Na dole jest ważna informacja, byłoby mi miło, gdybyście przeczytali :)
Czasami ciężko jest mi zrozumieć ludzkie poczynania. Często utrudniają sobie życie w wielu kwestiach, wierząc iż pomoże im to w uzyskaniu jakiegoś celu. W rzeczywistości wychodzi dokładnie na odwrót, a mimo to w to brną. Brną w błąd, który dla nich jest czymś nieomylnym. Na tyle wierzą w swoje przekonania, że nie dopuszczają do siebie myśli, iż mogli być w błędzie. To jest problem większości z nich. Nie potrafią przyznać się do złego, ale i równie często nie umieją wybaczać czy nie zachowywać się egoistycznie w stosunku do innych. Wszystkie te przykłady to diabły człowieka, w mniejszym czy większym stopniu, każdy z nich je w sobie miał, ma lub będzie miał.
Ciekawsze jest jednak to, iż czasem potrafimy zauważyć, czy ktoś zmaga się z tego typu udrękami, podczas kiedy ledwo tego kogoś znamy. Intuicja ludzka to coś, czego chyba nigdy nie będę w stanie pojąć. Dziwnym trafem zazwyczaj się sprawdza, chociaż może się też i mylić. Ja sama nie raz przejechałam się na moich wewnętrznych przeczuciach, ale i wiele razy dziwiłam się, że miałam rację. Sztuka w tym jest taka, że musimy sobie zaufać, co nie jest łatwym zadaniem. Chociaż jeszcze cięższe jest zaufanie drugiej osobie, a przynajmniej w moim przypadku. Podświadomie za każdym razem, przy poznawaniu kogoś nowego, wychodzę z założenia, iż człowiek jest najbardziej nieprzewidywalną i okrutną, żyjąca istotą na ziemi. Moje niektóre doświadczenia z przeszłości również nie ułatwiają sprawy, jednak pogodziłam się z tym, że po prostu nie jestem w stanie polegać na kimś po krótkim czasie znania się. Nie jest to w zasadzie aż tak zła cecha, przynajmniej nie zrani mnie bardzo duża ilość osób.
Albo starasz wmawiać sobie, że ludzie nie będą kaleczyć twojej duszy, bo tego właśnie się boisz, Leo.
— Lea. — niski głos dochodzący z miejsca tuż koło mnie sprawił, iż automatycznie przekręciłam głowę w tamtą stronę, natrafiając na ciemnozielone tęczówki. — Chyba odpłynęłaś, jesteśmy na miejscu. — po wypowiedzeniu tych słów opuścił samochód, idąc tym samym w stronę drzwi domu, którego kolejnych odwiedzin nie spodziewałam się po tak stosunkowo krótkim czasie.
Po chwili przyglądania się średniej wielkości budynkowi, mój wzrok padł na czarnego SUV-a, parkującego tuż koło auta, w którym aktualnie się znajdowałam, a tym samym zauważyłam lekko uśmiechającego się Jacksona, siedzącego za kierownicą. Nie ociągając się dłużej, wyszłam z pojazdu i pokierowałam się do wejścia domu, które po chwili przekroczyłam, od razu zdejmując moje trampki. W środku panowała praktycznie całkowita ciemność, z wyjątkiem palącego się światła w kuchni. W tamtą stronę też postanowiłam się pokierować, po chwili napotykając postać Powella, opierającego się dłońmi o blat oraz patrzącego przez okno. Pomimo, że nie widziałam jego twarzy, potrafiłam dokładnie wyobrazić sobie jaką miał aktualnie minę. Niewzruszone oczy, rozluźnione, złączone usta w prostą linię, zaciśnięta szczęka i lekko roztrzepane włosy. Znałam ten wyraz na pamięć, a mimo to dalej mnie fascynował. Cała jego postać nieraz wydawała mi się być czymś nieziemskim, nie potrafiłam zrozumieć, w jaki sposób człowiek może być tak piękny. Bardziej przypominał jednego z bogów greckich, którego spokojnie wyrzeźbić mógłby sam Fidiasz, aniżeli istotę ludzką. Zapewne jest to też powód dlaczego mogłabym patrzeć na bruneta nawet godzinami, a podczas tego ani razu nie odwróciłabym wzroku, czy zaczęła się nudzić. Wpatrywanie się w niego w jakiś sposób czasami potrafi mnie uspokoić, a już na pewno słuchanie tego jego zwyczajnego, spokojnego tonu głosu, którego i tak rzadko kiedy używa.
— Naprawdę uwielbiasz mnie podziwiać, Morgan. — zaczął, dalej stojąc w takiej samej pozie, na co zmarszczyłam lekko brwi, podchodząc o parę kroków bliżej.
— Skąd wiedziałeś, że nie jestem na przykład Jacksonem? — oparłam się tyłem o wyspę na środku kuchni, badając wzrokiem tył jego głowy.
CZYTASZ
Dream
Fiksi Remaja~ To miało być tak proste, jak zwykła gra w karty. Każdy nasz ruch wydawał się być przemyślany, przecież wszyscy razem spokojne mogliśmy wygrać. Jednak wtedy przyszedł on, chaos. I jego as w rękawie zmiótł wszystko, co spotkał na swojej drodze, a w...