~Tańcowała Marakuja z Granatem~
Po godzinie przesłuchania, wypuścili rudowłosego, jednak ze względu na późną godzine pojechał razem z bratem. Nie podobał mu się ten pomysł, ale lepsze to niż dołek.
Chłopak całą drogę milczał i patrzył przez szybę samochodu. Nie odezwał się, mimo próśb brata.
- No dobra bro, wysiadka. - powiedział żółtowłosy gasząc silnik i otwierając drzwi. Szarooki wysiadł z auta i popatrzył na niewielki dom, w którym mieszkał Jontesu.
- Czy łaskawie się do mnie odezwiesz? - zapytał Jontesu. Rudowłosy tylko spojrzał na niego z wyrzutem.
- Odwal się... - burknął i odwrócił zwrok. Drugi tylko westchnął.
Weszli do środka i poszli do salonu.
- Będziesz spał w moim pokoju, a ja się prześpie na kanapie. - powiedział zdejmując czapkę policyjną, i zawieszając ją na wieszaku.
- Ah dziękuję, za łaske. - burknął siadając na kanapie.
- Nie żal ci łóżka?
- Przestań Teki... - powiedział siadając na fotelu na przeciwko. Siedzieli w ciszy. Dla starszego z braci była to niezręczna cisza, ale rudowłosemu odpowiadała. W końcu żółowłosy przerwał ciszę.
- Odezwiesz się?... - zapytał.
- Ty się nie odzywałeś przez trzy lata... Więc nie mam obowiązku z tobą gadać... - burknął i odgarnął niebieską grzywke z twarzy. Drugi westchnął ciężko.
- Carlos, odpuść... Chcę wiedzieć co u ciebie...
- Wcześniej jakoś to miałeś w dupie! - wrzasnął na niego rudowłosy.
- Teki... Proszę... Ja wiem, że pewnie było Ci przykro, że się nie odzywałem, ale...
- PRZYKRO!? NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ CZUŁEM! NAWET SIĘ DO NAS NIE ODEZWAŁEŚ! WIESZ JAK NASZA MAMA TO PRZEŻYŁA!? TY NAWET NIE ZJAWIŁEŚ SIĘ NA JEJ POGRZEBIE! - wrzasnął ze łzami w oczach. Po chwili skulił się cicho płacząc. Szarooki ze smutkiem usiadł obok niego.
- O śmierci mamy dowiedziałem się długo po fakcie... Nasz ojciec kompletnie mnie od was odciął... Nie mogłem się w żaden sposób z wami skontaktować... - powiedział spuszczając wzrok. Tekidan spojrzał na niego wybierając łzy.
- Czyli... Nie zapomniałeś o nas?... O mnie?... - zapytał.
- Jak mógłbym zapomnieć o swoi kochanym, małym braciszku. - odpowiedział i uśmiechnął się lekko. Rudowłosy przytulił go mocno.
- Nie taki mały, mam już 18 lat. - powiedział uśmiechnięty.
- A ja 23. Wygrałem.
- O ty! Mówisz do króla morałów! Carlosa Tekidana! - powiedział wstając.
- Kurde nie mam spreju i okularów...
- A ty mówisz do starszego sierżanta Hikimo Jontesu! - powiedział i również wstał.
- Mundur jest, czapki ni ma. - zaśmiał się żółowłosy.
- A kajto ta czapka.
- Popełniła samobójstwo wieszając się na wieszaku. - odpowiedział i oboje wybuchneli śmiechem.
- Jak cie błagam, już nic nie mów! - wydusił przez śmiech. Jednak szybko przestał się śmiać.
- Ej, co jest? - zapytał zdziwiony żółowłosy.
- Ja tu się śmieje, a Mido pewnie teraz jest gdzieś w mieście... A jak mu się coś stanie?... - zmartwił się rudowłosy. Jontesu tylko ubrał czapkę.
- Ubieraj się, jedziemy go szukać.
- Aresztował mnie na drugim końcu miasta!
- Masz szczęście, że twój brat pracuje w policji.
- Jak my go o tej porze znajdziemy?
- Chcesz czekać do rana? A co jeśli ta cholera mafia znów go napadnie?
- No racja... Chodźmy. - odpowiedział i oboje wyszli z domu. Wsiedli do samochodu i pojechali szukać czarnookiego. Po drodze opowiadali sobie jak to było w ich życiu po rozłące.
A w tym czasie, Midorikawa wraz z nowo poznaną dwójką, siedzieli w starym pusto stanie. Chodź czarnooki był trochę przybity, w towarzystwie dwójki gitarzystów, czuł się bezpiecznie. Nie znał ich zbyt dobrze, lecz jego wrodzona intuicja mówiła mu, że to właśnie czekający przyjaciele, o których mówił rudowłosy.
CZYTASZ
Gwiezdna Droga | Inazuma Eleven | 📝
FanfictionMidorikawa zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Ciągłe kłótnie i bijatyki, sprawiają, że wszyscy - Nawet ci, co niezbyt lubią czarnookiego - zaczęli się zastanawiać, co się z nim dzieje. W końcu Ryuuji znika, a Hiroto za wszelką cenę próbuje się do...