10

1.8K 91 12
                                    

Po wysprzątaniu pracowni eliksirów, wyszorowaniu kociołków i krótkim spacerze po najmniej uczęszczanych korytarzach Hogwartu, Syriusz wrócił do dormitorium.

Dopiero wtedy dotarło do niego, jak zachował się wobec Annabeth. Dokuczać dziewczynom, doprowadzać, aby się zarumieniły? To nic złego. Ale on ją skrzywdził i to nie podlegało dyskusji. Zawsze miał problem z mówieniem tego, co myśli, ale tak na dobrą sprawę, nawet tak o niej nie myślał. Nie czuł do końca tej nienawiści... obawiał się, że po prostu ją sobie wmawiał.

— Jesteś kompletnym kretynem, wiesz? — warknęła Susan zmuszając go, by usiadł. Wraz z Glizdogonem, Jamesem, Lily i Remusem czekała, aż szanowny pan Black wróci ze szlabanu, tylko po to, by się na niego powydzierać. — Jak mogłeś być tak bezmyślny?! Tak durny?! Przecież Ann nic ci nie zrobiła!!

Syriusz westchnął, co Walker odebrała jako dodatkową obrazę. Odruchowo zacisnęła ręce w pięści, a jej prawa dłoń zaczęła niebezpiecznie drgać.

— Odpowiedź, że jest w Slytherinie jest tak samo żałosna jak ty i twoje zachowanie wobec niej, wobec Lucjusza i Severusa! Jesteś gorszy niż wszyscy Ślizgoni razem wzięci! Mając w domu takich ludzi, jak ty, wolałabym znaleźć się w Domu Węża! — Nie czekając na odpowiedź Syriusza, pobiegła na górę, a łzy, które płynęły jej po policzkach spowodowały, że i Lily poszła do dormitorium.

Black westchnął ciężko, pocierając zmęczoną twarz.

— Ręce mi śmierdzą od tych kociołków.

James nie mógł się powstrzymać i zdzielił przyjaciela w głowę.

— No co?

— Co? Ty się pytasz, durniu, co?! Rzadko zgadzam się z dziewczynami...

— Nie zgadzasz się, chyba że na imię mają Lily, na nazwisko Evans. — Chrząknął Peter, jednak Potter to zignorował.

— Ale to, co odstawiłeś na eliksirach, to cios poniżej pasa! Susan ma racje, ona ci nic nie zrobiła! Starała się pomóc.

— Zanim wszyscy zaczniecie na mnie wrzeszczeć, możecie mnie posłuchać?! — odpowiedziała mu cisza, więc uznał to za zgodę. — Nie chodzi mi tu tylko o Annabeth. Znaczy zgadza się, poniosło mnie. Przeproszę ją, ale...

— No? — Remus zaczął wiercić się na krześle.

— Malfoy. To... — zaciął się.

— Jak zacząłeś, to skończ.

— Znacie moją kuzynkę, Narcyzę. Ona...

— Łapa! — warknął zirytowany Rogacz.

— Jest zaręczona z Malfoyem.

W pomieszczeniu nastała taka cisza, że słychać było tylko trzaskanie ognia w kominku.

— Przecież on i Annabeth. — Glizdogon zaczął analizować sytuacje.

— Stare rody mają to do siebie, że małżeństwa nadal są aranżowane. Nie zawsze, ale bardzo często. Chcą zachować czystość krwi — zaczął wyjaśniać Remus. — Dlatego zaręczyli Narcyzę z Malfoy'em. Tylko dlaczego on tego nie powie Ann? Dlaczego ją zwodzi?

— Syriusz, dlatego cię dzisiaj tak poniosło?

Black przymknął oczy i oparł się wygodniej. Denerwowało go to, że Ann próbuje za wszelką cenę uświadomić wszystkim dookoła świętość Malfoy'a. Ten człowiek był przesiąknięty czarną magią do szpiku kości i nikt, nawet dobroduszna, urocza Annabeth Rodden, nie była w stanie tego zmienić.

— Po prostu nie zgadzam się, żeby on ją tak traktował. Zwodzi ją. Skoro nie ma szans na ślub, niech powie jej prawdę i ją zostawi. Cholerny śmierciożerca...

Nie jestem taki jak myślisz || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz