11

1.7K 96 34
                                    

— Wilkołaki miały wysoko rozwinięte kończyny, którymi powalały przeciwnika. Krótką sierść i pysk wyposażony w ostre jak brzytwa zęby, którymi gryzły swoje ofiary... — Glizdogon od trzech minut raczył przyjaciół swoim wypracowaniem na lekcje Obrony przed Czarną Magią.

James co chwila z uśmiechem zerkał na chłopaka, a właściwie na Remusa, który dokładnie od dwóch minut stał za nim.

— Ten futerkowy problem...

— Futerkowy problem? — jęknął Remus, powodując tym samym, że Peter odwrócił się.

Potter uśmiechnął się szeroko.

— Równie dobrze możesz tak nazwać profesor McGonagall, mówiąc o niej pod postacią kota, albo...

— Albo o Smarkerusie, gdy zmieniliśmy go we fretkę — dodał James.

— I za karę musieliśmy sprzątać Izbę Pamięci — przypomniał Remus. — Zamiast...

— Zamiast uczyć się na SUMy— dokończyli za niego Peter i James, próbując imitować głos Luniaka.

— Wy? — Syriusz zszedł do pokoju wspólnego i stanął przed przyjaciółmi, którzy wytrzeszczyli na niego oczy. — Uczyć się?

— Syriusz.. — James odchrząknął, widząc przyjaciela w granatowych spodniach i niebieskiej koszuli. — Coś się tak odwalił jak szczur na otwarcie kanału?

Glizdogon posłał Potterowi wrogie spojrzenie.

— Bez urazy, Peter.

— Otwierają nowy odpływ pod wschodnią częścią zamku, zaprosili mnie, grzech nie skorzystać — zironizował Black, zarzucając na siebie szatę z godłem Gryffindoru. — Będziemy podgryzać kości i popijać szlamem, polecam.

— Mówiąc "zaprosili" masz na myśli Ślizgonów?

— Na pewno — parsknął James. — A konkretnie idzie tam z powodów pięknej Ślizgonki...

— Łapcio idzie na randkę — zanucił Remus, siadając na kanapie, obok Jamesa.

— Nie martwcie się, moje wy futerkowe misiaczki, jestem wierny tylko wam. Luniaczku, kochanie ty moje, daj mi mapę...

Remus uśmiechnął się lekko i podał przyjacielowi zmięty kawałek papieru.

— Rozumiem, że o szczegółach dowiemy się jutro?

— To nie taka randka. — Syriusz pokręcił głową i wybiegł z pokoju, zanim jego przyjaciele zdążyli wypytać się o więcej.

Zszedł na trzecie piętro, ukrył się za gargulcem i dopiero wtedy otworzył mapę.

— Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego.

Z uwagą przypatrywał się miejscu, w którym stoi. Po dziesięciu minutach jednak zwątpił i rozejrzał się. Czyżby Annabeth zapomniała? Miał się tutaj spotkać z dziewczyną, którą wybrała mu Ślizgonka. Nie wiedział dokładnie jaki ona miała w tym interes, jednak zgodził się. Skoro taka była cena za wybaczenie Rodden? Z drugiej jednak strony nie był pewien, dlaczego tak zależało mu na tym, by poprawić swoje stosunki z prefektem Slytherinu. Może to zwykłe wyrzuty sumienia?

Zagłębiony w swoich myślach dopiero po chwili spostrzegł, że ktoś stoi obok niego. Blade światło z jego różdżki padło na brunetkę.

— Susan? — Zmrużył oczy. — To z tobą miałem się spotkać?

— Annabeth kazała mi tu przyjść. — Dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Czyli tak. — Black kiwnął głową. — To gdzie chcesz iść?

Nie jestem taki jak myślisz || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz