47

907 60 35
                                    

Lucjusz raz jeszcze przyjrzał się Mrocznemu Znakowi, który zdobił jego lewe przedramię. Podczas gdy wąż, wypełzający z ludzkiej czaszki, uznawany był przez innych za powód do dumy, przez Malfoy'a postrzegany był jak mur, odgradzający go od świata, w który wprowadziła go na chwilę Annabeth. 

Pozwolił, by wypalono na jego ręce znak przynależności do Lorda Voldemorta. Odciął się tym samym od wszystkiego, co próbowała wywalczyć dla niego Ann, on sam, a nawet Black. 

Lucjusz nie czuł już niczego. Ani złości, ani smutku, ani strachu. 

Wiedział, że po ukończeniu szkoły, jego życie obierze jeden tor, wykreowany osobiście przez Czarnego Pana. Ścieżka, którą zdecydował się obrać przepełniona będzie bólem i cierpieniem wszystkich, którzy sprzeciwiają się ideologii czystości krwi. 

Nadal nie czuł nic.

Przypomniał sobie pogrzeb Elenare. Twarze jej rodziców, wykrzywione nie w smutku, ale dzikiej wściekłości. Twarz Annabeth, przepełnioną smutkiem, żalem, tęsknotą. Tamtego dnia miał poczucie winy. Stojąc na cmentarzu, pragnął jedynie cofnąć czas i uchronić obie siostry przed cierpieniem. Jednak po wszystkich słowach, które wyciekły z ust Annabeth... widząc jej rozgoryczenie i nienawiść.

Siedząc w swoim dormitorium, wpatrując się w czarnego, wypalonego na skórze węża, delikatnie gładząc go opuszkami palców... nie czuł już nic.

Jego życie będzie dokładnie takie, jakie powinno być. U boku Czarnego Pana. Stanie się jego najwierniejszym sługą. Nie potrzebował ani Annabeth, ani nikogo innego. Ona wybrała Blacka, Lucjusz — Voldemorta. 

Nie czuł już nic.

~*~

James uważnie wpatrywał się w Syriusza. Chłopak od dziesięciu minut mieszał owsiankę, co chwilę wzdychając ciężko, podczas gdy Potter zdążył się zjeść cztery tosty i jajecznicę. Okularnik zerknął na Remusa, który podobnie jak Syriusz, nie był zainteresowany śniadaniem. 

— Co jest tak szalenie interesującego w tej misce, Łapa? — westchnął Potter. Rozumiał, że wczorajsze, dość nieoczekiwane spotkanie z Susan i Lucjuszem w tunelu było dla jego przyjaciela szokiem. Sam James także był zdziwiony i, co ważniejsze, ciekawy potajemnej schadzki Gryfonki i Ślizgona, jednak nie miał zamiaru przez cały dzień zachowywać się jak widmo samego siebie. 

— Owsianka — odparł Black, nie przerywając czynności. W jego głowie panował kompletny mętlik, więc nie miał ochoty na nic poza próbami uporządkowania wszystkiego, co się ostatnio stało. Zaczął żałować, że w ogóle obiecał zachować tajemnicę Susan. Byłoby mu prościej, gdyby Remus i James o wszystkim wiedzieli. Wsparliby go radą, a w tamtej chwili Łapa tkwił w martwym punkcie.

Westchnął ciężko, po czym odłożył łyżeczkę i oparł brodę na rękach. Skierował wzrok na Jamesa, który nadal domagał się uwagi. 

— Teraz będziesz wlepiał we mnie gały? 

— Zawsze mog...

— Zamknijcie się. — Remus pociągnął Syriusza za rękaw. Black podarował mu pytające spojrzenie, na co wilkołak wskazał głową wchodzącego do sali Woodrowa w towarzystwie dwóch mężczyzn, za pewne kolegów po fachu.

Auror nigdy nie jadał w Wielkiej Sali, choć uczniowie zauważyli, że do stołu nauczycielskiego dostawiono jedno krzesło. Huncwoci sądzili, że prowadzący śledztwo jadał z czterema pozostałymi aurorami, którzy pojawili się tydzień po śmierci Elenare, by czuwać nad bezpieczeństwem zamku. 

Nie jestem taki jak myślisz || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz