35

977 69 13
                                    

Syriusz złapał różdżkę, którą podrzucił dokładnie siedemdziesiąty ósmy raz. Resztkami sił powstrzymał się, żeby jej nie złamać. Czekał na Susan od czterech godzin. Powinna znaleźć się w pokoju o osiemnastej. Ostatnie dwa dni spędził z Annabeth. Zbliża się pogrzeb Elenare, na który dyrektor pozwolił wybrać się uczniom. Zgłosili się wszyscy Krukoni, kilku Puchonów, Gryfonów i dwójka Ślizgonów. Syriusz był w szoku, gdy dowiedział się, że Susan nie zgłosiła się. Rozumiał, że wiele spraw poróżniło ją i Ann, ale nie mógł pojąć tego, że Walker nie była w stanie choć na chwilę o tym zapomnieć i wesprzeć Annabeth w takim dniu.

— No witam — Wstał, widząc dziewczynę. Światło z jego różdżki padło na jej bladą twarz. Udał, że nie widzi podkrążonych oczu i zmęczenia, które emanowało od niej na każdą stronę.

— Syriusz.

Chłopak stanął naprzeciw dziewczyny.

— Nie pytam, gdzie byłaś przez ostatnie dni, kiedy Annabeth tak bardzo nas potrzebowała. Nie pytam, co robiłaś z Malfoy'em i Regulusem. Nie pytam, co robiłaś w dniu śmierci Elenare w pobliżu pokoju Ślizgonów, kiedy ja i James wracaliśmy od Smarkerusa, bo nie wierzę, po prostu nie wierzę, że mogłaś mieć z tym coś wspólnego, Sue. Jeśli nie zobaczę cię na jutrzejszym pogrzebie, nie mamy o czym rozmawiać.

— Syriusz...

~*~

Annabeth stała po lewej stronie trumny razem z profesor McGonagall. Nawet na chwilę nie podniosła spojrzenia na rodziców, znajdujących się po drugiej stronie. Za sobą miała czwórkę Huncwotów, którzy gotowi byli ją wesprzeć. Była Lily, ale nie było Susan.

Black skorzystał z okazji, że ludzie dopiero się schodzili i oficjalne pożegnanie się nie rozpoczęło. Podszedł do Malfoy'a, który stał nieco dalej niż pozostali uczniowie Hogwartu.

— Jeśli miałeś coś wspólnego ze...

— Zwariowałeś... — Lucjusz westchnął ciężko.

— Posłuchaj.

— Nie, to ty posłuchaj. — Blondyn rozejrzał się nerwowo. Wiedział, że Walker będzie potrzebowała wsparcia tego kretyna, żeby nie rozpowiedzieć wszystkim prawdy. Wszystko, co musiał zrobić to przekonać Blacka, że jego słodka Sue była ofiarą. — Susan była wtedy poza swoim dormitorium. Dokładnie tego wieczoru, kiedy zginęła El. Wpadła w tarapaty, Śmierciożercy mają na nią oko. Wykonywała zadanie dla nich. Miała przekazać listy. Nie miała nic wspólnego ze śmiercią Elenare, przyrzekam. Jeśli powiesz aurorom, że ją tam widziałeś, ludzie Voldemorta zabiją ją, żeby nie wypaplała, jakie było jej zadanie. Musisz zachować to w tajemnicy, bo ona umrze, Black. Udawaj, że jesteście parą przynajmniej do czasu, aż sprawa ucichnie. Tylko tak ocalisz jej życie.

— Dlaczego myślisz, że zachowam w tajemnicy to, że ona... — Zamrugał, analizując sytuację. Właśnie usłyszał, że jego dziewczyna wplątała się w sprawy Śmierciożerców, i przyjmuje to tak spokojnie? Susan zdradziła jego i wszystkich Gryfonów.

— Nie myśl, że zdradziła. Nie miała wyboru.

— Zawsze jest wybór — prychnął.

— Nie zawsze. — Malfoy pokręcił głową. — Nie wydawaj na nią wyroku.

~*~

— Elenare była kochanym, pełnym energii dzieckiem. Była naszą dumą. Naszą małą iskierką radości, która wprowadzała ciepło i nadzieję w nasze serca. Dziękujemy wszystkim, którzy zgromadzili się tu dziś, by ją pożegnać. — Matka Elenare odeszła nieco dalej, by żałobnicy mogli złożyć kwiaty. Wraz z mężem zaczęła przyjmować kondolencje, a Ann pozostała na miejscu, w otoczeniu piątki Gryfonów.

— Była dzielna — szepnęła Ann, patrząc na imię, wyryte na tabliczce. — Kochana. Dobra.

James przytulił Lily, która zużyła chyba ze trzy opakowania chusteczek. Remus co chwilę pociągał nosem, a Glizdogon wpatrywał się pusto w przestrzeń.

— Syriusz, to ja powinnam tam leżeć.

— Nie mów tak.

— Naprawdę... ja... - Spojrzała na niego zapuchniętymi oczami. — Zrób coś... niech ona do mnie wróci. Niech wróci.

— Znajdę tego, kto jest odpowiedzialny za jej śmierć.

— Nie chce zemsty, tylko El... 

Nie jestem taki jak myślisz || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz