El nie musiała wszystkich lubić, a Ann nie miała zamiaru kończyć długoletniej przyjaźni przez kaprysy jedenastolatki.

Frank pokiwał głową, i złapał dziewczynkę za ramię. Oboje oddalili się w stronę pokojów Krukonów. Ann zdążyła jeszcze posłać Blackowi niemą prośbę o zadbanie o Ann.

— Co to za Zestaw Pełniowy? — zapytała Rodden, odwracając się w stronę Gryfonów.

— Księżycowy! — zawołał James, udając urażonego. — Nie możemy tworzyć Księżycowej Drużyny, jeśli nie znasz naszych podstaw...

— Daruj sobie tą ironię. — Westchnął Syriusz, wyrywając przyjacielowi mapę. On także nie miał ochoty na dyskusje.  — Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego — wyrecytował, przykładając różdżkę do skrawka papieru.

— Uwielbiam was... — szepnęła Ann, gdy zorientowała się, czym jest pergamin. — Wy to stworzyliście?

— Tak, tak, później stworzysz nam ołtarzyki. Teraz plan. — Potter spojrzał na Blacka.Gdy tylko usłyszał o dziwnym zaginięciu wiedział, że Black nie będzie stał spokojnie z boku. 

— Przy naszej wieży kręci się profesor McGonagall... zmieścimy się we troje pod peleryną?

— Przecież i tak nie wejdziemy do dormitorium dziewczyn, na pewno jest jakoś zabezpieczone? — wtrąciła Ann.

— Lily otworzy nam okno za... — James spojrzał na zegarek.

Syriusz już chciał go skarcić za paplanie, jednak Lily faktycznie wydawała się jedyną opcją. Remus najpierw by ich wyśmiał, potem uwięził w lochach i wyczarował trolle, by ich pilnowały.

— Siedem minut, chodźcie.

~*~

Dokładnie o godzinie dziewiętnastej trzydzieści, w dormitorium Susan Walker i Lily Evans, stanęły trzy nieproszone osoby i jedna miotła, spoczęła przy ścianie.

— Ała — stęknął Rogacz, masując pośladek.

— A co myślałeś? — prychnął Syriusz. — To nie takie proste zmieścić trzy zadki na jednej miotle, do tego opatulić się peleryną niewidką...

— Ale dlaczego akurat mnie zepchnęliście na koniec? — zaczął marudzić, jednak ani Syriusz, ani Ann go już nie słuchali.

Lily stojąca przy drzwiach, wywróciła oczami.

— Nie ma to jak chodzić z księżniczką. Umowa jest taka. Przeszukacie jej rzeczy i jeśli coś znajdziecie, zanosicie to od razu do Dumbledore'a, jasne?

— Jak słońce — odpowiedział Syriusz, grzebiąc pod łóżkiem.

— Tobie nie ufam. James?

Brunet udawał, że nie słyszy.

— Rogacz? — powtórzyła głośniej.

— Moje życie jest zagrożone poza Hogwartem. Nie jestem masochistką. — Ślizgonka uśmiechnęła się do rudowłosej, jednak ona nadal nie była spokojna.

— Popamiętacie mnie, jeśli się stąd zmyjecie. Wracam, bo zauważą, że mnie nie ma.

Nie jestem taki jak myślisz || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz