Następnego dnia do pracy przyszłam trochę wcześniej niż zazwyczaj, a wszystko przez to że chciałam zobaczyć jak czuje się Alex. Od razu po wejściu do szpitala wzięłam jego kartotekę i weszłam do windy. Nie fatygowałam się nawet by wejść do dyżurki lekarskiej. Po prostu poszłam prosto do jego sali.
Mężczyzna wyglądał zupełnie tak jak wczoraj. Czyli źle. Na jego twarzy z miejsc które jeszcze wczoraj były czerwone powstały siniaki. W jego ręce tkwiła kroplówka, a na klatce przyklejone były kable kardiomonitora. Dwoma zmianami w jego wyglądzie było to że miał na sobie szpitalną koszulę i że zamiast wielkiej maski na nosie miał wąsy tlenowe. Przywitałam się z nim delikatnym pocałunkiem w usta. Oczywiście nieodwzajemnionym, ponieważ nadal był nieprzytomny. Złapałam go za rękę, ale nadal była tak samo zimna. Chwilę wpatrywałam się w jego zamknięte oczy z bólem w sercu. Po chwili postanowiłam wyjść z sali i iść się przebrać. Kiedy byłam przy drzwiach zatrzymało mnie ciche mruknięcie. Gwałtownie odwróciłam się i zobaczyłam to na co tak długo czekałam. Chłopak delikatnie zmarszczył brwi, po czym powoli otworzył oczy, mrużąc je najpierw przez chwilę. Od razu jak poparzona rzuciłam z powrotem w stronę łóżka. Patrzyłam na niego, a on patrzył na mnie. Widać było jak bardzo jest zdezorientowany.
-Cześć kochanie...-szepnęłam i delikatnie musnęłam jego czoło ustami.
-Co ja tutaj robię?- wyjąkał cicho. Każdy wdech, każdy wydech, każde słowo kosztowało go bardzo dużo.
-Musieliśmy cię tutaj zabrać. Zemdlałeś.-wyjaśniłam ujmując jego dłoń. Rozejrzał się po szpitalnej sali.
-Nie chcę tu być... -wyszeptał, po czym znów przymknął oczy.
-Wiem kochanie, ale nie ma innego wyjścia... -wplątałam palce w jego puszyste włosy. Kliknęłam przycisk na barierce łóżka, a jego oparcie powędrowało w dół. - Odpocznij...
-Nie chcę... -widać było że jest słaby i zmęczony.
-Musisz mieć dużo sił przed badaniami. -wyjaśniłam muskając jego włosy.
-Ale...
-Shhh... -przerwałam mu-... Nic już nie mówi. Po prostu odpocznij.
Postanowiłam że zostanę przy nim dopóki nie zaśnie. Kilka minut później jego głowa delikatnie opadła na poduszkę, a oddech się wyrównał. Zasnął. Złożyłam delikatny pocałunek na jego czole i wyszłam z sali.
Czułam, że w środku zżerała mnie ciekawość. Ja muszę wiedzieć co z tamtym facetem. Muszę. Mam nadzieję że nie przeżył...
... Znaczy...
Mam nadzieję że ma się dobrze! Tak!
Od razy poszłam do dyżurki lekarskiej, ponieważ podejrzewałam że Veronica ma teraz przerwę. Nie myliłam się. Dziewczyna siedziała na kanapie i przeglądała jakieś kartki, które prawdopodobnie były wynikami tamtego. Chciałam spojrzeć na te kartki i z czystym sumieniem powiedzieć że jest już w kostnicy. Zamiast tego postanowiłam, że będę grzeczna.
-Cześć Rennie!-przysiadłam się do niej- I jak tam?
-Myślę że nawet okej...-wręczyła mi badania. Z bólem w sercu stwierdziłam, że Alex jest w dużo gorszym stanie-...A co z Alexem?
-Jeszcze nie wiem. Nie robiłam badań...-wyjaśniłam przeglądając, całkiem dobre wyniki.
-Musisz je jak najszybciej zrobić. Wiesz, on dość mocno uderzył się w głowę...-wskazała na swojej głowie miejsce gdzie wczoraj zszywałam czoło Alexa.
-Wiem...-oddałam jej kartki. -A ten chuj nie ma nawet wstrząsu mózgu...
-Ej! Ale nie przeklinaj mi tu!- pogroziła mi palcem- W ogóle cię ostatnio nie poznaję. Odkąd poznałaś Alexa, jesteś jakaś inna...
-Bo się zmieniłam. Wiem to. Nigdy na nikim mi tak nie zależało rozumiesz Rennie?
-No tak, rozumiem. Kochasz go...
-Nad życie...-wiem, że to może wydawać się trochę dziwne, bo znamy się nieco ponad miesiąc, ale tak jest.
-On ciebie też...-powiedziała
-Skąd to wiesz?- spojrzałam na nią rozbawiona.
-Dziewczyno!-prychnęła- To widać! Dobra! Nie ważne... Idę sprawdzić co u 'bandyty'!- zaśmiała się i zrobiła w powietrzu cudzysłów. Później wyszła zostawiając mnie samą ze sobą.
W sumie nie chciałam iść na przerwę. Tak na prawdę nie było niczego czym mogłabym się zająć, bo Alex śpi. Postanowiłam iść więc za Veronicą. Kiedy weszłam do sali mężczyzna wcale nie wyglądał na rannego. Siedział sobie spokojnie na łóżku i bezwstydnie oglądał tyłek mojej przyjaciółki. Wzrok oderwał dopiero wtedy, kiedy usłyszał odgłos zamykania drzwi.
-O! Pani doktor!- odezwał się
-Proszę sobie darować! Pani doktor jest już zajęta!- pouczyła Rennie, nie odrywając wzroku od papierków
-Przez tego lamusa? -prychnął- Przecież to frajer...
Nie zważając na to, że mężczyzna jest pacjentem tego szpitala z całej siły uderzyłam go z liścia. Usłyszałam ciche przekleństwa z jego strony i ostrzeżenia przyjaciółki. Udając że ich nie słyszę wyszłam z sali. Pierwszym pomysłem jaki wpadł mi do głowy było pójście do sali Alexa. W sumie mogę poczekać aż się obudzi.
Weszłam do sali i puściłam drzwi. Niestety, zrobiłam to zanim zdałam sobie sprawę że otwarte są wszystkie okna. Drzwi uderzyły z ogromnym hukiem o framugę. Nerwowo spojrzałam na Alexa, który aż zerwał się od hałasu.
-Liv? -zapytał opierając się na łokciach.
-Przepraszam skarbie...-podeszłam do łóżka i usiadłam na krzesełku
-Ty płaczesz?- był wyraźnie zaniepokojony.
-Ja?- dotknęłam swoich policzków. Faktycznie były zwilżone.- Nie. To nic takiego...
-Powiedz mi proszę
-To na prawdę nic. Nie przejmuj się!- wplątałam rękę w jego włosy.
Alex chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zagłuszył go odgłos mojego dzwonka. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła mama. Nie widziałam się z nią od dobrych czterech lat, a ona nagle przypomina sobie, że ma córkę?
Mimo wszystko postanowiłam odebrać. Oczywiście wciąż ściskając rękę mojego chłopaka, ale to z nerwów.
OKEJ! Myślę że można 'wskrzesić' tę książkę. Niestety, nie wiem jak często będę pojawiać się rozdziały, ale postaram się jak najczęściej!
![](https://img.wattpad.com/cover/193934168-288-k19354.jpg)
CZYTASZ
I was your doctor...
RomanceNazywam się Olivia McKinlay. Jestem lekarzem w pobliskim szpitalu. Wiodę normalnie życie przeciętnej 22-latki. Codziennie przyjmuję kilkunastu różnych pacjentów, według których jestem jednym z najlepszych lekarzy w całym szpitalu. To miłe. Moje życi...