9

1.9K 96 17
                                    

Lily i Remus szli do gabinetu dyrektora nieco przerażeni. Obawiali się, że zrobili coś źle, czegoś nie dopilnowali. Lupin na palcach wyliczał ostatnio powierzone im zadania, jednak nie znalazł nic, co mogłoby ich pogrążyć. Do przejścia pozostały im jeszcze dwa korytarze.

Gdy mijali róg, przed sobą ujrzeli dwie postaci, ubrane w szaty z zielonymi elementami. Lily chciała przyspieszyć, lecz Remus przytrzymał jej dłoń.

— Nie rób tego Syriuszowi.

Rudowłosa westchnęła, ale posłuchała Lunatyka. Zwolnili, poczekali aż prefekci Slytherinu znikną na górze i sami ruszyli do gargulca, który zaniósł ich tuż pod same drzwi Albusa Dumbledore'a. Przekroczyli próg i ujrzeli znajome twarze.

Amos Diggory i Anna Werth, prefekci Hufflepuff. Frank Longbottom i Amelia Tounett, prefekci Ravenclaw. Profesor McGongall, profesor Sprout, profesor Slughorn, profesor Dumbledore oraz profesor Filtwick. W samym kącie, tuż obok portretu Fineasa Nigellusa Blacka, stali prefekci Slytherinu.

— Czyli to już wszyscy. — Dumbledore klasnął w dłonie. — Wybaczcie, że zwołałem was wszystkich o wieczornej porze, jednak sprawa jest nagląca. Jesteście już prawie dorośli... — Zwrócił się do uczniów. — Niektórzy kończą naukę tutaj, inni skończą ją za za rok... Dobrze wiecie, co dzieje się poza zamkiem, w całej Anglii, Europie i nie tylko. W żadnym razie nie ma powodu bym was straszył, jedynie... jak to mówią mugole, dmucham na zimne. Proszę was, abyście ogłosili w swoich domach całkowity zakaz wychodzenia poza zamek bez opieki nauczyciela. Po kolacji, nikt nie ma prawa przekroczyć progu. Wrota zostaną zamknięte, więc ci, którzy chcą spać w ciepłym łóżku, lepiej aby zastosowali się do nowych zasad. Wypady do Hogsmeade, nawet w dni wolne od zajęć, zostają odwołane. Wolny czas spędzacie na zamku, nikt nie wyjdzie poza bramy. Wy, jako prefekci, macie dodatkowe zadania, by częściej patrolować korytarze. Trzy patrole po godzinie osiemnastej, zawsze chodźcie dwójkami. Jeżeli zobaczycie, że ktoś oddala się od bram, migiem do najbliższego nauczyciela. Nie wychodźcie samemu, bo nikt nie daje gwarancji, że dana osoba was posłucha.

Prefekci słuchali tego w skupieniu, a ich serca stopniowo zalewał niepokój.

Lily bała się o Remusa, bo nie ma możliwości, by w czasie pełni siedział w zamku. James, Łapa, Glizdogon... oni wszyscy narażają się na niebezpieczeństwo. Jednak znała ich na tyle, by wiedzieć, że i tak jej nie posłuchają, i będą towarzyszyli Lupinowi w czasie przemian. Mało tego, doskonale ich rozumiała, jednak nadal... bała się.

Dyrektor podziękował prefektom i poprosił by przekazali wszystko pozostałym uczniom. Wyproszona z sali ósemka, udała się do swoich dormitoriów.

— Byli przerażeni. — Profesor Sprout zajęła jedno z krzeseł, stojących przy regale.

— Dziwisz się? — zapytał profesor Slughorn. — Młody Malfoy za niecałe siedem miesięcy opuszcza mury szkoły...

— O niego bym się akurat nie martwiła — wtrąciła profesor McGonagall. — Doskonale wiemy, po której stronie opowie się jego rodzina. Jest za młody i zbyt słaby, by się im przeciwstawić.

— Pamiętaj, że pochodzi z domu Salazara Slytherina, a on nigdy nie pozwolił nikomu sobą rządzić. — Nauczyciel eliksirów widział, że Minerwa ma już gotową odpowiedź, więc szybko zwrócił się do dyrektora. — Co sądzisz, Albusie?

Dumbledore dotąd siedział cicho na swoim fotelu, pogrążony we własnych myślach.

— Nie nazwałbym Lucjusza słabym... Dałem pannie Rodden pewną misję. Jeśli podoła zadaniu, w które musi wplątać jeszcze jedną osobę, zyskamy w młodym Malfoy'u potężnego sojusznika...

Nie jestem taki jak myślisz || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz