Była około szósta nad ranem, a ja właśnie jechałam samochodem z Zack'iem w stronę mojego akademika. Całą noc spędziłam razem z brunetem rozmawiając o totalnych pierdołach i patrząc się na parking przy dworcu kolejowym, w którym to pożegnałam się z moim bratem chwilę przed jego wyjazdem do Redwood City. Naprawdę szczerze nienawidzę tego miasta i to nie tylko dlatego, że w nim się wychowałam i żyłam, kiedy byłam jeszcze w zielonym narodzie, ale dlatego, że nigdy nie przekroczyłam progu tego miejsca, aż do momentu, kiedy skończyłam siedemnaście lat. Tak naprawdę to nie chodzi mi o to, że nigdy nie wyjechałam za granicę kraju, a o to, że mieszkam od urodzenia w Kalifornii, a wiem o niej praktycznie tyle co nic. Jakby okej, czasami w podręcznikach szkolnych od geografii czy historii było coś napisane o stanie, w którym mieszkam, ale nigdy nie widziałam na żywo większych miast Kalifornii, a jedynie przez tak długi czas byłam zamknięta w czterech ścianach Redwood City. Teraz to, iż mam aktualnie akademik w Concord jest dla mnie i tak dużą podróżą. Bo może i między tymi dwoma miastami jest około dwadzieścia minut drogi, to i tak dla mnie to coś. Zawsze chciałam sobie pozwiedzać trochę świata, co w zasadzie mogę teraz zrobić w praktycznie każdym momencie, ale jak na razie się na to nie odważyłam. Sama droga do Concord była dla mnie bardzo stresująca, chociaż od tak dawna chciałam się wyrwać z mojego rodzinnego miasta. W zielonym narodzie byłam bardzo zakożeniona, chociaż szczerze nie lubiłam tego narodu. Tak samo było i z Redwood City. Mimo że to miasto kojarzyło mi się okropnie i zawsze było miejscem, z którego jako pierwsza bym się wyrwała, to ciężkie było dla mnie nagłe przeprowadzenie się do innego miasta. To było czymś nowym dla mnie, innym. Dlatego właśnie się tego bałam. Jednak z biegu czasu zauważyłam, że ta wyprowadzka dała mi bardzo wiele i nigdy nie zmieniłabym mojego wyboru. Zostawienie swojej przeszłości i rozpoczęcie nowego rozdziału w moim życiu było nieodłącznym elementem każdego człowieka, więc cieszę się, że mogłam rozpocząć wreszcie "nowe życie".
— Kurwa, Lea, słuchasz mnie w ogóle? — koło mojej głowy usłyszałam niski głos Zack'a, który siedział na miejscu kierowcy w swoim samochodzie.
— Co? Nie. — odpowiedziałam szczerze wzruszając ramionami, na co on jedynie przewrócił oczami.
— Wysiadka. — mruknął w moją stronę, sięgając swoją ręką tuż za moim ramieniem, by zapewne otworzyć drzwi auta od mojej strony, jednak na chwilę się zatrzymał. — Jak teraz otworzę te drzwi to spadniesz na beton. — przybliżył się do mnie, a ja tylko patrzyłam się w jego nadzwyczaj pochłaniające, zielone oczy. Może byłam na to za zmęczona, bo praktycznie nie słyszałam co mówi do mnie Powell, w zasadzie to średnio mnie to interesowało w tym momencie. — Totalnie nie kontaktujesz dzisiaj. — prychnął prześmiewczo, na co wreszcie się obudziłam i już chciałam przestać się opierać o wejście Corvette, ale dokładnie w tym samym momencie brunet otworzył drzwi samochodu, przez co od razu zaczęłam panikować i cicho piszczeć. Na szczęście zielonooki złapał mnie w talii, kiedy prawie dotykałam głową o asfalt.
— Zabiję cię. — wysyczałam z zaciśniętymi zębami, opierając się rękami o chodnik w akompaniamencie jego gorzkiego śmiechu. Automatycznie chciałam znowu podnieść się do siadu i usiąść na swoim miejscu w aucie, jednak Zack w bardzo łatwy sposób mi to uniemożliwił, przez trzymanie mnie obiema rękami w pasie. Po prostu go rozszarpię za chwilę.
— Obudziłaś się wreszcie. — parsknął podle, na co warknęłam w jego stronę.
— Po prostu odkrycie roku. — prychnęłam zła, po czym złapałam się jedną ręką za bok drzwi samochodu. — Pomóż mi wstać.
— Niby czemu? Mi tak wygodnie. — stwierdził nagle, przez co miałam ochotę go bardzo mocno uderzyć w twarz.
— Nie będziesz musiał mnie chociaż dźwigać.

CZYTASZ
Dream
Roman pour Adolescents~ To miało być tak proste, jak zwykła gra w karty. Każdy nasz ruch wydawał się być przemyślany, przecież wszyscy razem spokojne mogliśmy wygrać. Jednak wtedy przyszedł on, chaos. I jego as w rękawie zmiótł wszystko, co spotkał na swojej drodze, a w...