8. Nie, wróżka zębuszka.

213 18 32
                                    

Obserwowałam rudowłosą, mając oczy wielkości spodków. W mojej głowie zdążyłam po kolei, już jakieś sto razy przeanalizować każde słowo, jakie wypowiedziała Peggy, by być pewna, że się nie przesłyszałam. Miałam bardzo dużą nadzieję, iż dziewczyna jedynie żartowała, jednak jej mina wyrażająca zdziwienie, w żaden sposób nie mówiła mi o tym.

Kiedy wreszcie zdałam sobie sprawę, że ściskam swój papierowy kubek z kawą, przez co była ona na skraju wylania się do końca, postanowiłam wszystko przemyśleć jeszcze raz. Okej, więc Peggy powiadomiła mnie o urodzinach, niejakiego szatyna, o których szczerze nie miałam pojęcia. Nigdy nie byłam na tego typu imprezie, tak na prawdę to nigdy nie byłam na żadnej imprezie, nie licząc drętwych spotkań z rodziną, czy urodzin Grace, na których łącznie były trzy osoby. Nie wiem czego mam się spodziewać po czymś takiem, dlatego postanowiłam sama się trochę dopytać o tą sprawę.

— O czym ty mówisz? — spytałam wreszcie z lekko zachrypniętym głosem, na co odchrząknęłam, nie spuszczając wzroku od tych piwnych tęczówek.

— Nie słyszałaś o imprezie urodzinowej Mike'a? Przecież każdy o tym gada od tamtego piątku. — wtrąciła się Bridget, na co cicho burknęłam. Przez ostatni tydzień chodzę z głową w książkach, ponieważ zależy mi na dobrym wrażeniu na nauczycielach od samego początku. Większość swojego dnia spędzam na nauce, co może nie jest moim ulubionym zajęciem, jednak widzę efekty tej ciężkiej pracy, z czego jestem serio dumna.

— Jakoś nie miałam okazji. — wzruszyłam ramionami, na co Peggy od razu założyła ręce na piersi, z jedną brwią w górze.

— Jakoś nie miałaś okazji? — rudowłosa udaje zaskoczoną. — Stajesz się kujonem, mimo że minął dopiero tydzień szkoły, co z tobą?

— Może zależy mi na dobrych wynikach? Wybrałam sobie trudną klasę, dlatego od samego poczatku chciałam zacząć się uczyć intensywnie, więc nie ma mowy bym poszła z wami na to całe przyjęcie. — prychnęłam tak, jakby było to oczywiste, po czym poprawiłam swój plecak na ramieniu.

— Oh no proszę! Rozerwij się wreszcie Lea, przecież nie możesz całe życie zmarnować na te durną naukę! Nawet ja, osoba, która wybrała sobie chyba jadno z najcięzszych rozszerzeń tutaj, jakoś nie spędzam dosłownie dwudziesty czterech godzin na czytanie tych głupstw. No proooszę, tylko jedna impreza. — przedłużyła ostatnie zdanie z błaganiem w oczach.

Chwilkę patrzyłam to na nią, to na szarowłosą, która uśmiechała się w moją stronę. Zgadzam się, rudowłosa ma trochę racji z tym co powiedziała, jednak organizowanie urodzin w tygodniu? Dla mnie jest to trochę przesada, bo nie oszukujmy się, następnego dnia w szkole nie będzie przynajmniej połowy uczniów, więc czy to ma w ogóle jakiś sens? I tak wiem, brzmię teraz jak jakiś totalny kujon, ale patrzę na realia, bo ja naprawdę nie chcę teraz opuszczać jakichkolwiek zajęć, bo po prostu wiem jakie będą późniejsze tego konsekwencje, a mianowicie - zaległości, których wręcz nienawidzę.

— Nie. — odparłam szorstko, idąc w stronę klasy od biologii.

— No weź, nie daj się prosić. — słyszałam przesłodzony głos za sobą, na co przewróciłam oczami.

— Nie Peggy, nie pójdę z tobą na żadną imprezę. Nie mam dla niego prezentu, nie wiem nawet gdzie to wszystko ma się odbyć i po prostu nie chcę opuszczać godzin lekcyjnych w szkole. — zaczęłam wyliczać na palcach odwracając się w stronę piwnookiej, która lekko skrzywiła się na moje słowa.

— Prezent już kupiłam, więc możemy go dać razem, znam dokładny adres jego mieszkania, a o opuszczaniu godzin nawet nie ma mowy, bo zawsze możemy wcześniej wrócić do naszego pokoju, nie zostając tam na noc. — odparła praktycznie od razu, na co jęknęłam.

DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz