-Dzień dobry...-usłyszałam kobiecy głos. Podniosłam głowę znad sterty papierków i ujrzałam starszą panią wchodzącą do gabinetu.
-Ah! Dzień dobry. Zapraszam...-z uśmiechem wstałam z krzesła i wskazałam na zielonkawy tapczan. Kobieta usiadła na nim i rozpięła koszulę.
-Pani doktor... Niechże mi pani pomoże! -powiedziała błagalnie
-O co chodzi? Słucham?- zapytałam wyjmując stetoskop
-Wie pani, mój mąż to nałogowy alkoholik. Ostatnio przeżywamy dość trudny okres no i w końcu zdecydowaliśmy się na rozwód...-westchnęła-...Po trzydziestu dwóch latach małżeństwa rozumie pani? No ale nie po to tu jestem. Pani doktor ostatnio coś mnie tu boli... mam problemy z oddechem...
-Wnioskuję, że dużo się pani stresowała ostatnio.
-Pewno! Co prawda mam najlepszego adwokata w mieście, ale nawet on mówi, że to potrzeba czasu...
-No niestety. No dobrze, zrobimy potrzebne badania okej? Bardzo proszę usiąść...-wskazałam na krzesło po drugiej stronie biurka, a ja usiadłam na swoim fotelu.
Kobieta wstała, ale zaraz potem złapała się ręką za stolik obok niej. Przymknęła oczy i lekko posiniała na twarzy.
-Wszystko w porządku? Pani Andrews?- widząc, że kobieta lekko pochyla się do przodu od razu poderwałam się z fotela i podbiegłam by ją złapać. Przypadkiem zbiłam również wazon.
Pani Andrews straciła przytomność, a do pomieszczenia wpadła pielęgniarka usłyszawszy huk wazonu. Kazałam przetransportować pacjentkę na salę co niezwłocznie uczyniła. Sama udałam się do łazienki by trochę ochłonąć. Wyjęłam z torebki telefon, ale o dziwo nie miałam żadnej wiadomości od mojego mężczyzny. Wykręciłam numer Alexa, ale nikt się nie odzywał. W moim sercu pojawiła się niepewność, a ja zaczęłam się zwyczajnie martwić. Mimo tego byłam w pracy i to co czuję nie mogło się absolutnie odbić w żadnym stopniu na moich pacjentach. Przepłukałam twarz wodą i postanowiłam sprawdzić co z panią Andrews. Wchodząc na salę zauważyłam, że odzyskała przytomność, a pielęgniarki podpięły ją do wszystkich niezbędnych aparatur.
-Dzień dobry. Jak się pani czuje?- zapytałam
-A dziękuję, już lepiej! Wie pani ja umówiłam się tutaj z moim adwokatem. To chyba nie pędzie problem , prawda? Bo miałam informować go na bieżąco o wszelakich przeszkodach.
-Jeśli czuje się pani na siłach to nie mam nic przeciwko!- uśmiechnęłam się
-Swoją drogą to bardzo miły, młody chłopak. Widać, że ma powołanie! No i jest w pani wieku...
Chciałam coś powiedzieć, ponieważ z kimś sobie to skojarzyłam. Miły, młody, mecenas, w moim wieku? Niestety nie zdążyłam się już odezwać, gdyż drzwi się otworzyły.
-Dzień dobry!- usłyszałam bardzo znany mi głos
-Alex?- odwróciłam się w jego stronę i niespodziewanie wpadłam wprost w jego klatkę piersiową
-We własnej osobie słoneczko! Swoją drogą miło cię widzieć. Dzień dobry pani Emmo!
-Zaraz! To państwo się znają?- zapytała uśmiechnięta
-Znają i bliżej znają...-wyjął z swojej teczki plik kartek- Ale nich mi pani wybaczy, ale nie mam wiele czasu. Załatwmy to szybko dobrze? Może pani tutaj podpisać? To są te dokumenty, które omawialiśmy ostatnio...
-Dobrze, dobrze!- kobieta wzięła od niego plik i długopis i zaczęła podpisywać wszystkie papierki po kolei. Ja spojrzałam ukradkiem na Alexa. Był jeszcze przystojniejszy, niż rano. -To już chyba wszystko...
-Super! Dziękuję...-wziął od niej plik i schował z powrotem do teczki.-Do widzenia! Pa pani doktor...-podszedł do mnie i pocałował przelotnie, przez co ja strzeliłam buraka. Później wyszedł i tyle go widziano. Cała czerwona podeszłam do stolika, by zapisać coś w kartotece.
-Znają i bliżej znają...-powtórzyła i zaśmiała się przez co wywołała u mnie jeszcze większy rumieniec.
-Oj tam, oj tam...
***
Mój dyżur minął dość szybko i wreszcie mogę iść do domu. Stęskniłam się za Alexem, więc tym bardziej się cieszę. Wyszłam ze szpitala i zaciągnęłam się cudnym, wieczornym powietrzem. Wyjęłam z torebki kluczyki, bo tak! Jadę autem i to do tego Chargerem. Nie chciało mi się jechać taksówką więc wyprosiłam u mojego mężczyzny samochód. Wsiadłam do czerwonego Dodge'a i z nadzieją spojrzałam na milion przycisków. Nie miałam zielonego pojęcia który jest do czego, ale podobno człowiek uczy się na swoich błędach! Więc wcisnęłam pierwszy lepszy i na przednią szybę trysnął płyn i odpaliły się wycieraczki.
-Okej!- powiedziałam do siebie i jeszcze raz przycisnęłam przycisk przez co wszystko się uspokoiło
Wcisnęłam inny i tym razem w moją twarz uderzył powiew zimnego powietrza. W końcu wraz z wciśnięciem przycisku 'start' usłyszałam przyjemny warkot silnika. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłam tego przycisku? Co jest ze mną nie tak?
W końcu dotarłam pod blok i (bez zarysowania pojazdu) zaparkowałam. Odetchnęłam z ulgą i pobiegłam do mieszkania. Przekręciłam kluczyk i pchnęłam drzwi. Nikogo nie słyszałam, więc po cichu weszłam do salonu. Przysięgam, że ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Alex leżał na kanapie przykryty tysiącami dokumentów i spał. Cicho się zaśmiałam i podeszłam do niego. Zdjęłam kartkę z jego twarzy i pocałowałam go w czoło, przez co rozchylił powieki i spojrzał na mnie. Przez chwilę nie wiedział co się dzieje, ale później się uśmiechnął.
-Cześć...-mruknął zaspany i usiadł
-Cześć kochanie...-usiadłam obok niego i pocałowałam w policzek-Jak się spało?
-Źle...
-Dlaczego?
-Bo bez ciebie!-położył swoje dłonie na mojej talii i posadził mnie na swoich kolanach
-To najgorszy tekst na podryw jaki kiedykolwiek słyszałam...
-Ja nie muszę cię podrywać. Już jesteś moja...-położył głowę na moim ramieniu i pocałował w szyję
-Oh kotku...westchnęłam i wplątałam palce w jego włosy
Później jakoś przeniosło się do łóżka i... no wiadomo.
Gdy się obudziłam, tylko jedna myśl krążyła mi po głowie. Nie zabezpieczyliśmy się...

CZYTASZ
I was your doctor...
RomanceNazywam się Olivia McKinlay. Jestem lekarzem w pobliskim szpitalu. Wiodę normalnie życie przeciętnej 22-latki. Codziennie przyjmuję kilkunastu różnych pacjentów, według których jestem jednym z najlepszych lekarzy w całym szpitalu. To miłe. Moje życi...