1

1.6K 49 8
                                    

-Bardzo dziękuję pani doktor... -powiedziała starsza pani. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Cała przyjemność po mojej stronie. Proszę tylko pamiętać by brać leki i absolutnie się nie przemęczać dobrze? -podałam jej wypis i receptę.

-Oczywiście... -kobieta zabrała swoją torbę i wszyła z sali.

Obecnie nie jestem niczyim lekarzem prowadzącym. Tamta pani, leżała w szpitalu od tygodnia, po tym jak wnuk rzekomo przez pomyłkę dosypał jej dopalaczy do herbaty. Sprawą zajęła się już policja.

Wyszłam z sali z uśmiechem od ucha do ucha. Pokierowałam się w stronę dyżurki lekarskiej gdzie będzie teraz moja przyjaciółka Veronica. Przebywa ona w tej chwili na przerwie.

-Cześć Liv! -przywitała się. Siedziała na kanapie i popijała kawę.

-Nocna zmiana?- wskazałam na napój.

-Niestety... -odłożyła kubek na szklany stolik do kawy i poklepała ręką miejsce obok siebie. Usiadłam-... A ty?

-Tak samo! -westchnęłam

-A jak tam twoja pacjentka?

-Przed chwilą wyszła. Córka ją odebrała...

-To piękne widzieć jak pacjenci opuszczają szpital z uśmiechami na twarzy...

-Masz rację!

Nie zdążyłyśmy nic więcej powiedzieć. Zagluszył nas odgłos syreny karetki. Przypomniałam sobie że jestem wolna. Szybko wstałam z kanapy i podbiegłam do drzwi wejściowych szpitala. Ratownicy zdążyli już wyciągnąć nowego pacjenta z karetki. Podeszłam do jednego z nich.

-Kogo mamy? -zapytałam przyjmując od niego kartotekę sporządzoną w karetce.

-Mężczyzna. Alexander Hoke, lat 22. Spadł z trzeciego piętra. Kiedy spadł wbił sobie drut, który uszkodził lewe płuco. Nie wiem czy serce jest całe. Prawdopodobnie ma złamane żebra i ostry wstrząs mózgu... -wyjaśnił.

Bardzo poważne obrażenia.

Spojrzałam na mężczyznę na noszach. Był przystojny. Obłęnie przystojny.

NIE! Olivia! To twój pacjent i musisz mu pomóc!

-Robimy rentgen klatki piersiowej?-obok mnie pojawiła się pielęgniarka. Podeszłam do nieprzytomnego i spojrzałam na ranę na piersi. Cholernie krwawiła.

-Nie ma czasu! Zabierzcie go na salę operacyjną i przygotujcie do operacji. Ja postaram się znaleźć lekarzy. -poleciłam.

Ratownicy wrócili do karetki, a pielęgniarki zabrały mężczyznę tam gdzie im poleciłam. Sama podeszłam do recepcji, by dowiedzieć się którzy doktorzy nie mają obecnie nic do roboty. Na pewno wezmę Veronicę, ale we dwie na pewno sobie nie poradzimy.

W końcu zebrałam grupkę kilku lekarzy i wspólnie udaliśmy się na salę operacyjną. Kiedy weszliśmy pacjent leżał już na stole, podpięty do kardiomonitora, kroplówki, tlenu i paru innych rzeczy. Od stóp do ramion przykryty był zielonkawą tkaniną z kwadatową dziurą w miejscu gdzie będziemy operować. Każdy z nas zajął odpowiedzieć miejsca. Zaczęła się operacja.

<cztery godziny później>

Z czystym sercem mogę stwierdzić iż operacja się udała, a życiu tego mężczyzny nic już nie grozi. Razem z grupką toważyszących mi lekarzy wyszliśmy z sali, a za nami wyszły pielęgniarki wiozące na łóżku pacjenta.

Ja i Veronica udałyśmy się do dyżurki lekarskiej. Ja usiadłam w fotelu, a przyjaciółka postanowiła nam zrobić kawę.

-Ciężki zabieg, prawda? -podała mi kubek.

I was your doctor...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz