~Mido-kun... Gdzie jesteś?...~
<Narrator>
Połowa Sun Garden przeszukiwała Las Samobójców, pod górą Fujii. Wszyscy mieli nadzieję, że znajdą go żywego. Podzielili się na kilku osobowe grupy. Hiroto, Nagumo, Suzuno, Yagami i Osamu, wraz z Hitomiko przeszukiwali teren, w którym znajdowało się drzewo o którym mówił Nagumo.
- Macie coś?... - zapytał trochę zrezygnowany Osamu.
- Nic a nic. - odpowiedziała Yagami.
- A tak właściwie... Gdzie Suzuno?... - zapytała rozglądając się. Wszyscy rozejrzeli się w poszukiwaniu srebrnowłosego. Po chwili Fuusuke wyskoczył z krzaków i przylepił do Nagumo cały się trzęsąc.
- Fuusiek co ty odwalasz? - zapytał zdziwiony Haruya.
- T-t-am j-j-jest j-j-jak-kiś w-w-wisielec... - Złotooki słysząc przytulił srebrnowłosego.
- Nie bez powodu, ten las jest nazywany Lasem Samobójców... - stwierdził lekko obrzydzony czarnowłosy.
- Ała! Fuusiek nie tak mocno!
- Czekaj, czekaj... - Suzuno puścił złotookiego i spojrzał na niego podejrzliwie.
- Od kiedy ty mówisz na mnie Fuusiek?
- Od teraz... - zawstydził się czerwono włosy i lekko zarumienił.
- Nie czas teraz na wasze miłosne sprawy, musimy znaleźć Mido. - odezwał się Osamu.
- JAKIE ZNOWU SPRAWY MIŁOSNE!? - krzykneli jednocześnie.<Tym czasem na drugim końcu miasta>
<Mido pov>
Szedłem przez jakiś park. Nie za bardzo wiedziałem, gdzie jestem... Nigdy tu nie byłem...
Teraz tylko znaleźć Carlos'a i...
- Dzień doberek! - aż podskoczyłem. Odwróciłem się. Stał za mną Carlos. On tak zawsze...
- Człowieku, nie strasz. Już myślałem, że to ktoś z sierocinca. - powiedziałem, na co chłopak tylko się uśmiechnął.
- Mógłbyś się chociaż przywitać, huliganie jeden.
- Dzieeeeeeeeeń Dooobrryyyy - przęciągnąłem. Chłopak pokręcił tylko głową rozbawiony.
- I właśnie to w tobie uwielbiam... Ale zmieniając temat... Chcesz coś zjeść?
- No... Trochę głodny jestem... Nie jadłem nic od 2... - odpowiedziałem.
- No to zanim coś zjemy, rekwiruje wszystko co masz. - orzekł. Trochę zdziwiony zdjąłem plecak i mu go dałem.
- Nie chodziło mi o wszystkie twoje rzeczy, to se ponoś bo ja nie wielbłąd.
-To o co ci chodziło? - zapytałem zakładając plecak.
- Rekwiruje wszystkie twoje narkotyki i papierosy. Żyletki ze strugaczki też. I oducze cię zachowania huligana. - odpowiedział stanowczo.
- Narkotyki, spoko i tak w sumie nie biorę, zachowanie, proszę bardzo, nawet chętny jestem. Ale czy papierosy i żyletki mogę sobie zostawić?
- Nie.
- To chociaż żyletki?
- Nie! Nie będziesz mi się już cioł! Oducze cię takiego czegoś.
- No proszę! Chociaż jedną mi zostaw!
- Nie będziesz sobie tym życia psuł. - odpowiedział stanowczo.
- I tak w końcu umrę. Nie obchodzi mnie czy umrę jutro czy za 50 lat. - odpowiedziałem oschle. Spojrzał tylko na mnie. Jedynego, czego w nim nie lubię to jego oczy. Przeszywające cię na wylot, szare oczy... Nawet Saginuma-san by się ich bał...
- Wiesz jak skończyli moi przyjaciele, którzy tak mówili? W lesie pod Fujii z pętlami na szyi. I normalnie bym ci powiedział "Proszę bardzo. Przecież to nie moje życie. Będzie mi cię brakować". Ale wiesz czemu ci tego nie powiem? Bo jesteś dla mnie ważny. Jesteś dla mnie jak młodszy brat. Masz na prawdę fajne życie. Życie trzeba docenić. Nawet jeśli nie jest najlepsze na świecie. Po prostu trzeba nie zwracać uwagi na złośliwości innych. Iść naprzód, marząc i wierząc w marzenia. Iść dalej przed siebie, stając się lepszym człowiekiem. A jeśli chcesz, żebym cię nie wydał, to proszę cię, posłuchaj mnie i weź sobie mój monolog do serca. - zakończył długi monolog. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i go przytuliłem.
- Weź nie gadaj tyle. - powiedziałem żartobliwie.
- Przecież jestem Carlos Tekidan! Człowiek pełen morałów!
- Chyba Carlos Tekidan, mistrz monologu. - orzekłem że śmiechem.
- Bardzo śmieszne ty mały huliganie. Zemszcze się! - odpowiedział też się śmiejąc.
- Niby jak?
- Przejade cię na hulajnodze! Różowej!
- O nie! Uciekam! - powiedziałem i zacząłem uciekać, a Carlos biegł za mną.
- Wracaj tu Szczypiorku jeden! - zaśmiał się i już mnie prawie doganiał. Kiedy mnie dogonił, złapał mnie za prawy nadgarstek, na co ja pisnąłem z bólu. Zdziwiony i zmartwiony puścił mój nadgarstek, który od razu pomasowałem.
- Co ci się stało w tą rękę? - zapytał zmartwiony.
- Zleciałem z drzewa bo się gałąź złamała... - odpowiedziałem i syknąłem z bólu.
- Jak opatrzysz rane, nie myśl o niej. Nie myśl o bólu. Im mniej o tym myślisz, tym mniej cię boli. - orzekł.- Chodź. Załatwimy trochę lodu i pójdziemy coś zjeść. - dodał. Oboje skierowaliśmy się ścieżką do wyjścia z parku.
~~~^~~~
Tak przy okazji wygląda Carlos
I taka ciekawostka: Tekidan, czyli nazwisko Carlosa, to po japońsku granat :3
CZYTASZ
Gwiezdna Droga | Inazuma Eleven | 📝
FanfictionMidorikawa zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Ciągłe kłótnie i bijatyki, sprawiają, że wszyscy - Nawet ci, co niezbyt lubią czarnookiego - zaczęli się zastanawiać, co się z nim dzieje. W końcu Ryuuji znika, a Hiroto za wszelką cenę próbuje się do...